Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radialna karta wyborcza. Na lepszych posłów

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Tak wygląda karta radialna wymyślona przez Jerzego Ząbkiewicza (na zdjęciu). Nie ma ani początku, ani końca. Ani dołu, ani góry. Wpisane tu nazwiska są rzecz jasna przypadkowe, a w rzeczywistości karta będzie znacznie mniejsza.
Tak wygląda karta radialna wymyślona przez Jerzego Ząbkiewicza (na zdjęciu). Nie ma ani początku, ani końca. Ani dołu, ani góry. Wpisane tu nazwiska są rzecz jasna przypadkowe, a w rzeczywistości karta będzie znacznie mniejsza. T. Kubaszewski
- To jest genialny pomysł - mówi poseł Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu o radialnej karcie wyborczej, wymyślonej przez suwalczanina Jerzego Ząbkiewicza. W polskiej polityce byłaby to prawdziwa rewolucja.

Ta karta może zmienić jakość naszej demokracji - uważa Jerzy Ząbkiewicz z Suwałk. O tym, kto zostanie wybrany, decydować będą obywatele, a nie partyjni liderzy. Kandydaci zostaną zmuszeni do tego, by wyborcom się lepiej zaprezentować, a ci ostatni, by przed postawieniem swojego krzyżyka na karcie zadać sobie choćby odrobinę trudu i pretendentów do miejsc w sejmie, sejmiku czy radzie miejskiej lepiej poznać. W przypadku karty radialnej głosowanie machinalne jest wykluczone.

Ząbkiewicz swój pomysł po raz pierwszy upublicznił prawie dwa lata temu. Opisały go nawet niektóre ogólnokrajowe gazety. Jednak żadnego konkretnego odzewu ze świata polityków nie było.

Ze stosownym wnioskiem suwalczanin wystąpił więc do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Po pewnym czasie z jego kancelarii nadeszła odpowiedź, że sprawę przekazano Krajowemu Biuru Wyborczemu. Minęły kolejne miesiące, aż w końcu i stamtąd nadeszła odpowiedź. KBW chwaliło sam pomysł, jednak nie czuło się władne do podejmowania jakichkolwiek decyzji w tej kwestii. Zmianę sposobu głosowania musi bowiem uchwalić Sejm.

- I tak ta szczytna idea wówczas umarła - podsumowuje Jerzy Ząbkiewicz. - Uważam jednak, że warto do tego wrócić. Jak nie uda się z polską klasą polityczną, to zainicjuję powstanie jakiegoś ogólnokrajowego ruchu w tej sprawie. A i zebranie miliona podpisów pod wniosek o referendum też nie jest wcale takie nierealne.

Wywalczył jeden mandat więcej

Ząbkiewicz to suwalski przedsiębiorca. Kiedyś przez wiele lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych. To tam zaraził się ideami społeczeństwa obywatelskiego.
- Ludzie powinni interesować się tym, co się wokół nich dzieje, ale też mieć realny wpływ na rzeczywistość - mówi.

Społeczne inicjatywy Ząbkiewicza z ostatnich lat trudno byłoby wymienić w krótkim tekście. W Suwałkach doprowadził do zbudowania zegara milenijnego, upamiętniającego nadejście XXI wieku. Jako jedyny mieszkaniec woj. podlaskiego dopatrzył się, że Państwowa Komisja Wyborcza źle policzyła liczbę mandatów przypadających na ten region. Dzięki temu mieszkańcy woj. podlaskiego mogą wybierać o jednego posła więcej. Miał też wiele innych pomysłów, których urzeczywistnienie doprowadziłoby do promocji regionu i jego rozwoju. Lansował m.in. powrót do idei wydobywania rud żelaza zalegających na Suwalszczyźnie. Przy współczesnych technologiach środowisko naturalne mogłoby na tym w ogóle nie ucierpieć.

Natomiast ostatnio zaangażował się w unormowanie sytuacji sądowych ławników. Kiedy sam objął taką funkcję w suwalskim sądzie, zauważył, że ławnik to właściwie fasadowa instytucja. Mimo tego, że udział tzw. czynnika społecznego w polskim sądownictwie jest zagwarantowany w konstytucji. Suwalczanin doprowadził do powstania ogólnopolskiego stowarzyszenia pod nazwą Krajowa Rada Sędziów Społecznych. Został jego przewodniczącym. W walce o zapewnienie ławnikom należnego miejsca w polskim wymiarze sprawiedliwości stowarzyszenie osiągnęło już pierwsze sukcesy. Zyskało silne wsparcie ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich oraz posłów z sejmowej komisji sprawiedliwości. - Tu nie chodzi o jakieś ambicjonalne kwestie, lecz o lepsze funkcjonowanie naszego sądownictwa - tłumaczy suwalczanin. - Sędziom zdarza się popadać w prawniczą rutynę. Jeśli mają koło siebie osoby z odpowiednim doświadczeniem życiowym, które mogą na daną sprawę spojrzeć z innej, społecznej perspektywy, to wydawane przez takie gremia wyroki będą po prostu sprawiedliwsze.

Dyktat partyjnych liderów

To, w jaki sposób Polacy wybierają swoich przedstawicieli do różnych instytucji, spędzało mu sen z powiek od wielu lat. - Bo ten wybór jest praktycznie iluzoryczny - tłumaczy. - Tak naprawdę wszystko rozstrzyga się w zaciszu partyjnych gabinetów.

Ząbkiewicz zadał sobie trud i przeanalizował wyniki wyborów z ostatnich kilkunastu lat w całym kraju. Wyszło, że pierwsze miejsce na liście wyborczej do Sejmu to gwarancja sukcesu w 95 procentach. Drugie - w 83-84, trzecie - w ponad 50 proc. Te wskaźnik z wyborów na wybory są coraz wyższe. - Można z tego wysnuć wniosek, że społeczeństwo idzie na coraz większą łatwiznę - komentuje. - Poddaje się dyktatowi partyjnych liderów. A przecież nie o to w demokracji chodzi.
Karta do głosowania, którą stworzył Ząbkiewicz, nie ma ani początku, ani końca, ani góry, ani dołu. Nazwiska są wprawdzie ułożone w kolejności alfabetycznej, jednak żadne z nich nie jest wyróżnione. Wyborca musi postawić krzyżyk przy konkretnej osobie. Dla wyjątkowo opornych Ząbkiewicz przewidział miejsce na środku listy. Mogą oddać głos na partię. Jednak i na tym skorzystać mają ci, którzy otrzymali największe wsparcie indywidualne. Dostaną najwięcej z ogólnej puli.

- Nie dość, że w ten sposób unikniemy partyjnych wojen o czołowe miejsca na listach i graniczącego z lizusostwem uzależniania działaczy od kierownictwa, to zmobilizujemy partie do przedstawiania list nie z paroma liderami i tzw. wypełniaczami, lecz z równoprawnymi kandydatami - mówi. - Bo nigdy nie wiadomo, kto z tego grona zostanie wybrany. Taka karta daje także w końcu równe szanse kobietom. Co z tego, że przedstawicielki tej płci mają stanowić 35 proc. kandydatów, skoro rzadko trafiają na premiowane miejsca na listach?

Nikt tego nawet nie przedyskutował

Politykom jednak trudno pogodzić się z utratą wpływu na to, kto zostanie wybrany na kolejną kadencję. Kiedy po raz pierwszy pisaliśmy o pomyśle Ząbkiewicza, przedstawiciele największych partii niby temu przyklaskiwali, ale nikt nie udzielił zdecydowanego poparcia.
- Cały czas uważam, że to bardzo ciekawa i godna rozważenia propozycja - mówi obecnie Jarosław Zieliński z PiS. - Choć należałoby się pewnie zastanowić, czy taka karta nie byłaby dla Polaków, przyzwyczajonych do innego układu list, zbyt dużym szokiem.

Pochodzący z Suwałk Zieliński przyznaje, że znany od lat pomysł jego krajana nigdy w klubie PiS omawiany nie był. Podobnie, jak i w PO. Tam też słyszymy o interesującej propozycji, ale i o tym, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie okręgów jednomandatowych. Tyle, że rządząca partia niczego istotnego w tym kierunku nie zrobiła.

- Jesteśmy jak najbardziej za tym, aby za wyborców nie decydowali funkcjonariusze partyjni - mówi natomiast Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu. - Nie wierzę jednak, by liderzy obecnie największych ugrupowań dali sobie tę część władzy odebrać. Kiedy może się to zmienić? Jak Twój Ruch będzie rządził lub przynajmniej współrządził.

Do tego, że jego propozycje są początkowo ignorowane Jerzy Ząbkiewicz zdążył się już przyzwyczaić.
- Z tym dodatkowym mandatem poselskim dla woj. podlaskiego też tak na początku było - opowiada. - I co, kto miał ostatecznie rację?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna