Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo 17-latka wstrząsnęło całą Polską. Zapowiadał wcześniej, że sobie coś zrobi

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Na grobie Sebastiana leży m.in. wieniec od rozżalonych koleżanek i kolegów. Chłopiec uczył się w Zespole Szkół Technicznych w Suwałkach. Problemów nie stwarzał.
Na grobie Sebastiana leży m.in. wieniec od rozżalonych koleżanek i kolegów. Chłopiec uczył się w Zespole Szkół Technicznych w Suwałkach. Problemów nie stwarzał.
Sebastian odebrał sobie życie przez dorosłych. Na razie nie wiadomo jednak, czy przez tych, którzy nie otoczyli go odpowiednią opieką, czy też przez uchwalających prawo.

Tragedia, która rozegrała się w Suwałkach jest dzisiaj w Polsce jednym z najbardziej "gorących tematów". Ogólnokrajowe telewizje dają relacje na żywo, piszą o tym warszawskie gazety. Na tym tle doszło nawet do politycznej awantury. W ogólnopolskim radiu Jacek Sasin z PiS stwierdził, że winę za śmierć Sebastiana ponosi... Donald Tusk. Bo to rządzona przez niego koalicja przegłosowała ustawę o zapobieganiu przemocy w rodzinie i wprowadziła mechanizm odbierania dzieci rodzicom tylko dlatego, że są oni biedni. Odpór dał m.in. Stefan Niesiołowski z PO. Pomylił zresztą Suwałki ze Słupskiem, ale jakie to w polskiej debacie publicznej ma znacznie? Samobójstwo chłopca jest tylko pretekstem.

- Był fajnym kumplem - opowiadają ze smutkiem koledzy Sebastiana ze szkoły, których polityczne utarczki nie interesują. - Mówił, że chce kimś w życiu zostać, skończyć szkołą zawodową, mieć dobry zawód, zarabiać pieniądze.

Ratują ludzi, ale teoretycznie

Chłopiec odebrał sobie życie w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. To instytucja, która ma pomagać rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji. "Jest ośrodkiem wsparcia świadczącym kompleksową pomoc osobom i rodzinom, które w wyniku zdarzenia losowego, sytuacji rodzinnej lub trudnych przeżyć osobistych, znalazły się w stanie nagłego czy przewlekłego kryzysu i potrzebują wsparcia w przezwyciężaniu tej sytuacji" - można przeczytać na stronie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, któremu centrum podlega. "Celem interdyscyplinarnych działań wspierających jest przywrócenie równowagi psychicznej, umiejętności samodzielnego radzenia z trudnościami i rozwiązywania problemów życiowych poprzez złagodzenie reakcji kryzysowej, obniżenie objawów lęku, niepokoju, ostrych myśli samobójczych".

Sebastian wraz z trójką młodszego rodzeństwa i matką, Agnieszką K., trafił tu 31 grudnia ubiegłego roku. Bo znaleźli się na bruku. Matka wynajmowała mieszkanie w Suwałkach, ale przestała płacić czynsz. Podobna sytuacja powtarzała się zresztą od lat. Agnieszka K. urodziła pięcioro dzieci. Mają one różnych ojców. Czwórka była z nią, piąte zostało przy jej byłym konkubencie. Sebastian był najstarszy.

Pochodząca spod Suwałk kobieta nie pracowała, nie miała stałego miejsca zamieszkania. Utrzymywała się z zasiłków. Tułała się z dziećmi po różnych częściach Polski. W 2011 r. sąd ograniczył jej prawa rodzicielskie poprzez nadzór kuratora. Powód? Niewydolność wychowawcza. Jak mówi Marcin Walczuk, rzecznik prasowy suwalskiego sądu, jednym z powodów było to, że dzieci chodziły zaniedbane i niedożywione. Ale kierowano się też brakiem mieszkania oraz niskimi dochodami.

Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, zauważa jednak, że w tej rodzinie nie dochodziło do klasycznych patologii. Ledwo wiązali koniec z końcem, jednak nie pojawiały się alkohol ani przemoc. Dzieci, a szczególnie Sebastian, były silnie związane emocjonalnie z matką.

Kurator sądowy bacznie się tej rodzinie przyglądał. Postanowił zareagować, gdy znaleźli się na bruku. Sędzia Walczuk zauważa, że w takiej sytuacji sąd musiał podjąć jakąś decyzję. - To byłby dopiero szum, gdyby rodzina pozostała na ulicy, albo, jak to kiedyś się zdarzyło, zamieszkała na terenie ogródków działkowych i któremuś z dzieci coś się stało - dodaje.

Decyzją sądu więc starsza trójka miała trafić do placówki opiekuńczo-wychowawczej, najmłodsze zaś - do rodziny zastępczej. Na okres przejściowy rodzina znalazła się w centrum interwencji kryzysowej. Znajduje się tu kilka pokoi dla ludzi potrzebujących pomocy.

Pewien suwalczanin (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszkał tu wraz z dwójką swoich dzieci przez dłuższy czas. Jak mówi, MOPS interesował się przede wszystkim tym, by jak najszybciej się go pozbyć. Ośrodek złożył nawet do sądu wniosek o sprawdzenie władzy rodzicielskiej. Uznał bowiem, że "brak aktywności w rozwiązywaniu sytuacji mieszkaniowej niewątpliwe negatywnie wpływa na stan emocjonalny dorastających dzieci, stresuje je i zaburza poczucie bezpieczeństwa". To, że jest kochającym ojcem, że do ust nie bierze alkoholu, że dzieci bardzo dobrze się uczą, nie miało znaczenia. - Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na bardzo porządnego kuratora sądowego, który przeprowadzał wywiad środowiskowy - opowiada mężczyzna. - Ale gdyby wniosek MOPS został zaakceptowany, w naszej rodzinie też różne rzeczy mogły się wydarzyć...

Agnieszka K. mówi, że przez tydzień pobytu rodziny w centrum, żaden psycholog nie rozmawiał ani z nią, ani z jej dziećmi. Sami musieli radzić sobie z tym, że lada dzień się rozstaną. Sebastian zapowiadał, iż do żadnej placówki nie pójdzie. A jeśli ktoś będzie chciał go umieścić tam siłą, to sobie coś zrobi. Po chłopca przyszedł ostatecznie pracownik pogotowia opiekuńczo-wychowawczego. Chciał go zabrać. Matki w tym czasie w centrum nie było. Sebastian poszedł do zajmowanego przez rodzinę lokalu i zamknął za sobą drzwi na klucz. Nikogo z licznych pracowników centrum to nie zainteresowało. Wiszącego w łazience syna znalazła dopiero matka, która wróciła z miasta kilkadziesiąt minut później.

Chcieli zamieść pod dywan?

- Pracownicy MOPS mówili mi, żeby tej sprawy nie nagłaśniać, bo i tak niczego to już nie zmieni - twierdzi Agnieszka K.
W dwa dni po tragedii dyrekcja placówki oraz nadzorujące je władze miasta nie miały opinii publicznej niczego do przekazania, oprócz lakonicznego komunikatu, że sprawę bada prokuratura. Nie było ani wyrazów ubolewania, ani zapowiedzi wyjaśnienia wszelkich okoliczności w postępowaniu służbowym. Pachniało to próbą zamiecenia sprawy pod dywan. Taktykę trzeba było jednak zmienić, gdy bulwersującym zdarzeniem zajęły się ogólnopolskie telewizje, a swoją wizytę w Suwałkach zapowiedzieli rzecznik praw dziecka oraz wiceminister pracy i polityki społecznej. MOPS zamieścił wówczas komunikat na swojej stronie. Jakichś ogólnych wypowiedzi udziela też mediom prezydent Suwałk. Ale wyrazy ubolewania wciąż nie padły.

Sprawę badają obecnie rzecznik praw dziecka, ministerstwo oraz prokuratura. Pierwszych konkretów można spodziewać się nie wcześniej, niż za kilka tygodni. Ale Marek Michalak już teraz mówi, że dobro dzieci nie zostało we właściwy sposób zabezpieczone.

Jeśli nie człowiek, to system

Judyta Kruk z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców w Warszawie ma nadzieję, że tragedia Sebastiana wstrząśnie nie tylko instytucjami zajmującymi się opieką społeczną, ale też stanowiącymi prawo politykami. Bo nie ulega wątpliwości, że jakiś element systemu nie zadziałał. Najpierw należałoby przyjrzeć się sądowym rozstrzygnięciom odnoszącym się do ograniczania praw rodzicielskich. Czy w prawie rzeczywiście powinna istnieć możliwość zabierania dzieci ze względu na biedę? Czy określenie "niewydolność wychowawcza" nie jest przypadkiem workiem bez dna, do którego wszystko da się wrzucić? Jak, tak naprawdę, działają ośrodki pomocy społecznej? Czy to kwitnąca biurokracja, czy też pełne zaangażowanych pracowników instytucje, zawsze gotowe wspierać rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji? I czy nie za łatwo wszczyna się procedurę ograniczenia praw rodzicielskich, by pozbyć się ewentualnej odpowiedzialności za los podopiecznych?

W tej sprawie, jak mówi Kruk, ktoś z całą pewnością ponosi winę. Jeśli nie człowiek, to system. Najgorzej będzie jednak wtedy, gdy tego się nie ustali. Wówczas, prędzej czy później, w Polsce dojdzie do kolejnej tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna