Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marianna Olechno. Niezwykłe życie niezłomnej, pełnej pasji kobiety

Redakcja
Siostra Marianna Olechno
Siostra Marianna Olechno
Przed II wojną światową prowadziła w Wasilkowie sierociniec. W jej domu działało też pierwsze w mieście kino. Marianna Olechno urodziła się w 1884 roku jako najmłodsza córka Kazimierza i Katarzyny Olechnów. Miała aż jedenaścioro rodzeństwa. Rodzina mieszkała we wsi Bagno, w dzisiejszej gminie Jaświły.

Cudownie uratowana

Mała Marianna od zawsze była wątłym i chorowitym dzieckiem. W wieku 15 lat została sparaliżowana. Było to 28 marca 1899 roku, we wtorek w Wielkim Tygodniu. Dziewczyna od rana prała bieliznę. Musiała jeszcze iść do strumyka, by ją wypłukać i wykrochmalić. Aż tu nagle popasająca się na podwórzu świnia chwyciła miskę z krochmalem i zaczęła uciekać. Mania za nią. W końcu udało się poskromić zwierzę. Ale dziewczyna zgrzała się przy tym niemiłosiernie. A potem wzięła bieliznę i poszła do strumyka. Woda była lodowata. Weszła do niej po kolana. Znieruchomiała. Stała tak do wieczora. Dopiero po zachodzie słońca, przeszyta okrutnym bólem, z wielkim wysiłkiem wyszła z wody i resztkami sił wróciła do domu. Położyła się w łóżku i nie potrafiła zrobić najmniejszego ruchu. Nic nie pomógł sprowadzony lekarz. Wtedy matka opowiedziała jej historię. Otóż, kiedy Mania była jeszcze "w brzuchu", jej matka poszła do Dolistowa. W pobliżu tej wsi, na "bocianiej łące" objawiła się Matka Boska. Katarzyna Olechno modliła się do niej o łaskę i powierzyła nienarodzone jeszcze dziecko opiece Niepokalanemu Sercu Maryi. Wyraziła też pragnienie, że w przypadku przyjścia na świat dziewczynki, wychowa ją na zakonnicę. Dlatego, gdy Mania została sparaliżowana, matka podpowiadała jej, by powzięła postanowienie o wstąpieniu do zakonu, dzięki czemu mogłaby wyzdrowieć. Choć myśl, że miałaby zostać zakonnicą, przerażała ją, że gdy wyzdrowieje, wstąpi do zakonu.

Matka zabrała Manię na Jasną Górę i do Ostrej Bramy w Wilnie. W tym mieście trafiła do wybitnego lekarza, który zaproponował jej rewolucyjną jak na owe czasy kurację. Dziś nazwalibyśmy ją hydroterapią. Polegała na obmywaniu ciała zimną wodą. Po dwóch tygodniach, po raz pierwszy od trzech lat, Mania samodzielnie stanęła na nogi i zrobiła kilka kroków. Zaczęła biec. Do końca życia głęboko wierzyła, że to Matka Boska dała jej zdrowie.

Emigracja z przygodami

Jakiś czas później dostała list od brata z USA. Dołączony był do niego bilet na kajutę pierwszej klasy.

Wyjechała w 1911 roku. Brat mieszkał wraz z żoną i dwoma synami w mieście Schenectady w stanie Nowy Jork. I zamiast poszukać siostrze pracy, chciał, by usługiwała jego rodzinie. Nerwy puściły jej, kiedy brat, prawdopodobnie za namową żony, zaczął nakłaniać ją do zamążpójścia. Wiosną 1912 roku Marianna spakowała się i wyszła. Nie miała przy sobie złamanego centa. Nie znała też angielskiego. Schroniła się w kościele. Tam znalazły ją siostry zmartwychwstanki, z którymi później wyjechała na przedmieścia Chicago, gdzie zaczął się właśnie budować klasztor. Ze względu na kiepski stan zdrowia odmówiono jej jednak przyjęcia do nowicjatu. Marianna zaczęła więc szukać pracy. Była sprzątaczką i posługaczką w hotelu.

Do Polski wróciła w 1933 roku - tu były idealne warunki do założenia zakonu. Przyjechała do Wilna, by prosić arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego o zgodę. To właśnie ten duchowny w 1931 roku erygował Stowarzyszenie Pracownic Katolickich pod wezwaniem Niepokalanej Maryi i świętej Teresy od Dzieciątka Jezus. Członkinie prowadziły kluby religijne, propagowały prasę katolicką oraz pracowały z dziećmi. Większość oddziałów stowarzyszenia powołano na Ziemi Białostockiej. Arcybiskup nie tylko chciał, by Marianna została członkinią Pracownic Niepokalanej, ale też pozwolił jej założyć własny oddział.

Przyjechała do Wasilkowa. Pierwszą wizytę rozpoczęła od spotkania z ks. Antonim Gajlewiczem, proboszczem parafii Przemienienia Pańskiego, który od razu zaskarbił sobie jej sympatię. Wychodząc z plebanii spytała przechodniów, czy w Wasilkowie jest może jakaś wolna działka do kupienia. Od razu wskazano jej dom naprzeciwko kościoła. Kupiła go bez wahania. Zaczęła werbować dziewczyny. Rozpoczęła też starania o uzyskanie zgody na założenie stowarzyszenia. Jednocześnie zaczęła pomagać najuboższym. Finansowała wyjazdy dzieci na Jasną Górę i do Ostrej Bramy w Wilnie. Zaczęła też przyjmować pod opiekę sieroty. Uruchomiła żłobek i jadłodajnię.

Cud techniki

Wieści o Mariannie rozeszły się po Wasilkowie i okolicach. Jej dom nazywano "Domem Dobroczynności". Odbywały się tu różnego rodzaju prelekcje i odczyty. Były nawet potańcówki. Powstało tu też pierwsze w Wasilkowie kino. Mieszkańcy oglądali filmy o tematyce religijnej. Dom zaczął dosłownie pękać w szwach, kiedy Marianna kupiła ówczesny cud techniki - radio. Jednocześnie nie ustawała w próbach utworzenia oddziału Pracownic Niepokalanej. I dopięła swego. 14 sierpnia 1939 roku, przed ołtarzem wasilkowskiego kościoła stanęło dziesięć nowicjuszek. Wśród nich była Marianna, która spełniła swą obietnicę i założyła habit. Podczas obłóczyn przyjęła imię Teresa, dla uczczenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Zakonnicą się jednak nie stała.

Pracownice Niepokalanej to nie był zakon. Marianna starała się to zmienić i znów interweniowała w Wilnie, ale nie udało się jej tego dokonać. Tymczasem 1 września wybuchła II wojna światowa. 16 września do Wasilkowa wkroczyły oddziały Wehrmachtu, a 22 września - Sowieci. Marianna kazała wszystkim swoim dziewczętom wrócić do domów. Sama też musiała uciekać. Dom został zajęty przez Armię Czerwoną, natomiast tropem Marianny ruszyło NKWD: przez długi okres była ona bowiem obywatelką amerykańską, propagowała polskość i była osobą bardzo zaangażowaną w rozwój życia religijnego. Na szczęście udało jej się zbiec. Początkowo ukrywała się w podziemiach kościoła w Knyszynie, później była też w Goniądzu i Mońkach.

W 1944 roku cały parter jej domu został zajęty przez sztab sowiecki. W tym samym roku wróciła tam też siostra Olechno. Pierwszą sierotę przygarnęła już w drodze z Knyszyna do Wasilkowa. W ciągu kilku miesięcy miała już 30 dzieci. Sztabowcy pozwolili jej zająć pomieszczenia na pierwszym piętrze. Dom Dobroczynności został przemianowany na Sierociniec pod Opieką św. Antoniego. Gdy sierotom brakowało jedzenia, siostra prosiła o pomoc ludzi.

Kiedy sowieccy żołnierze w roku opuścili Wasilków, siostra miała nadzieję, że cały dom będzie mogła przeznaczyć na sierociniec. Niestety, władza komunistyczna zabrała większość jej podopiecznych do Państwowego Domu Dziecka w Olecku. Chodziło o pozbawianie środowisk kościelnych wpływu na wychowanie dzieci. Siostrze udało się jednak zatrzymać sześcioro. Choć próbowała prowadzić działalność jak przed wojną, czasy były zupełnie inne. W Wasilkowie była nękana przez komunistów, więc w 1953 roku wyjechała do Moniek, gdzie miała działkę kupioną jeszcze przed wojną. Już w 1948 roku zaczęła tam budować dom. Do Wasilkowa przyjeżdżała jednak co jakiś czas, by władza wiedziała, że nie da znacjonalizować jej wasilkowskiego mienia.

Marzenie spełniło się

W Wasilkowie została Stefania Perkowska. Opiekowała się jedną sierotą - Romcią Murzińską. Pozostałe 5 siostra Olechno wzięła ze sobą do Moniek. Do jej nowego domu zaraz zaczęły przybywać kobiety z zamiarem wstąpienia do Stowarzyszenia Pracownic Niepokalanej. Natomiast 26 sierpnia 1963 roku przybyła siostra Alojza Niesłuchowska, matka generalna Zgromadzenia Sióstr św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Terezjanki - bo tak je w skrócie nazywano - szukały nowych miejsc po tym, jak musiały uciekać z Wołynia po pierwszych dniach rzezi zgotowanej przez ukraińskich nacjonalistów. Siostra Olechno i inne Pracownice Niepokalanej postanowiły przystąpić do Zgromadzenia. I tak oto 25 marca 1971 roku marzenie Marianny się spełniło. Złożyła śluby wieczyste i stała się zakonnicą. Przyjęła zakonne imię Immaculata. Wypełniła swoją obietnicę. Miała wtedy 87 lat. Jednocześnie przekazała terezjankom oba swoje domy i do końca życia obserwowała, jak zakon się rozrasta. W wieku 90 lat chciała jeszcze pojechać do USA, by kwestować na budowę nowej siedziby terezjanek w Mońkach. I gdyby zgodziła się na to siostra przełożona i udało się jej uzyskać paszport, pewnie by udała się za ocean. Taką właśnie była osobą. Zmarła 23 listopada 1983 roku, w setnym roku życia. Pochowano ją na monieckim cmentarzu.

Korzystałem z: Marek Hyjek "Aby nieść miłosierdzie. Biografia siostry Immaculaty Marianny Olechno 1884-1983" Wydawnictwo św. Jerzego w Białymstoku, Białystok 2013.

Zdjęcia pochodzą również z tej publikacji, za zgodą autora.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna