Adam Szałanda, dyrektor szpitala
Adam Szałanda, dyrektor szpitala
Zaczekajmy na efekty prokuratorskiego śledztwa, które wykaże, czy personel szpitala popełnił błąd, czy nie. Mam nadzieję, że nie, ponieważ staramy się dbać o pacjentów, jak najlepiej.
Mężczyzna przeżył, ale wydolność jego serca jest teraz trzykrotnie niższa, niż być powinna.
- Jestem wrakiem człowieka - mówi Stanisław Jarząbski. - Nie mam siły chodzić, każdego dnia przyjmuję garść tabletek. Na dodatek, brakuje mi pieniędzy, by lekarstwa wykupić. W szpitalu zrujnowali mi życie.
Suwalczanin domaga się ukarania winnych. O sprawie zawiadomił organy ścigania.
- W połowie stycznia tego roku wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Jesteśmy na etapie gromadzenia dokumentacji medycznej z placówek, w których ten pan był hospitalizowany. Wkrótce będziemy przesłuchiwać świadków.
Jarząbski ma 56 lat, mieszka w Suwałkach. Choruje na cukrzycę i ma problemy z trzustką. Z tego powodu trafił na oddział wewnętrzny i gastroenterologii.
- Serce miałem zdrowe - zapewnia. - Tak przynajmniej wynikało z kompleksowych badań, które robiłem pół roku wcześniej. Zresztą, nigdy nie odczuwałem żadnych dolegliwości.
W sobotę wieczorem źle się poczuł. Mówi, że wcześniej zażył jakąś szaro-niebieską tabletkę.
- Strasznie bolało w klatce piersiowej - wspomina. - Zacząłem tracić czucie w lewym boku. Około 5. nad ranem nie mogłem już wytrzymać z bólu i poszedłem po pomoc na dyżurkę.
Mężczyzna twierdzi, że pielęgniarka postanowiła zrobić badanie aparatem ekg. Rzekomo coś jej nie wychodziło, więc wyrzuciła wydruk do kosza i poprosiła o pomoc koleżankę. Siostry miały ponownie podłączyć urządzenie, a wynik badania znowu trafił do kosza.
- Nie wiem o co chodziło, ale miałem wrażenie, że aparat zatrzymuje się - dodaje Jarząbski.
Później pielęgniarki wsparte ratownikiem medycznym zrobiły mężczyźnie trzecie badanie ekg. Co wykazało, nie wiadomo. Mężczyzna wrócił na salę i czekał na przyjście lekarza.
- Pojawił się około dziewiątej rano - precyzuje nasz rozmówca. - Gdy poskarżyłem się na ból stwierdził, że mam zawał. I dodał, że tak się zdarza.
Później lekarz wezwał karetkę, która przewiozła wijącego się z bólu Jarząbskiego do Ośrodka Kardiologii Inwazyjnej w Augustowie. Tam trafił prosto na stół operacyjny. W karcie szpitalnej kardiolog Krzysztof Turuk z augustowskiej placówki stwierdził, że pacjent trafił "w szóstej godzinie bólu zawałowego". Z medycznych dokumentów wynika też, że po zabiegu współczynnik wydolności serca Jarząbskiego wynosi zaledwie 20 procent, podczas gdy u zdrowego człowieka jest dwa, a nawet trzy razy wyższy.
Jarząbski nie ukrywa, że będzie dochodził od szpitala zadośćuczynienia.
- Chcę pieniędzy na leczenie - mówi. - Renta, którą obecnie otrzymuję jest zbyt niska, a pracować nie mogę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?