Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świat się boi wieprzowiny

Barbara Kociakowska [email protected]
sxc.hu
Przed wejściami do chlewni rolnicy porozkładali maty dezynfekcyjne, a pasze zabezpieczyli przed dostępem dzikich zwierząt. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby wirus afrykańskiego pomoru świń przedostał się do hodowli. Już teraz nikt nie chce kupować od nas wieprzowiny.

Dwa martwe dziki, zarażone wirusem afrykańskiego pomoru świń, wywróciły do góry nogami życie podlaskich rolników. Chlewnie zaczęły przypominać dobrze pilnowane twierdze. Na znacznym obszarze województwa utworzono strefę zapowietrzoną - rolnicy posiadający tutaj gospodarstwa muszą się stosować do szeregu nakazów i zakazów. A najgorsze jest to, że nikt nie chce kupować od nich świń. W minionym tygodniu, według szacunków Podlaskiej Izby Rolniczej, rolnicy z terenu strefy zapowietrzonej mieli gotowych do sprzedaży 40 tys. tuczników. Niestety, nie było na nie chętnych.

Wirus przyszedł z Białorusi

Już od samego początku wszyscy podejrzewali, że chore na pomór dziki przyszły do nas z Białorusi. Pierwszego znaleziono niespełna kilometr od granicy, w pobliżu wsi Grzybowszczyzna (gm. Szudziałowo), drugiego trochę dalej - na terenie gminy Krynki. Przypuszczenia te potwierdziły badania przeprowadzone w instytucie w Puławach.

- Wirus stwierdzony u padłych dzików ma cechy wirusa występującego w Europie Wschodniej - poinformował podczas spotkania z podlaskimi rolnikami Krzysztof Pilawa, wojewódzki lekarz weterynarii. - Oznacza to, że choroba przywędrowała do nas z tamtego kierunku.

Tego zresztą obawialiśmy się od dłuższego czasu. Na Białorusi przypadki afrykańskiego pomoru świń odnotowano już latem minionego roku. Wojewoda podlaski zdecydował wówczas, że należy badać wszystkie padłe i upolowane dziki pod kątem obecności wirusa. Chodziło o to, by szybko wyłapać pierwszy przypadek tej choroby i odpowiednio się przed nią zabezpieczyć. Rolnicy czując zagrożenie, już wówczas domagali się przeprowadzenia większych odstrzałów dzików. Jednak nie udało im się tego uzyskać. Wojewódzki lekarz weterynarii tłumaczył, że przyniesie to odwrotny skutek, bo jeśli zmniejszymy populację naszych dzików, wówczas na ich miejsce zaczną przychodzić do nas te zza granicy.
Po stwierdzeniu w Polsce wirusa pomoru świń, temat odstrzału dzików powrócił. Jak zauważają rolnicy, na Białorusi i Litwie prowadzane są odstrzały, więc wystraszone dziki przekraczają granicę.

Kupcy omijają nasz teren

Zaraz po wykryciu w Polsce wirusa afrykańskiego pomoru świń, powiatowy lekarz weterynarii w Sokółce ustanowił strefę zapowietrzoną (w promieniu 3 km od miejsc, w których znaleziono chore dziki) oraz strefę zagrożoną (w promieniu 7 km). Później wojewoda podlaski, na wniosek krajowego lekarza weterynarii, ustanowił rozległy obszar zagrożenia, określany jako strefa buforowa. Obejmuje ona powiaty: sejneński, hajnowski, bielski, siemiatycki oraz gminy Płaska, Lipsk, Sztabin w powiecie augustowskim, Czarna Białostocka, Supraśl, Zabłudów, Michałowo, Gródek w powiecie białostockim. Do strefy buforowej włączono też dwa powiaty w woj. lubelskim i jeden w mazowieckim. Rolnicy nie mają wątpliwości - tak rozległy obszar został wyznaczony po to, by zrobić dobre wrażenie na Unii Europejskiej (w rozporządzeniu wojewody obszar zapowietrzony pokrywa się z tym wyznaczonym przez Komisję Europejską).

Dla rolników to duży problem, bo pierwotnie nie mogli sprzedać świń poza strefę buforową. Na terenie strefy jest tylko kilka małych zakładów, które nie chciały kupować żywca. W minionym tygodniu minister rolnictwa, przyjeżdżając na spotkanie z podlaskimi producentami trzody, przywiózł im dobrą wiadomość - świnie mogą opuszczać strefę buforową. Jeśli jadą do rzeźni, wymagana jest jedynie zgoda powiatowego lekarza weterynarii. Mięso tych zwierząt musi być poddane obróbce termicznej, nie może zostać wyeksportowane, a ponadto musi zostać odpowiednio oznakowane. Minister zapowiedział wsparcie rządu, które pomoże rolnikom sprzedać przynajmniej część nadwyżek. Woj. podlaskie jest w najgorszej sytuacji, ale skutki stwierdzenia pomoru u dwóch padłych dzików odczuwają producenci trzody z całego kraju. Kolejne państwa rezygnują z importu naszej wieprzowiny, a jej cena pikuje w dół.

- Nie możemy mieć gwarancji, że za tydzień, czy dwa, nie znajdziemy kolejnego chorego dzika - mówi Krzysztof Jażdżewski, zastępca krajowego lekarza weterynarii. - Jeśli tak się nie stanie, do końca kwietnia, po zrobieniu analiz, można będzie zdecydować o zmniejszeniu strefy buforowej.

To optymistyczny wariant. Najbardziej pesymistyczny to przedostanie się wirusa do hodowli. Na razie nie stwierdzono afrykańskiego pomoru u trzody chlewnej, choć przebadano wszystkie świnie utrzymywane w strefie zapowietrzonej i zagrożonej. Rolnicy robią wszystko, by tak pozostało. Przed wejściami do chlewni porozkładali maty dezynfekcyjne, a pasze zabezpieczyli przed dostępem dzikich zwierząt. Hodowcy trzody doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia. Na afrykański pomór świń dotąd nie wynaleziono szczepionki i w najbliższych latach z pewnością ona nie powstanie. Chore sztuki nie mają żadnych szans na przeżycie. Po stwierdzeniu choroby całe stada się wybija. Natomiast dla ludzi ten wirus nie jest groźny.

- Jeśli pomór zostałby stwierdzony w gospodarstwie, wówczas w danym regionie zostałyby wprowadzone restrykcje na trzy lata - tłumaczył rolnikom Krzysztof Jażdżewski.
Po uśpieniu chorych zwierząt w danym gospodarstwie, kolejne można byłoby wprowadzić dopiero po 40. dniach. Po następnych 45. dniach musiałyby zostać przeprowadzone badania mające wyjaśnić, czy w gospodarstwie tym mogą być utrzymywane świnie.

Pilnujmy gospodarstw!

- Warto pilnować lekarzy weterynarii, by wchodząc do gospodarstwa zmieniali obuwie, a później je dezynfekowali, ajeśli pobierają świniom krew, by zmieniali igły - mówił Krzysztof Jażdżewski. - Trzeba zwracać uwagę na to, by weterynarze nie roznosili choroby. Bo wirus ASF nie przenosi się przez powietrze, ale na butach i ubraniu można go wnieść do gospodarstwa.

A to dlatego, że źródłem zarażenia mogą być m.in wydzieliny i wydaliny chorych osobników, które mają krwistą biegunkę i wyciek z nozdrzy.

Źródłem zakażenia mogą być też odpady żywnościowe - tzw. zlewki. Wiadomo, że w dużych gospodarstwach świnie nie są karmione zlewkami, ale w tych najmniejszych - produkujących na własne potrzeby - może być różnie. W mięsie mrożonym wirus afrykańskiego pomoru świń może przetrwać aż 1000 dni. Zastępca krajowego lekarza weterynarii apelował też, by nie wyrzucać resztek jedzenia za płot, bo będą one ściągać dziki do zabudowań.

Gospodarze jednak obawiają się czegoś innego:
- Wirus do gospodarstw może przenieść się wówczas, gdy rozpoczną się prace polowe - mówi Maciej Kalinowski z Sokołowa Podlaskiego. - Rolnicy zaczną zbierać płody: trawę, kukurydzę, ziemniaki. Przecież mogą one mieć kontakt z kałem dzika...
Prawdopodobnie przypadek taki miał miejsce na Białorusi. Wirus afrykańskiego pomoru świń przedostał się do gospodarstwa w sprasowanej słomie. Jednak, jak się okazuje, jest na to sposób, bo wirus znajdujący się w kale nie powinien przetrwać dłużej niż 40 dni. Należy więc przetrzymać przez ten czas płody rolne, nie dopuszczając, by trzoda chlewna miała z nimi kontakt.

Nie jest łatwouwolnić się od wirusa

W Polsce, do tego roku, nie stwierdzono wirusa afrykańskiego pomoru świń. Przez wiele lat zmagało się z nim natomiast południe Europy. Na naszym kontynencie choroba pojawiła się po raz pierwszy w 1957 roku, po jej zawleczeniu z Angoli do Portugalii. Z Portugalii wirus ASF przedostał się do Hiszpanii, a następnie do innych krajów Europy. W Hiszpanii z pomorem walczono do 1995 r., a w Portugalii do 1999 r.

Po raz kolejny wirus ASF pojawił się w Europie kilka lat temu na terytorium Gruzji, a stamtąd przedostał się do niemal wszystkich państw Kaukazu i na terytorium Federacji Rosyjskiej. Następnie wirus pojawił się na Ukrainie i Białorusi i w końcu u nas. Obliczono, że przemieszczając się z Rosji z każdym rokiem pokonywał około 350 km.
Jakie są objawy afrykańskiego pomoru świń?Pierwszym jest wysoka gorączka. Może być trudno ją zauważyć, bo zwierzętom w tym czasie dopisuje apetyt. Objawy charakterystyczne dla ASF pojawiają się dopiero na dwie doby przed śmiercią. Są to wybroczyny, sinica podbrzusza i uszu, wypływ krwawego płynu z nozdrzy i biegunka z domieszką krwi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna