Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ASF na Podlasiu. Urzędnicy obiecują, a świń nadal nikt nie kupuje

(hel)
Tymczasem rolnicy są zdesperowani. Zastanawiają się, czy nie wypuścić tuczników do lasu, czy miast.
Tymczasem rolnicy są zdesperowani. Zastanawiają się, czy nie wypuścić tuczników do lasu, czy miast. sxc.hu
Problem hodowców ze strefy buforowej wciąż nie jest rozwiązany.

Nie rozpoczął się wczoraj, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, skup interwencyjny tuczników ze strefy zagrożonej afrykańskim pomorem świń. Kiedy to nastąpi, nikt nie potrafi powiedzieć. Rzecznik prasowy ministra rolnictwa informuje tylko, że nie chodzi o skup, a "zdjęcie nadwyżek". A biuro prasowe ministra gospodarki dodaje, że wciąż trwają rozmowy z właścicielami zakładów przetwórczych.

- Jesteśmy oszukiwani przez decydentów - mówi wprost Andrzej Staniewicz, hodowca ze wsi Radziuszki (gm. Sejny). - Wszyscy obiecują, ale nikt nie dotrzymuje słowa.

Jak pisaliśmy, zakłady przetwórstwa nie chcą kupować wieprzowiny z tzw. strefy buforowej, choć po obróbce mięsa w temperaturze 80 stopni Celsjusza można je spożywać. Hodowcy natomiast alarmują, że jak najszybciej trzeba ubić około 40 tysięcy sztuk. W chlewniach jest zbyt ciasno, zwierzęta zaczynają padać. Poza tym, rolnicy nie mają pieniędzy na zakup paszy i miejsca na wstawienie nowych miotów. W miniony czwartek odbyło się spotkanie rolników z wicewojewodą Wojciechem Dzierżgows-kim. Uczestniczyli w nim także przedstawiciele ministerstwa rolnictwa oraz Agencji Rezerw Materiałowych.

Wówczas padły deklaracje, że od 10 marca rozpocznie się skup interwencyjny. Przedstawiciele ARM zapewniali, że mają porozumienie z zakładem przetwórczym. Póki co jednym, ale rozmowy z kilkoma innymi zakładami trwają. Tymczasem wczoraj okazało się, że były to puste deklaracje. Gdy próbowaliśmy dowiedzieć się, gdzie są te zakłady, ministerstwo rolnictwa odsyłało nas do ministerstwa przemysłu, a to odwrotnie. W końcu udało nam się ustalić, że nie ma jeszcze żadnego zakładu, który przyjmie mięso z zagrożonego rejonu. - Rozmowy w tej sprawie wciąż są prowadzone - zapewniał Ryszard Kwieciński z biura prasowego ministra gospodarki.

Tymczasem rolnicy są zdesperowani. Zastanawiają się, czy nie wypuścić tuczników do lasu, czy miast.
- Nawet jeżeli dwa, czy trzy zakłady kupią naszą wieprzowinę to i tak nie rozwiąże problemu - mówi Staniewicz.

Nadwyżka zwierząt jest już tak duża, że może zabraknąć mocy przerobowej. Poza tym, zgodnie z przepisami, transporty muszą być kierowane do konkretnych gospodarstw. To znaczy przewoźnik nie może zbierać tuczników z całej wsi, tylko z każdego gospodarstwa musi wozić prosto do rzeźni. - Komu zachce się jechać po 20, czy 50 tuczników? - pyta Staniewicz. - To oczywiste, że mniejsi hodowcy będą pomijani.

Do sprawy będziemy wracać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna