Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z białostoczaninem, Tomaszem Omeljaniukiem, który budował hinduski sierociniec

Redakcja
Tomek wśród sierot w Indiach. Jest ich tam dużo i są pozostawione same sobie. Choć w większości dzieci są jeszcze całkiem małe, dużo już w życiu przeszły. I to niekoniecznie dobrych rzeczy.
Tomek wśród sierot w Indiach. Jest ich tam dużo i są pozostawione same sobie. Choć w większości dzieci są jeszcze całkiem małe, dużo już w życiu przeszły. I to niekoniecznie dobrych rzeczy.
O rozwarstwieniu społecznym, plastrach miodu z larwami i ruchu ulicznym z Tomaszem Omelianiukiem, programistą, podróżnikiem, fotografem i wolontariuszem, który odwiedził niedawno Indie, rozmawia Urszula Krutul.

Jakie są twoje Indie? Te które poznałeś? Co ci się tam podobało, a co nie przypadło do gustu?

- Indie zapamiętałem przede wszystkim jako kraj kontrastów. Z jednej strony ogromnej biedy, cierpienia. Panuje tam podział na kasty, gdzie jedni ludzie są traktowani jako nietykalni, a inni są całkiem wyrzuceni ze społeczeństwa. Dzieci są często okaleczane i zostawione same sobie. Zdarzają się nawet ofiary z ludzi. I to jest przerażające. Z drugiej strony Indie to kraj o pięknej kulturze, miejsce gdzie spotykaliśmy ludzi o wielkich sercach. Dzieci, które poznaliśmy w sierocińcu miały niesamowite historie, często bardzo wzruszające. Zetknęliśmy się z dziećmi, których rodzina została wycięta maczetami na ich oczach. Poznaliśmy też dziewczynkę, której ojciec zarąbał matkę na jej oczach i kolejną, która zmuszana była do pracy w domu publicznym. Byliśmy też podczas naszej podróży w dżungli, gdzie panuje kultura zupełnie inna niż nasza, europejska. To mnie z kolei zachwyciło i cząstka serca tam została. Wróciłem z Indii na pewno bogatszy o jakieś poznanie.

Jak tam trafiłeś? Nie była to chyba zwykła, turystyczna wyprawa...

- Spotkałem swojego znajomego, który mieszka niedaleko Warszawy. Ma sporą firmę budowlaną. Kilka lat temu zdecydował, że będzie jeden miesiąc w roku poświęcał na pracę charytatywną przy budowie czegoś w biedniejszych krajach. Organizował między innymi wyjazd na Ukrainę. Dwa lata temu budował coś w Boliwii, a rok temu padło na Indie. Tam chodziło o wybudowanie sierocińca. Powiedział, że ma jeszcze wolne miejsca i długo się nie zastanawiałem. Dołączyłem do ekipy.

Jaka jest indyjska dżungla?

- W dżungli byliśmy przez pięć tygodni. Na pewno nie jest to miejsce, jakie wyobraża sobie przeciętny człowiek. Nie wygląda jak dżungla amazońska, czy ta w Kongo. Jest trochę mniejsza, występuje tam dużo pagórkowatych terenów, można nawet powiedzieć, że to kraina tysiąca wzgórz, poprzecinanych strumykami. Na jednym z nich budowaliśmy ten nowy ośrodek. Jest tam niezliczona ilość ptaków, małp. Są też dzikie zwierzęta. Ale dżungla to też ludzie, którzy mieszkają w wioskach nieopodal. Dzisiejszy sposób życia tamtejszych plemion niewiele różni się od tego, co było pierwotnie.

Czy sierocińce to miejsce pierwszej potrzeby w Indiach?

- Tak. Zdecydowanie. Jest bardzo dużo sierot. Osoby z najniższych kast i niechciane dzieci są zostawiane same sobie. To smutne. Hindusi bardzo rzadko pomagają osobom z najniższych kast.
Dzieje się tak dlatego, bo wierzą, że to jest karma tych osób i, że one muszą przeżyć swoje życie w tej najniższej kaście, w cierpieniu, żeby zasłużyć sobie na nowe, w lepszej kaście w kolejnym wcieleniu.

Wśród sierot przeważają dziewczynki?

- Tak. Pewnie jest to związane ze zwyczajami panującymi w Indiach. Żeby wydać dziewczynkę za mąż, rodzina niejednokrotnie musi przygotować ogromny posag. Poza tym dziewczynki są uważane za większe obciążenie dla rodziny. Jest z nich i z ich pracy mniejsza korzyść. A utrzymywać trzeba. Dziewczynki generują koszty, a niekoniecznie przynoszą zyski. Dlatego są porzucane często od razu po urodzeniu. To strasznie smutne.

Szok kulturowy pewnie był ogromny? Czym Indie cię zaskoczyły?

- Pierwszy szok to na przykład ich ruch uliczny. Na ulicach jest gwarno, łatwo pod coś wpaść. Tam toczy się znaczna część życia. Kuchnia też jest inna niż w Europie. Różni się sposób ubierania, podejście do kobiet, płciowy podział obowiązków.
W dżungli na przykład widzieliśmy kobiety, które tachały wielkie kosze drewna, szły obładowane, cały czas pracowały. A mężczyźni w tym czasie szli sobie obok beztrosko z parasolką, albo świecili im latarkami, żeby mogły trafić na drogę. Kiedy pytaliśmy mężczyzn, czy nie wstyd im, że ich żony tak ciężko pracują, odpowiadali, że u nich kulturowo jest tak przyjęte. Dodawali też, że kobiety nie pozwolą im, żeby pomogli w wyrębie i transporcie drzewa. To jest od wieków przyjęty obowiązek kobiety. I trzymają się tego.

Jacy są Hindusi? Tacy, jakich znamy z filmów bollywoodzkich, czy zupełnie inni?

- Nie poznaliśmy zbyt wielu tradycyjnych Hindusów. Na początku, w sierocińcu, poznaliśmy dzieci. Pomimo wielu tragedii, które powinny odcisnąć się traumą na całe życie, nie poddawały się. Były radosne, spokojne, bezinteresowne. Widziałem jak bardzo pomogła im miłość innych ludzi i wiara w dobrego Boga. Widać było jak stają się silnymi ludźmi. Z marzeniami, z chęcią pójścia na studia, rozwijania się. Ludzie w dżungli też byli specyficzni. Silni, ciężko pracujący i serdeczni.

Czy oni są zapatrzeni na Zachód, czy idą swoim torem, bez patrzenia na mody czy zachowania?

- Do tych, z którymi się spotykaliśmy chyba jeszcze to wszystko nie dociera. Żyją swoim trybem kulturowym. Ich marzenia są inne. Wszystko jest wolniejsze i spokojniejsze niż w naszej kulturze. Może trochę skromniejsze.

Jeśli chodzi o dżunglę, to byłeś w regionie Meghalaya - krainie gdzie panuje król, a ludzie nigdy się ze sobą nie żegnają. Dlaczego?

- Próbowaliśmy nauczyć się kilku podstawowych zwrotów w języku Hindusów z dżungli. Wtedy dowiedzieliśmy się, jak jest "dzień dobry", "dziękuję".
Jednak kiedy pytaliśmy o "do widzenia", to nie wiedzieli o co chodzi. Powiedzieli, że nie ma u nich takiego zwrotu. Wszyscy mieszkają w jednym miejscu i nie ma potrzeby, żeby się ze sobą żegnać. Nawet na chwilę.

A jak wyglądają domy i budynki w Indiach? Czy też zaskakują?

- W wioskach pod Kalkutą to są w dużej mierze bambusowe domki, zbudowane z użyciem gliny i drewna. Są bardzo proste. Budynki w samej dżungli bardziej przypominały szałasy kryte trzciną, robione też z bambusa. W miastach była duża różnorodność i swoboda. Dużo jest starych budynków. Widzieliśmy jedną dzielnicę postkolonialną z willami, tarasami, palmami.

Czym Hindusi się trudnią?

- Tutaj też jest bardzo duża różnorodność. W Indiach około 1/4 ludzi, czyli 250 milionów żyje w skrajnym ubóstwie. Ci ludzi mają problem z pracą, a jeśli już pracują, to bardziej przypomina to żywot niewolniczy. Są zatrudnieni w fabrykach zachodnich koncernów, gdzie pracują za bardzo niskie stawki, przy najprostszych czynnościach - składaniu czegoś, czy szyciu. Na wsiach ciągle najpopularniejsze jest rolnictwo. Ludzie uprawiają ryż, hodują krowy, kury.

A co w Indiach jadłeś?

- Ryż stanowi podstawę jadłospisu. Typowy Hindus je go na śniadanie, obiad i kolację. To taki ich odpowiednik naszego chleba. Kuchnia jest w dużej mierze, wegetariańska. Jedzą dużo grochu, fasoli, zupy i duszone warzywa. Z ciekawych dań, których próbowałem w dżunglii, warto wymienić duszone kwiaty bananowca. Były bardzo dobre.

A najdziwniejsza rzecz? Zdecydowanie będą to dzikie plastry wosku zmieszanego z miodem i z żywymi larwami pszczół. Wśród mieszkańców jest to uważane za rarytas i przysmak. Ugryzłem ze dwa razy i odpuściłem. Smak był dziwny. Taka mieszanka słodyczy miodu ze słonym smakiem larw.

A czy w Indiach pija się alkohol?

- Jadąc do Indii miałem przekonanie, że będzie tam mało alkoholu. Myliłem się. Wędrując po wioskach wokół Kalkuty widziałem, że ten alkohol jest. Dużo było też na ulicach osób pod jego wpływem. W dżungli było tego mniej. Jednak najwięcej pije się wody. Czasem piliśmy też soki owocowe. Indie są dość tanim krajem.

Żywność, owoce i jedzenie w restauracjach jest bardzo tanie. Już za 2, 3 dolary można zjeść smaczny, świeży posiłek. Bardzo lubiłem jadać w kramikach ulicznych, których jest bardzo dużo i serwują jedzenie przygotowywane praktycznie na oczach klienta. Stąd pewność, że wszystko jest świeże.

Wspomniałeś też o strojach. Jak ubierają się Hindusi?

- Spotkaliśmy się z dwoma rodzajami strojów. Z jednej strony to zwykłe, codzienne ubiory - nieco przypominające styl europejski. A z drugiej mamy odświętne szaty - w przypadku kobiet to długie, kolorowe sari, często ze złoconymi elementami, a u mężczyzn długie, lniane i bawełniane tuniki.

A kiedy już przywdzieją swoje odświętne stroje, to w jaki sposób się poruszają?

- Bardzo ważnym elementem transportu są pociągi. Często są przepełnione, turyści powinni odpowiednio wcześniej zadbać o bilety. Raz podróżowałem samolotem, ponieważ juz nie było biletów na pociągi. Po Indiach jeździ też dużo autobusów. Miałem też taką ciekawą sytuację. Wynająłem rikszę i mężczyzna, który mnie nią wiózł w pewnym momencie zmęczył się, bo musiał pedałować pod górę. Dlatego zszedł z pojazdu i prowadził go, idąc obok. Ja nie widziałem w tym problemu, natomiast przechodnie zaczęli krzyczeć na niego, żeby wsiadł i jechał dalej. Że prowadząc rikszę okazuje mi brak szacunku.

Komu polecałbyś Indie?

- Indie to ciekawy kraj. Dobrze będą się tam czuli ludzie, którzy są otwarci na odrębne kultury. Osoby, które nie boją się zgiełku i hałasu. Nie poleciłbym wyjazdu do Indii samotnym kobietom. Nawet podczas naszego pobytu czytaliśmy w gazetach o przypadkach gwałtu na turystkach. Ostatnimi laty bardzo się to nasiliło. Ja osobiście nie miałem niebezpiecznych sytuacji, mimo, że kręciłem się samotnie nocą po Dehli. Przeciwnie. Kilka razy wyczułem pomocne gesty zupełnie obcych ludzi. Bo Hindusi w gruncie rzeczy są przyjaźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna