Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwalskie instytucje pełne rodzin urzędników i radnych. Przeciętni śmiertelnicy nie mają z nimi szans

Tomasz Kubaszewski [email protected]
sxc.hu
Brat prezydenta pracuje w OSiR-ze, a mąż bratanicy - w ratuszu. Miejskie instytucje pełne są rodzin urzędników i radnych.

Próbowałam brać udział w naborach na różne stanowiska - żali się nasza Czytelniczka (nazwisko do wiadomości redakcji). - Mam odpowiednie kwalifikacje. Jednak za każdym razem przegrywałam. Wszędzie, gdzie tylko pojawiała się osoba związana z kimś z suwalskich władz, z góry było wiadomo, że wygra.
Nasza Czytelniczka ma na myśli nie tylko urząd miejski, ale też podlegające mu placówki oraz inne suwalskiej instytucje, jak agencję Ares czy Państwową Wyższą Szkołę Zawodową.

I na uczelni, i w agencji

Ta ostatnia miastu nie podlega. Jednak gdy powstawała blisko 10 lat temu, pełnomocnikiem do spraw tworzenia uczelni została osoba wskazana przez prezydenta Suwałk Józefa Gajewskiego. Jakiś czas potem w szkole zaczęto zatrudniać pracowników administracyjnych. Jedne z pierwszych angaży dostały synowa prezydenta i żona jego zastępcy Mariusza Klimczyka. Przeciętni śmiertelnicy żadnych szans na te posady nie mieli.
Z kolei całkiem niedawno pracę w agencji Ares dostała rodzona siostra zastępcy prezydenta Łukasza Kurzyny. Ares, to spółka, w której udziały ma miasto Suwałki.

- Są to jednak udziały mniejszościowe - zastrzega Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy ratusza. - Ta instytucja prowadzi własną politykę kadrową.
Żywią całe rodziny

Brat prezydenta Czesław Renkiewicza od listopada 2007 roku jest pracownikiem obsługi obiektów w Ośrodku Sportu i Rekreacji. Został zatrudniony, gdy Renkiewicz był zastępcą J. Gajewskiego.

Już jako prezydent zatrudnił natomiast męża swojej bratanicy. Osoba ta najpierw pracowała na tzw. zastępstwach, a potem przyjęto ją na stałe. O tym urzędniku pisaliśmy niedawno z racji podejrzeń, że brał delegacje służbowe do Białegostoku, by uczestniczyć w zajęciach związanych z zaocznymi studiami doktoranckimi.

Ale ratusz tego nie potwierdził. Jak mówił J. Filipowicz, sprawdzono wszystkie delegacje urzędnika z lat 2012-2013. W piątki, gdy odbywały się zajęcia na uczelni, jeździł cztery razy. Swoich przełożonych, w tym pewnie i wuja swojej żony zapewnił, że w te dni w zajęciach na uczelni nie uczestniczył. Dostarczał natomiast dokumenty do Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku.

W 2007 r. pracę w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej uzyskała żona obecnego zastępcy prezydenta Marka Buczyń-skiego. Wtedy był on jednak "jedynie" rzecznikiem prasowym prezydenta.

Także w paru innych przypadkach miasto jest pracodawcą zarówno dla męża, jak i żony. Np. żona komendanta straży miejskiej Grzegorza Kosińskiego od wielu lat pracuje w ośrodku adopcyjno-wychowawczym. Tyle, że od czasów, gdy męża w straży jeszcze nie było.

Z kolei małżonek Grażyny Herbaczewskiej, kierownika biura rady miejskiej, a zarazem wiceprzewodniczącej SLD w woj. podlaskim, od jesieni 2010 pracuje w OSiR. Najpierw nadzorował rozruch urządzeń energetycznych w aquaparku, potem otrzymał stały angaż na stanowisku energetyka. Od września ubiegłego roku awansował. Obecnie jest głównym energetykiem aquaparku.

Zawsze tak było?

To oczywiście przypadek, że kariery w miejskich instytucjach robią także rodziny radnych. Syn radnego Stanisława Sieczkowskiego jest naczelnikiem wydziału finansowego. Syn przewodniczącego rady Andrzeja Chuchnowskiego kieruje zespołem obiektów w OSiR-ze. Stanowisko kierownicze objął w czasach, gdy ojciec stał się najważniejszym radnym. Ale A. Chuchnowski zaprzeczał, by miał coś wspólnego z awansem syna.
Z kolei synowa innego radnego - Adama Kacprzyka od 2008 r. pracuje w wydziale geodezji suwalskiego ratusza. Jednak Kacprzyk, choć znana na Suwal-szczyźnie postać, radnym został dopiero dwa lata później.

Podobna sytuacja ma miejsce w odniesieniu do członka rady Tadeusza Zamary. Jego córka pracę w ratuszu zaczęła trzy lata przed tym, nim po raz pierwszy znalazł się w gronie rajców. Tyle, że Zamaro był w tamtych czasach stosunkowo znanym działaczem SLD.
Swego czasu głośna była też sprawa ówczesnego radnego Krzysztofa Tumialisa. Jego żona dostała w ratuszu tzw. zastępstwo bez żadnego postępowania konkursowego. Radny z rządzącej miastem koalicji nie dostrzegał w tym niczego złego. Rzecznik ratusza zapewniał zaś, że w każdym przypadku liczą się kompetencje, nie koneksje.

- Często stykam się z opinią, że władza zatraciła jakiekolwiek poczucie przyzwoitości i tak źle, jak obecnie jeszcze nie było - komentował Zbigniew Sulewski z Centrum im. Adama Smitha. - Wcześniej jednak takie praktyki też miały miejsce.

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna