Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy 27-letnia Joanna umierała, lekarze wyjmowali z jej łona synka

Robert Majkowski
- Powoli zaczynam godzić się z rzeczywistością i dociera do mnie, że nigdy Asi nie zobaczę, nie przytulę. Nie poczuję jej zapachu, nie usłyszę kroków... Pozostają tylko noce i sny, i tęsknota, i wspomnienie - napisała do nas matka Asi

Córka Jadwigi Nerek z Zamościa, gm. Troszyn, niecierpliwie czekała, by po raz pierwszy przytulić swojego synka. Spakowała się już do szpitala, bo ginekolog uprzedził, że poród może się zacząć lada dzień. Był 25 listopada 2010 roku. Asia promieniała. Nieco ponad rok po ślubie, oboje bardzo pragnęli tego dziecka. Ciąża była prawidłowa, Asia przeszła ją bez problemów. Bardzo o siebie dbała. Wszystko dla Wojtusia, bo imię już wybrali pierworodnemu.

- Teściowo, coś się Asi stało! - Krzyk Przemka zelektryzował domowników.
Młoda kobieta straciła przytomność. Natychmiast wezwali pogotowie. Karetka zabrała nieprzytomną Asię do ostrołęckiego szpitala.

- W pierwszej chwili pomyślałam, że zaczęła się akcja porodowa i Asia zemdlała z bólu, bo miała słabą odporność na ból - dramatyczne wydarzenia wspomina Jadwiga Nerek.

Mąż i rodzice Asi pojechali do szpitala. Tam usłyszeli, że na świat przyszedł zdrowy, śliczny chłopczyk, na którego tak wszyscy czekali. Asia nie mogła go jednak przytulić, pocałować, pogłaskać po malutkiej rączce. Leżała w szpitalnym łóżku, ale nie na porodówce. Na oddziale intensywnej terapii jej życie podtrzymywały urządzenia. Rodzinie trudno było uwierzyć w to, co usłyszała od lekarzy.

Asia miała w głowie tętniaka, który pękł. Lekarze nie byli w stanie jej uratować. Kilka dni później do szpitala trafiła Jadwiga Nerek. Na 13 grudnia miała zaplanowaną operację usunięcia nowotworu z trzewi.

- Opowiadałam Asi, że przez kilka dni do niej nie będę zaglądać w związku z operacją. Zdawało mi się, że na to zareagowała. Pamiętaj, mówiłam, za dziesięć, dwanaście dni wychodzimy ze szpitala: ty i ja. Obie szczuplejsze, żartowałam - mówi Jadwiga Nerek.

Do końca nie wierzyła jednak, że jeszcze kiedykolwiek zobaczy córkę. Bo jej stan był wtedy bardzo poważny. Nowotwór siał spustoszenie w organizmie kobiety, były przerzuty do kilku organów. Jadwiga liczyła na cud. Nie dla siebie jednak. Wierzyła, że młody, silny organizm córki upora się z kataklizmem spowodowanym przez tętniaka.
12 grudnia okazał się najgorszym dniem w życiu ponadpięćdziesięcioletniej kobiety. Aparatura przy łóżku córki została odłączona. Asia umarła.

Mały chłopczyk zna mamę tylko ze zdjęć.
- Jak tu wpada, to pokazuje fotografię Asi i mówi: To moja mama. - Z czułością zaznacza Jadwiga. - A ja mu opowiadam o Asi. Na cmentarzu wyjaśniam, że jego mama tu mieszka. Za mały jest, żeby zrozumieć, co to jest niebo, że mama odeszła na zawsze. Mówię mu: Mama cię widzi. A on patrzy w niebo i mówi: Ale ja mamy nie widzę.

Po śmierci Asi Jadwigę zaczęły nawiedzać sny.
- Córka śniła mi się noc w noc - mówi. - I śni mi się nadal. Ale pierwsze tygodnie, miesiące, to były takie sny, jak na jawie. Opowiedziała mi, jak jej tam jest, zapewniła, że słyszała wszystko, co do niej w szpitalu mówiliśmy, że widziała Wojtusia. Kiedyś dopytywałam ją, czy naprawdę jest jej teraz dobrze. Naprawdę, potwierdziła. Brałam wtedy chemię, powiedziałam do niej: to i mnie tam zabierz. A ona: Nie, mamo, ty jeszcze musisz zostać.

Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki