Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podpisała umowę na testowanie urządzenia. Nie wiedziała, że wzięła kredyt na 4 tys. zł

Helena Wysocka [email protected]
– Twierdzili, że testować można przez trzy tygodnie,  a jak nie spodoba się, to należy odesłać i z tego tytułu nie będzie żadnych konsekwencji – mówią pokrzywdzeni.
– Twierdzili, że testować można przez trzy tygodnie, a jak nie spodoba się, to należy odesłać i z tego tytułu nie będzie żadnych konsekwencji – mówią pokrzywdzeni. jch
Przedstawiciele firmy twierdzili, że urządzenie, które leczy wiele schorzeń, można wziąć na próbę. Trzeba jednak pokwitować odbiór. Kobieta podpisała dokument, a kilka dni później okazało się, że była to umowa kredytowa. Emerytka musi teraz spłacić ponad cztery tysiące złotych.

Sprawę wyjaśnia sejneńska prokuratura.

Dawali sprzęt na próbę

Weronika I. mieszka wraz ze schorowanym mężem w podsejneńskiej wsi. W ostatnich dniach marca otrzymała informację, że w domu kultury odbędą się bezpłatne badania, które umożliwią diagnozę schorzeń. Na miejscu okazało się, że - poza badaniami - jest także możliwość zakupu bioharmonizera, urządzenia, które leczy na podczerwień.

Przedstawiciele firmy "medycznej" zapewniali zebranych, że to prawdziwa okazja.

Nowoczesny sprzęt kosztuje bowiem ok. 6 tysięcy zł, ale w trakcie spotkania można go kupić znacznie, bo aż o dwa tysiące taniej. Poza tym, istnieje możliwość wzięcia urządzenia na próbę.

- Twierdzili, że testować można przez trzy tygodnie, a jak nie spodoba się, to należy odesłać i z tego tytułu nie będzie żadnych konsekwencji - mówią pokrzywdzeni.

Oczywiście, wcześniej należy pokwitować urządzenie. I pani Weronika tak zrobiła.

Przyznaje, że nie czytała dokumentu, który podpisywała. Nie miała na to czasu, a poza tym, wychodząc na spotkanie nie wzięła okularów.

Kilka dni później otrzymała informację z banku, że właśnie zaciągnęła kredyt na 4 tysiące złotych.

- Dostaliśmy też blankiety do spłaty pożyczki - dodaje zainteresowana.

Kobieta doszła do wniosku, że urządzenie nie jest aż tyle warte. Postanowiła więc skorzystać z możliwości zwrotu bioharmonizera. Odesłała go na adres firmy, ale przesyłka wróciła. Próbowała też zerwać umowę kredytową, ale bez powodzenia. Pracownicy banku poinformowali, że została ona zawarta za pośrednictwem sprzedającej urządzenia firmy.

Jej telefon nie jest aktywny, włącza się automatyczna sekretarka.

Kobieta złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

- Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Sprawdzamy, czy nie doszło do oszustwa.

Dwa dni temu, na mailowy adres firmy wysłaliśmy zapytanie, ale odpowiedzi nie
otrzymaliśmy.

Oszukanych jest więcej

To nie jedyny przypadek nieuczciwej transakcji. Sejneńska policja prowadzi postępowanie w sprawie bezpłatnego użyczenia sprzętu rehabilitacyjnego.

- Okazało się, że podpisana przez zainteresowanych umowa uruchomiła bankowy kredyt - mówi Ewa Bednarska, oficer prasowy komendy.

Także mieszkaniec Suwałk próbuje odzyskać 3,5 tys. złotych za urządzenie, które okazało się bezużyteczne.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna