Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sutannami chcieli przykryć kontrabandę

Tomasz Kubaszewski
Fałszywy ksiądz i zakonnica liczyli, że pojazdu Caritasu nikt nie odważy się zatrzymać.
Fałszywy ksiądz i zakonnica liczyli, że pojazdu Caritasu nikt nie odważy się zatrzymać. POSG Białystok
Nielegalne papierosy celnicy znajdowali w chlebie, w wołowych jelitach i Pianinie, w telewizorze i w ulach. Przemytnicy, żeby zapewnić sobie bezkarność, przebierali się za osoby duchowne, podszywali pod firmy kurierskie, a nawet służby medyczne.

Do odprawy na polsko-białoruskim przejściu granicznym podjechał samochód kierowany przez Białorusinkę. Celnik zauważył leżą-cy na tylnym siedzeniu tort.
- Co to? - zapytał.

- Niespodzianka dla mojej koleżanki z Białegostoku - brzmiała odpowiedź.
Funkcjonariusz podniósł tackę z tortem. I od razu uznał, że coś jest nie tak. Bo sam często piecze ciasta i wie, ile co waży. A ten tort był lekki jak piórko. Dlatego celnik postanowił sprawdzić, co znajduje się w środku. A tam, zamiast biszkoptu, było 70 paczek białoruskich papierosów. No i z niespodzianki dla koleżanki nic nie wyszło.

- Przyzwyczailiśmy się już do tego, że na każdej wolnej powierzchni każdego pojazdu może znajdować się kontrabanda - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku. - Dlatego, jeśli tylko pojawią się jakieś podejrzenia, zaglądamy wszędzie, gdzie tylko się da. Nawet, jak trudno tam zajrzeć.
smród był potworny

Jeszcze niedawno przemytnicy nie porywali się na żadne wyszukane metody. Puszczali w trasę trzy tiry wypełnione po brzegi papierosami i cieszyli się, gdy choć jeden szczęśliwe przejechał przez granicę. Biorąc pod uwagę ceny papierosów na zachodzie Europy i tak ten interes się bardzo opłacał.
Jednak polskie służby graniczne stawały się coraz poważniejszym przeciwnikiem. Kombinować zaczęli więc zarówno ci, którzy przemytem zajmują się na wielką skalę, jak i drobni szmuglerzy.

- W niektórych przypadkach podejrzewamy funkcjonowanie całych linii produkcyjnych, na których fachowo pakuje się kontrabandę - przyznaje Czarnecki.
Trudno takich podejrzeń nie nabrać, kiedy ma się do czynienia choćby z papierosami znajdującymi się w fabrycznie zamkniętych pudełkach z sokami, w puszkach z kawą czy w separatorach cieczy. Żeby te ostatnie spenetrować, celnicy z Budziska musieli poprosić o pomoc strażaków. Ci przyjechali ze specjalistycznym sprzętem do przecinania grubej stali.

Z kolei wydobywanie papierosów ukrytych w kilku potężnych paletach kawy zajęło kilkadziesiąt godzin.
- To była mrówcza praca - wspominają celnicy.

Katarzyna Zdanowicz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej o różnych próbach przemytu może długo opowiadać. I o tych z gatunku najbardziej bezczelnych, gdy dwa potężne tiry zapakowane są papierosami od podłogi po dach, a wartość takiej kontrabandy wynosi prawie 11 mln zł, i o tzw. drobnicy. Niedaleko Ogrodnik zatrzymano na przykład ciężarówkę, która była jedną wielką skrytką. Zarówno w dachu, jak i w ścianach bocznych znajdowały się papierosy. Ktoś musiał się nieźle natrudzić, żeby wykonać tyle schowków.

- A był też taki samochód osobowy, gdzie za wyjątkiem fotela kierowcy wszędzie znajdowały się papierosy - wspominają funkcjonariusze. - Jak otworzyło się drzwi boczne czy bagażnik - paczki same się wysypywały.

Głęboko w pamięć, a właściwie w nosy, wbiła się jeszcze jedna historia. Tir przewoził jelita wołowe. Były one zanurzone w beczkach. Kto by tam grzebał? Celnicy jednak zatkali nosy i zajrzeli do środka. W specjalnych, szczelnych torbach znajdowały się papierosy. Przy ich wyciąganiu smród był potworny.

4 tysiące paczek w pianinie

Drobnych przemytników zatrzymuje się albo na drodze, albo w ich domach. Ot chociażby tak jak we wsi Rutka-Tartak w pow. suwalskim. Tamtejszy gospodarz ukrył kontrabandę w ulach. Myślał pewnie, że nikt tu zajrzy, bojąc się pszczelich żądeł...

Z kolei na białostockim bazarze celnicy zwrócili uwagę na oferowaną do sprzedaży gaśnicę. Kiedy dobrze się jej przyjrzeli, okazało się, że w środku nie ma żadnej substancji, lecz papierosy.

Przemytnikami okazała się też drużyna piłkarska z Grodna. Jadąc na mecz do Sokółki piłkarze wzięli ze sobą wiele piłek. Podejrzenia celników wzbudziło to, że część futbolówek nie była do końca napompowana. Zaczęli nimi potrząsać. I co było w środku? Papierosy rzecz jasna.
To był dla grodzieńskich futbolistów wyjątkowo pechowy wyjazd. Nie dość, że wpadli na przemycie, to w dodatku mecz w Sokółce przegrali.
Zaraz potem celnicy odkryli kontrabandę w 18 przewożonych przez granicę manekinach i w pianinie. W tym ostatnim zmieściły się 4 tys. paczek!
Dzisiaj służby graniczne zwracają uwagę praktycznie na wszystkie tego typu przedmioty. Przemytnicy za wygraną jednak nie dają. Szukają nowych metod przechytrzenia celników. I od kilku miesięcy na wschodnich granicach Polski można obserwować istną paradę przebierańców. Szmuglerzy wychodzą z założenia, że nikt nie ośmieli się zatrzymać księdza czy też lekarzy z ambulansu.

A jednak to właśnie ambulans medyczny, przekraczający granicę w Budzisku, zwrócił uwagę funkcjonariuszy. I słusznie, bo znaleźli w nim... 9 tysięcy paczek papierosów. Kontrabanda znajdowała się także w pojeździe z logo znanej firmy kurierskiej. Właściciel samochodu rzeczywiście kiedyś z tą firmą współpracował. Gdy współpraca się skończyła, logówek jednak nie zdjął. I kto wie, czy dzięki temu kilku udanych przerzutów nie udało mu się wcześniej dokonać.

Fałszywy caritas

Pomysłowością wykazała się też para z woj. lubelskiego, która w grudniu ubiegłego roku przekraczała wschodnią granicę samochodem z logo Caritasu. Ona przebrana była za zakonnicę, on - za księdza. Twierdzili, że wracają z Białorusi, gdzie wozili świąteczne kartki, opłatki i świece. Straż graniczna zatrzymała ich w okolicach Gib. "Ksiądz" pokazał dokumenty, które mogłyby świadczyć, że rzeczywiście działa na rzecz Caritasu. Rozmowa jednak jakoś dziwnie się układała, więc funkcjonariusze nabrali podejrzeń. Zajrzeli do środka pojazdu. W skrytkach znajdujących się pod podłogą i w bocznej ściance znaleźli 317 tys. sztuk papierosów.

"Ksiądz" okazał się 34-letnim pracownikiem jednej z lubelskich firm. "Zakonnica" zaś - 23-letnią studentką. Samochód zarejestrowany był na osobę prywatną. Nigdy z lubelskim Caritasem niczego wspólnego nie miał.

Niedawno zapadł wyrok w tej sprawie. Fałszywego księdza, który miał namówić studentkę na kurs zza wschodnią granicę skazano na grzywnę w wysokości 60 tys. zł. Towarzyszce podróży zasądzono natomiast 38 tys. zł. Przepadkowi ulec mają także warte 170 tys. zł papierosy i użyty do przestępstwa samochód.
To rozstrzygnięcie nie jest prawomocne. "Ksiądz" już złożył apelację. To samo uczyniła zresztą domagająca się wyższych kar prokuratura. Sprawę rozpatrzy w najbliższych miesiącach suwalski sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna