- Mam 64 lata. Ale do dziś pamiętam, jak sąsiedzi wyzywali mnie od podrzutków, że jestem inna, że jestem nie z tej rodziny - mówi ze łzami w oczach pani Hanna (nazwisko do wiadomości redakcji). Urodziła się sama, ale wychowywała jako bliźniaczka... w obcej rodzinie.
Był grudzień 1950 roku. W szpitalu Św. Ducha w Łomży (placówka obecnie już nie istnieje) na świat przyszły bliźniaczki jednojajowe. Zostały rozdzielone wskutek zaniedbań personelu tej placówki. W wyniku zamiany dzieci, jedna z bliźniaczek nie trafiła do swojej biologicznej rodziny, a jej matce oddano inną dziewczynkę - panią Hannę.
Do rzekomej siostry nie była podobna. Ludzie w Łomży zauważali, że jej "bliźniaczka" Iwona jest bardziej podobna do Basi - dziewczynki z tego samego miasta. Które zresztą w dzieciństwie czasem bawiły się razem, widywały w kościele. Ludzie plotkowali, ale nikomu nawet nie przyszło do głowy, jak dramatyczna może być prawda.
Zamiana wyszła na jaw dopiero dwa lat temu, po przeprowadzeniu badań genetycznych.
- Słyszałyśmy o podobnych przypadkach zamiany dzieci po urodzeniu. Dało to nam do myślenia. Doszłyśmy do wniosku, że warto zrobić testy DNA - opowiada pani Barbara, jedna z bliźniaczek.
Wynik to był szok! Rodzeństwo z obu rodzin, których losy połączyła ta fatalna pomyłka personelu szpitala, wniosło pozew do sądu. Po ponadrocznym procesie, roszczenie zostało jednak w czwartek oddalone.
Uzasadnienie orzeczenia, podobnie jak i cały proces, odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Jak tłumaczy jednak sędzia Joanna Toczyd-łowska, rzecznik z Sądu Okręgowego w Białymstoku, kiedy siostry zostały zamienione obowiązywał kodeks zobowiązań, który nie przewidywał możliwości zasądzenia zadośćuczynienia od Skarbu Państwa za taki czyn.
- Po drugie, nawet jeśli jakaś podstawa materialna by istniała, roszczenie się przedawniło - dodaje.
Na wniesienie pozwu pokrzywdzeni mieli bowiem 3 lata od momentu, gdy dowiedzieli się o pomyłce w szpitalu, ale nie później niż 10 lat od samej zamiany.
- Wyrok sądu jest dla nas bardzo krzywdzący. Straty moralne, które żeśmy poniosły przez całe życie... nikt nam tego nie zwróci. Życie dwóch rodzin posypało się całkowicie - płacze pani Hanna.
Rodzeństwo jest rozrzucone po regionie i świecie. Belgia, USA (tam mieszka druga z bliźniaczek), Suwałki, Łomża.
- Kontaktujemy się telefonicznie. Spotykamy się w wakacje, święta, imieniny - wymienia pani Barbara. - Wiemy, że jesteśmy rodziną.
- Ale mieszkamy daleko, każdy ma swoje życie, swoją rodzinę. Nigdy nie odbuduje się tych więzi. W myślach cały czas jest to, że ktoś popełnił tak niewybaczalny błąd - dodaje Hanna.
Wyrok jest nieprawomocny. Część pokrzywdzonych już zapowiedziała apelacje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?