Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie jest człowiek. Wśród nas jest najprawdziwszy szatan

Tomasz Kubaszewski
Przed suwalskim sądem Marcin Ż. odmówił składania wyjaśnień. Być może uczyni to w dalszej części procesu. Potwierdził jednak to, co zeznawał podczas śledztwa.
Przed suwalskim sądem Marcin Ż. odmówił składania wyjaśnień. Być może uczyni to w dalszej części procesu. Potwierdził jednak to, co zeznawał podczas śledztwa.
Najpierw strzelił, potem zadał 38 ciosów nożem. Stefan N., świetnie prosperujący przedsiębiorca z Bakałarzewa, nie miał szans na przeżycie. Zostawił żonę, syna i małą córeczkę. - Marcin zniszczył życie tym dzieciom i nam wszystkim - mówi o zabójcy brat Stefana N.

Przed salą sądową w Suwałkach stoją członkowie rodziny. Na korytarzu pojawia się skuty kajdankami Marcin Ż. w asyście kilku policjantów. Jeden z braci Stefana N. rzuca się na niego. - Ty morderco! - krzyczy. Mężczyźni padają na podłogę. Trwa szamotanina. Zanim zaskoczeni policjanci reagują, mija kilka sekund. W końcu opanowują sytuację. Tym razem nikomu nic się nie stało.

Siedzący na ławie oskarżonych Marcin Ż. nie wygląda na bandziora. Niewielki mężczyzna o łagodnych raczej rysach. Aż trudno uwierzyć, że ktoś taki mógłby dopuścić się zabójstwa z zimną krwią. I to wyłącznie dla pieniędzy.
- Był takim niepozornym człowiekiem - mówił przed sądem drugi z braci N. - Nic mu w życiu nie wychodziło.

Ta zbrodnia zbulwersowała pod koniec ubiegłego roku pół Polski. Bo jeden tzw. porządny obywatel zamordował drugiego, jeszcze bardziej porządnego. W dodatku znali się od wielu lat i można nawet powiedzieć, że byli przyjaciółmi.
Proces Marcina Ż. zaczął się w środę przed Sądem Okręgowym w Suwałkach.

Rodzina mu pomagała

41-letni Stefan N. był jednym z najbogatszych ludzi nie tylko w gminie Bakałarzewo. Z dłuższego pobytu w Stanach Zjednoczonych przywiózł pokaźną gotówkę. Potem umiejętnie to inwestował - m.in. w żwirownię i inne nieruchomości.

- Złego słowa o nim nie można było powiedzieć - wspominają mieszkańcy Bakałarzewa. - Te pieniądze wcale mu w głowie nie przewróciły. Pomagał innym, robił za kierowcą w Ochotniczej Straży Pożarnej, działał w różnych stowarzyszeniach, udzielał się towarzysko.
Marcin Ż., lat 34, zaliczał się do grona tych, których Stefan N. wspierał. Ba, wspierała go cała rodzina. - Mieszkamy raptem pięć domów dalej. Dałem mu parę gminnych zleceń na budowę plaży, dwóch przystanków oraz na odśnieżanie. Zatrudniłem też jego konkubinę. Wiedziałem, że Marcin jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej i wszędzie ma długi - zeznawał z rozbrajającą szczerością kolejny z braci zamordowanego Stefana, który jest wójtem Bakałarzewa.

Wszyscy znali się od dziecka. Stefan N. z Marcinem robił też interesy. Obaj byli przedsiębiorcami.
- Brat miał żwirownię, a on pojazdy - opowiadał wójt. - Przez dobrych parę lat ze sobą współpracowali.

Działalność biznesowa Marcinowi Ż. wychodziła jednak tak sobie. Wszędzie miał długi, a komornik tylko czekał, żeby coś mu zająć.
Wiosną ubiegłego roku gmina ogłosiła przetarg na żwirowanie dróg. Ż. liczył, że wygra i się w końcu odkuje.

Okazało się jednak, że nie spełnia wszystkich warunków zawartych w specyfikacji przetargowej. Nie ma bowiem odpowiedniego sprzętu. Po ratunek poszedł do Stefana N. Ten pożyczył mu pieniądze na kupno sprzętu. Było to 120 tysięcy zł.
Ale i tak Ż. przetarg przegrał. Ktoś złożył bowiem znacznie tańszą ofertę.
Umowa dotycząca pożyczki skonstruowana była tak, że gdyby pojawiły się problemy ze spłatą, Marcin Ż. miał przepisać na Stefana N. kilkuhektarową działkę.
Problemy oczywiście się pojawiły.

- Brat skarżył się, że Marcin zaczął go unikać i nie odbierał od niego telefonów - zeznawał krewny Stefana N. - A termin oddania pieniędzy minął.
Bakałarzewo to nie Warszawa, ukryć tutaj się nie da. Marcin Ż. zgodził się w końcu na realizację umowy, czyli przepisanie działki na Stefana N. Mężczyźni umówili się u notariusza w Suwałkach.

Zakupy po zabójstwie

Wybrali się tam samochodem należącym do N. Marcin Ż. poprosił, by zajechać na chwilę na jego pole. Kiedy byli na miejscu, wyciągnął coś, co przypominało pistolet i strzelił. - Celowałem w prawy bok powyżej nerki - powiedział prokuratorowi.
Stefan N. zdołał jeszcze wyjść z pojazdu. Ż. go dopadł i zaczął zadawać ciosy nożem. Musiał wpaść w furię, bo ran było blisko 40. N. zmarł.

Jego ciało Marcin Ż. zakopał. Następnego dnia doszedł jednak do wniosku, że zwłoki ktoś może znaleźć. Przewiózł więc je w inne miejsce i zakopał po raz drugi.
Samochód należący do Stefana N. spalił. Podobnie jak jego telefon komórkowy. Zabrał za to 15 tys. zł, które N. miał przy sobie.

Pieniądze te szybko zaczął wydawać. Kilka godzin po zabójstwie wybrał się ze swoją konkubiną na zakupy do Suwałk. Spłacił trochę najpilniejszych długów, kupił kilka ton węgla na zimę.

Wszystko zaplanował

Rodzina zaczęła intensywne poszukiwania Stefana. Wszelki ślad po nim jednak zaginął. Jeden z leśników natknął się wkrótce na spalony samochód. Wszystko wskazywało też na to, że ostatnią osobą, która N. widziała był właśnie Marcin Ż. Śledczy zaczęli go przesłuchiwać. "Pękł" stosunkowo szybko. Przyznał się do winy i wszystko opowiedział.
Dlaczego zabił? Uznał, że to jedyny ratunek. Inaczej komornicy skonfiskują mu resztki majątku i pójdzie z torbami. Kombinował, że ziemię, którą miał oddać Stefanowi N. za dług, podzieli na działki i sprzeda. W ten sposób może wyjdzie na prostą. Liczył, że sporządzonej w jednym egzemplarzu umowy nikt z rodziny N. nie znajdzie.

Wszystko przygotował dzień wcześniej. Skonstruował samopał, z którego potem strzelił, do torby zapakował też nóż. Czy miał jakiekolwiek skrupuły? Przed prokuratorem wyznał, że bardzo żałuje tego, co zrobił. Przed sądem nie powiedział nic.

- Taką krzywdę nam wyrządził - matka Stefana N. wciąż nie może pogodzić się ze stratą syna, którego duże zdjęcie przyniosła do sądu. - A my tyle mu pomagaliśmy. Żaden człowiek czegoś takiego zrobić nie może. Ale z niego nie człowiek. To prawdziwy szatan.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna