Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białoruś to moja miłość. Od pierwszego wejrzenia

rozmawia Artur Szczęsny
Dla mnie Białoruś bardziej zasługuje na miano normalnego kraju niż chociażby Ukraina, która od kilkunastu lat boryka się z natłokiem patologii - twierdzi Igor Sokołowski
Dla mnie Białoruś bardziej zasługuje na miano normalnego kraju niż chociażby Ukraina, która od kilkunastu lat boryka się z natłokiem patologii - twierdzi Igor Sokołowski
- W Białorusi kocham to, że jest tak podobna do Polski, a jednak widać między tymi krajami wiele różnic. Ta sprzeczność jest fascynująca - wyznaje Igor Sokołowski, podróżnik, reporter, autor książki "Białoruś".

- Napisał pan książkę "Białoruś", która właśnie ukazała się na rynku księgarskim. Cóż jest tak interesującego w tym "zapomnianym przez Pana Boga" kraju?

- Ja bym raczej skłonił się ku stwierdzeniu, że Białoruś nie jest zapomniana przez Pana Boga, ale raczej przez polskie media i naszą opinię publiczną, co jest bardzo niesprawiedliwe. Nie poświęcamy kulturze, historii czy problemom Białorusi tyle uwagi, ile powinniśmy. Konsekwencją tego jest dezinformacja, niewiele wiemy o tym kraju, a przez to go nie rozumiemy. Kiedy nie jesteśmy w stanie zrozumieć swojego bezpośredniego sąsiada, to jest kłopotliwa sytuacja. Dlaczego akurat Białoruś? Jak to zazwyczaj w takich wypadkach bywa, pomógł przypadek. Dzięki różnym zbiegom okoliczności pojechałem do Brześcia na jednodniową wycieczkę mając zaledwie 11 lat i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem wszystko potoczyło się samo, a końcowym efektem, dzieckiem tego "długoletniego romansu" jest mój debiut wydawniczy.

- Ile razy podczas tego długoletniego romansu odwiedził pan ten kraj?

- Około dziesięciu, w tym raz przez pół roku w ramach wymiany studenckiej.

- Chyba najbardziej polubił pan Polesie. Czy rzeczywiście i w XXI wieku może działać słynny "Polesia czar"?

- Choć może to wydawać się zaskakujące, to przynajmniej z mojego punktu widzenia, odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. To niesamowite, że w XXI wieku, w centrum Europy znajduje się takie miejsce, które wydaje się być całkowicie "wycofane" i odstające od tego, do czego nas przyzwyczaił pęd cywilizacyjny. Według mnie na tym właśnie polega "Polesia czar". Oczywiście nie demonizujmy, na Polesiu są obecne samochody, ludzie mają prąd, dostęp do telewizji i internetu. Ale i tak... jakby tego nie widać. Widać natomiast dużo wozów z końmi, tradycyjną pracę w polu, po której ludzie nie zamykają się w domach, a wspólnie odpoczywają. Zresztą, jeden bohaterów, którego opisuję w rozdziale o Polesiu, przyznaje, że życie w tym regionie rządzi się swoimi prawami i płynie zdecydowanie wolniej. I to właśnie w Polesiu mu się najbardziej podoba.

- Typowemu Polakowi Białorusin kojarzy się z kimś, kto przyjeżdża robić zakupy w naszych hipermarketach. Albo przemyca papierosy. Jacy naprawdę są Białorusini?

- Spokojni, trochę zamknięci w sobie, ale życzliwi i na ogół gościnni, a na pewno bezkonfliktowi. Ale jak wiadomo, to uogólnianie i zawsze można po tamtej stronie granicy spotkać kogoś, kto będzie miał inny charakter.

- Co się panu na Białorusi najbardziej podoba, a co najbardziej nie podoba?

- Podobają mi się przede wszystkim swojskie krajobrazy, ludzka życzliwość i to, że ten kraj wciąż potrafi mnie zaskakiwać, mimo iż dość dobrze go znam. Lubię w Białorusi też i to, że jest tak podobna do Polski, a jednak widać między naszymi krajami tyle różnic. Ta sprzeczność jest fascynująca. To, co momentami doprowadza do szału za Bugiem, to oczywiście problemy z tamtejszą biurokracją. Boli mnie też brak pluralizmu politycznego, ograniczenia w wolności.

- Czy można obronić popularną tezę, że Białoruś to skansen komunizmu?

- Nie powiedziałbym. Prezydent Białorusi oczywiście w dużej mierze czerpie z dorobku ZSRR. To na przykład widzimy w upartym finansowaniu kompletnie nierentownych kołchozów, symbolice państwowej, polityce historycznej czy gąszczu nieżyciowych przepisów. Ale z drugiej strony mamy tam własność prywatną, cerkiew ani kościół katolicki nie są prześladowane, gospodarka nie jest sterowana planowo. Wiec określanie Białorusi skansenem komunizmu jest mocno przesadzone, a przede wszystkim mija się z prawdą.

- Czy jest nadzieja dla Białorusinów na życie w "normalnym kraju"? Czy oni w ogóle tego chcą?

- No właśnie, a co oznacza "życie w normalnym kraju"? To, co dla jednego jest normalne, dla innego jest odstępstwem od normy. Dla mnie np. Białoruś bardziej zasługuje na miano normalnego kraju niż Ukraina, która od kilkunastu lat boryka się z natłokiem patologii, czego smutne efekty obecnie obserwujemy. Wracając do Białorusi, jednym z głównych grzechów, jakie popełniamy przy analizie sposobu funkcjonowania tego kraju, jest przykładanie naszego szablonu myślenia do zupełnie innych realiów. Oczywiście, na Białorusi żyje całkiem liczna grupa osób, które oczekują zmian kulturowych i gospodarczych. Ale ci, którym obecna sytuacja gwarantuje stabilizację, wszystko odpowiada. I obecnie stanowią oni większość społeczeństwa. Brak też realnej, politycznej alternatywy dla Aleksandra Łukaszenki. Z tego względu, moim zdaniem, nie należy spodziewać się w najbliższym czasie jakichkolwiek zmian na Białorusi. A czy to dobrze, czy źle, myślę że najuczciwiej będzie zapytać samych Białorusinów.

- A jak tam się czuje Polak? Zwłaszcza ten zaopatrzony w przedwojenne przewodniki i pamiętniki "repatriowanej" rodziny?

- Podczas moich podróży na Białoruś nigdy nie spotkałem się z jakimikolwiek oznakami niechęci z tego tytułu, że jestem z Polski. Oczywiście, trzeba mieć też na względzie, że nie paradowałem po Grodnie na przykład z biało-czerwoną flagą i nie krzyczałem: "Tu jest Polska!". Ale odbyłem wiele dyskusji na temat przeszłości ziem zachodniej Białorusi i - choć nie zawsze zgadzałem się z moimi rozmówcami (bo jak zgodzić się z teorią że np. Piłsudski lub Kościuszko nie byli Polakami, lecz właśnie Białorusinami?) - to te rozmowy zawsze odbywały się w przyjacielskiej atmosferze. Białorusini to łagodnie usposobiony naród i Polaków nie spotykają tam takie przykrości, jakie mogą czekać nas np. na zachodniej Ukrainie.

- A może wystarczyłoby zwiedzić Podlasie? Po naszej stronie granicy jest równie ładnie...

- Podlasie jest przepiękne! I jest na tyle interesującym regionem, że właściwie o samym Podlasiu chciałbym kiedyś napisać książkę, bo uwielbiam tu przyjeżdżać. Mam zresztą tutaj kilka swoich ulubionych miejsc, jak chociażby Krynki, Gródek, Hajnówka i Białowieża, oczywiście wraz z całą Puszczą Białowieską. Przede wszystkim podoba mi się wielokulturowość Podlasia, że jednego dnia rano mogę odwiedzić święte miejsce dla prawosławnych na górze Grabarce, a już po południu skosztować specjałów kuchni tatarskiej w Kruszynianach. No i mam słabość do tego wyjątkowego klimatu, który został pokazany w serii filmów "U Pana Boga...". Ale nie zmienia to faktu, że po przekroczeniu granicy z Białorusią trafiamy jednak do innego świata i wycieczka w okolice Białegostoku czy Białej Podlaskiej nie zastąpi nam wojaży do Grodna czy Brześcia. Podsumowując, warto przyjechać i tu i tu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna