Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czyże. Referendum z papierową urną i helikopterem nad gminą

Tomasz Mikulicz [email protected]
arch. pryw.
Zaledwie cztery głosy zadecydowały, że w gminie powstanie zespół elektrowni wiatrowych. Ludzie mówią o cudzie nad urną

Takie głosowanie, jakie odbyło się w gminie Czyże, to jest pomysł rodem z Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Jest nam wstyd. To hańba nie tylko dla naszej gminy, ale też województwa oraz państw unijnych, które idą drogą demokracji - list o takiej treści przyniósł do nam Czytelnik, który chce pozostać anonimowy.

W gminie Czyże ma powstać zespół elektrowni wiatrowych składający się z 11 wiatraków. Okoliczni mieszkańcy się na to nie zgadzają. Władze zorganizowały więc konsultacje społeczne (na podstawie uchwały rady gminy). Polegały one na głosowaniu mieszkańców pięciu wsi: Morze, Zbucz, Czyże, Rakowicze i Podrzeczany. Wynik był zaskakujący. Za zagłosowało 165 osób, przeciw było 161, wstrzymało się pięciu, a puste karty do głosowania oddało trzech uczestników.

- Cztery głosy przeważyły za tym, by wiatraki jednak powstały. Z kim bym nie rozmawiał, każdy ma wątpliwości co do wyników - twierdzi nasz Czytelnik i opowiada jak to z tym głosowaniem było.

- W papierowym pudełku wycięto dziurę, gdzie należało wrzucać kartki. Głosowanie trwało pięć dni - po jednym na każdą wieś. Nie było jednak tak, że po zakończonym głosowaniu odbywało się liczenie głosów. Członkowie komisji konsultacyjnej zabierali pudełko i pakowali je do bagażnika samochodu. Jaka jest pewność, że kartki nie były podmieniane? - pyta nasz Czytelnik.

Głosowanie na raty

Jerzy Wasiluk, wójt gminy Czyże twierdzi, że nie było możliwości przeprowadzenia głosowania we wszystkich pięciu miejscowościach w tym samym dniu.
- Trzeba byłoby powołać kilka zespołów konsultacyjnych. Nie chciałem też ustawiać urny w urzędzie gminy i czekać na to, że mieszkańcy przyjdą i zagłosują. Kilka lat temu konsultacje na takiej zasadzie odbyły się w Zbuczu. Odnotowaliśmy wtedy bardzo niską frekwencję - mówi.

Wójt dodaje, że otwieranie urny i liczenie głosów po zakończeniu głosowania w każdej z wsi mogłoby wpłynąć na wynik konsultacji.

- Po zakończeniu każdego dnia głosowania, urna była zabezpieczana przez zespół konsultacyjny i dwie obserwatorki. Urnę przechowywaliśmy w urzędzie gminy w pomieszczeniu spełniającym wymogi kancelarii tajnej.

Kto komu patrzył na ręce

Obserwatorki co prawda zostały wyznaczone, ale jak twierdzi jedna z nich nie pozwolono im spełnić swojej funkcji: - Karty do głosowania rozsypano na biurku. W komisji były cztery osoby, które stanęły wokół biurka i plecami zakryły nam widok na karty. Podchodziłyśmy, ale członkinie komisji nas odganiały, twierdząc, że jesteśmy tylko obserwatorkami. Oczywiście każda z nas ukradkiem zdołała co nieco dojrzeć, ale mogłyśmy patrzeć na ręce tylko dwóch osób, a komisja składała się z czterech.

Zgoła inną wersję wydarzeń przedstawia Zenaida Gierasimiuk, sekretarz gminy Czyże i jednocześnie przewodnicząca komisji konsultacyjnej (oprócz niej w składzie były jeszcze trzy radne). - Zespół jest zespołem, a obserwatorki - jak nazwa wskazuje - obserwatorkami. Panie chciały być dopuszczone do liczenia głosów, jednak do tego jest przecież powołany zespół konsultacyjny. Przez cały czas pracy zespołu patrzyły nam na ręce - zapewnia Gierasimiuk.

Podkreśla też, że obserwatorki mogły wcześniej wnioskować o powołanie ich do komisji. Cytuje pismo rady gminy skierowane do jednej z pań: "Mając na uwadze sprawne przeprowadzenie konsultacji (...) prosimy o wskazanie do dnia 26 maja 2014 r. jednej osoby do pracy w komisji konsultacyjnej".

- Ponadto na sesji rady gminy 27 maja 2014 r. przewodnicząca rady jeszcze raz zakomunikowała o zgłoszenie jednej osoby. Z tego prawa jednak panie nie skorzystały - dodaje sekretarz gminy.

Obserwatorka odpiera, że była na sesji, ale wójt nie poinformował konkretnie do czego powoływana jest właśnie komisja.

- Dopiero po fakcie okazało się, że do liczenia głosów w konsultacjach - mówi.
Mieszkańcy poprosili więc o pomoc starostę hajnowskiego.

- Nie mogę oczywiście wpływać na decyzje podejmowane przez wójta. Ale faktycznie w tym przypadku, na prośbę mieszkańców, rozmawiałem z Jerzym Wasilukiem. Dzięki mojej interwencji zgodził się on na dopuszczenie do prac komisji obserwatorów - mówi Włodzimierz Pietroczuk, starosta hajnowski.

Zenaida Gierasimiuk zaprzecza: - Starosta wspólnie z radnym powiatu przyjechali dlatego, że obserwatorki zakwestionowały urnę. Nie braliśmy drewnianej urny, używanej przy wyborach samorządowych, z uwagi na wymiary i wagę, trudno byłoby ją zmieścić w samochodzie. Okleiliśmy i opieczętowaliśmy, wzorem poprzednich konsultacji, tekturowe pudełko po procesorze od komputera. Starosta oraz radny nie zakwestionowali wyglądu oraz sposobu zabezpieczenia naszej urny.

Wiatraki szkodzą, ale będą

Konsultacje w ocenie władz gminy przebiegały prawidłowo, więc rada gminy będzie mogła uchwalić plan miejscowy, który dopuści do budowy wiatraków. Co ciekawe, negatywną opinię co do inwestycji wydał powiatowy sanepid w Hajnówce. W piśmie czytamy m.in., że hałas niskich częstotliwości emitowany przez elektrownie wiatrowe może doprowadzić do powstania choroby wibroakustycznej. Jej objawy to m.in.: migreny, zaburzenia równowagi czy uporczywe infekcje narządów oddechowych.

- Wiatraki będą stały od 515 do 947 metrów od zabudowy mieszkalnej. To za blisko. Ze stanowiska Państwowego Zakładu Higieny wynika, że minimalna odległość to 2 kilometry - mówi Anna Golonko z hajnowskiego sanepidu.

Wójt Czyż podkreśla, że sanepid wydał dwie opinie: - Pozytywną, jeśli chodzi o projekt planu miejscowego i negatywną dotyczącą raportu oddziaływania na środowisko. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska jeszcze nie zaopiniowała tego raportu, więc sprawa jest otwarta .

Natomiast Wojciech Poturalski z firmy Windprojekt (która jest inwestorem w gminie Czyże) tłumaczy, że przepisy prawa nie mówią nic o odległościach.
- Opinia Polskiego Zakładu Higieny nie jest wiążąca. W kraju były swego czasu propozycje, by stawiać wiatraki w odległości minimum 3 km od zabudowań. Stosowanie się do takich norm praktycznie wykluczyłoby realizacje takich inwestycji - twierdzi.

Lot nad Czyżami

A co z helikopterem, który Windprojekt tuż przed referendum wysłał do gminy? Po wsiach mówią, że mieli nim latać radni, a pracownicy rozdawali dzieciom cukierki.
- Częstowali też alkoholem osoby pijące pod sklepem. Mówili, że dowiozą im trunków, jeśli zagłosują za inwestycją - mówi nasz Czytelnik.

Wojciech Poturalski zaprzecza: - Jesteśmy zbyt poważną firmą, by robić takie rzeczy. Postawiliśmy tylko namiot, gdzie można było dostać ulotkę i dowiedzieć się o szczegółach inwestycji.
Wójt gminy tłumaczy obecność helikoptera następująco: - Nawet jeśli był, to nic mi o tym nie wiadomo. Na pewno żadnym helikopterem nie latałem.

Mieszkańcy przesłali nam jednak kilka zdjęć. Jest na nim i namiot Windprojektu, i helikopter. Na profilu facebooko-wym Janusza Białowieżca, prezesa Ochotniczej Straży Pożarnej w Czyżach są fotografie, na których pozuje na tle helikoptera z napisem "Windpro-jekt". Zamieszczony jest też filmik z datą 5 czerwca pt. "Lot nad Czyżami".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna