Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza Hańcza wabi nurków. I niektórych nie oddaje światu

Helena Wysocka
- Tak jak Śniardwy są do żaglowania, tak Hańcza do nurkowania - mówi Andrzej Markiewicz z suwalskiego klubu "Orka" (na zdjęciu). - Hańcza to bezpieczne jezioro, ale, tak jak inne, nie toleruje odstępstw od przyjętych praktyk. Trzeba o tym pamiętać.
- Tak jak Śniardwy są do żaglowania, tak Hańcza do nurkowania - mówi Andrzej Markiewicz z suwalskiego klubu "Orka" (na zdjęciu). - Hańcza to bezpieczne jezioro, ale, tak jak inne, nie toleruje odstępstw od przyjętych praktyk. Trzeba o tym pamiętać. Klub Orka
Hańcza to raj dla płetwonurków. By dotknąć dna jeziora, muszą zejść na głębokość ponad stu metrów. A po drodze ominąć ilaste ściany, głazy oraz jaskinie. Akwen atrakcyjny, ale i groźny. Nie ma roku, by do nurkujących nie trzeba było wzywać pomocy. Bywa, że przychodzi ona za późno.

Pewnie, że może być niebezpiecznie, jak w każdym jeziorze, ale wody nie należy się bać - uważa Andrzej Markiewicz, szef klubu płetwonurków w Suwałkach. - Trzeba tylko mieć głowę na karku i wiedzieć, jakiej granicy przekraczać nie wolno. Wtedy na pewno nie wydarzy się nic złego.

W minionym tygodniu nad Hańczę przyjechało trzech młodych warszawiaków. Mężczyźni byli doświadczonymi nurkami. Od kilkunastu lat schodzili pod wodę w różnych akwenach, także tych znajdujących się na Suwalszczyźnie. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że feralnego dnia byli na głębokości około 80 metrów. Chwilę później jeden z nurków, 35-letni mężczyzna źle się poczuł i wypłynął na powierzchnię. Koledzy pomogli mu wyjść z wody i wezwali pomoc. Poszkodowany trafił do suwalskiego szpitala. Na szczęście, nic mu się nie stało. Po kilkudniowej obserwacji lekarskiej wrócił do domu.

Wypłynęli zbyt szybko

Suwalska policja odnotowuje co roku takie, ale też i tragiczniejsze zdarzenia, do których dochodzi w Hańczy. Rok temu w jej wodach utonęła 29-letnia kobieta, która przyjechała na Suwalszczyznę z koleżanką. Nurkujące od lat panie zeszły pod wodę na kilkadziesiąt metrów. Jakiś czas później jedna wypłynęła i zaczęła poszukiwać drugiej. Z pomocą pośpieszyli wypoczywający nad brzegiem płetwonurkowie z innej ekipy. Wkrótce odnaleźli ciało 29-latki.

Nieco wcześniej woda pochłonęła 45-latka, który - jak twierdzą fachowcy - zbyt szybko wynurzył się na powierzchnię. Życie stracili również dwaj mężczyźni, którzy przejechali nad Hańczę na obóz szkoleniowy. Zeszli pod wodę na głębokość niemal stu metrów. Jak wynikało z późniejszych wyjaśnień ekipy, młody nurek źle się poczuł, a wówczas z pomocą pośpieszył mu instruktor. Panowie przypuszczalnie zbyt szybko wynurzali się z wody. Gdy przyjechali ratownicy, nurek już nie żył. Instruktora zaś odwieziono do szpitala, ale lekarzom, niestety, nie udało się go uratować.

Sprawą zajęła się suwalska prokuratura, ale po kilku miesiącach postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci zostało umorzone. Śledczy ustalili, że sprzęt, którego używali płetwonurkowie był sprawny, a w takiej sytuacji nie można mówić o czyjejkolwiek winie, a wyłącznie o nieszczęśliwym wypadku.

Ale nie wszyscy podzielali ten pogląd. Na portalach internetowych pojawiły się wówczas opinie, że "Hańcza to jezioro samobójców". Internauci podkreślali, że należy wprowadzić przepisy regulujące zasady nurkowania, które zapewniłyby amatorom buszowania pod wodą bezpieczeństwo.

- Faktycznie, nie ma żadnych procedur - przyznaje Andrzej Markiewicz. - Uważam jednak, że są one zupełnie niepotrzebne. Wystarczy dyscyplina i dobre wyszkolenie, by zagrożenie pod wodą zminimalizować. Oczywiście, zdarzają się wypadki, za którymi stoi błąd człowieka, ale przecież na lądzie też tak jest.

W podobnym tonie wypowiada się Radosław Zajkowski z białostockiego centrum szkolącego nurków.

- Jezioro nie zabija. Wypadki biorą się przede wszystkim z głupoty - podkreśla Zajkowski.
Natomiast Mariusz Skorupski, suwalski płetwonurek, mówi, że najbardziej zagrożeni są ci, którzy zaczynali przygodę z nurkowaniem w Egipcie, w ciepłej wodzie.
- W Hańczy jest bardzo zimno i trzeba się odpowiednio ubrać - argumentuje. - Ci, którzy o tym nie pamiętają, mają problemy. Poza tym, trudno wypływać bez latarki. A takie przypadki też się zdarzają.

Dzwoneczek na 62 metrach

Hańcza jest oblegana przez płetwonurków z całego kraju. Markiewicz mówi, że niejednokrotnie w akwenie przebywa nawet stu nurków jednocześnie. To uczestnicy obozów, różnego rodzaju szkoleń, ale nie tylko. Także pasjonaci, którzy próbują odkryć w jeziorze kolejne atrakcje. A jest czego szukać. Ten najgłębszy (108,5 metra) zbiornik w kraju posiada przepięknie ukształtowane dno. W ocenie płetwonurków to jedyne, prawdziwe jezioro w Polsce.

- Pozostałe to kałuże, tyle tylko, że duże - uważa Markiewicz. - Woda w Hańczy przypomina tę, która znajduje się w norweskich jeziorach. Na dodatek to piękne jezioro znajduje się za przysłowiową stodołą, a nie kilka tysięcy kilometrów od kraju.

Nurkowaniu w Hańczy sprzyja również fakt, że już przy samym brzegu jest głęboko. A to dobrze, ponieważ czas schodzenia pod wodę jest bardzo krótki.
Dna akwenu jest bardzo atrakcyjne. Znajdują się tam liczne jaskinie, dolinki, wielkie głazy narzutowe i pięknie opadające ścianki.

- Najładniejsze zbocze jest pod górą Leszczynową - ocenia Mariusz Skorupski.- Przynajmniej z tych, które do tej pory widziałem.

Hańcza kryje też różne eksponaty. Na przykład na głębokości około 28 metrów znajduje się zatopiona łódź wiosłowa. O dziesięć metrów głębiej leżą trzy, pochodzące z XVI wieku, ręcznie wyciosane z pni drzew lodki rybackie zwane dłubankami. A ci, którzy zejdą 62 metry pod powierzchnię wody, będą mieli okazję obejrzeć zatknięty na tyczce dzwoneczek i porcelanową figurkę Matki Boskiej. W zbiorniku występują też niezwykle rzadko spotykane skorupiaki i znane z zimnych wód północnej Syberii widłonogi.

- Wiele atrakcji pewnie jeszcze nie zostało odkrytych - przypuszcza Markiewicz. - Nie sądzę, by ktoś opłynął już cały akwen pod wodą. Podczas nurkowania jest bowiem tak, że schodzi się i wraca niemal w to samo miejsce.

Rozmówcy dodają, że nurkowanie to nie tylko pasja, ale też sposób na życie. Człowiek bez przerwy sprawdza swoje możliwości.
- Nurkowanie daje siłę i pozytywnie nakręca, ale nie można nim leczyć kompleksów z lądu- zastrzega Skorupski. - Bo to może doprowadzić do tragedii.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna