Plac Marii Konopnickiej : Zniszczona fontanna. Naprawa będzie kosztować 72 tys. zł

Kto za to zapłaci, pytanie jest wciąż otwarte. - Liczymy na to, że firma ubezpieczeniowa - mówi Kamil Sznel z ratusza. - A jeśli nie, to przeznaczymy na ten cel pieniądze z miejskiej kasy, lub Zakładu Dróg i Zieleni.

Mówiąc inaczej, będą to pieniądze podatników.

Jechał zbyt blisko

Plac Marii Konopnickiej został gruntownie przebudowany. Milionową inwestycję zakończono dopiero w kwietniu tego roku. Od maja plac ma tętnić życiem - skupiać mieszkańców miasta i turystów. Z myślą o nich zbudowano tam dwie fontanny i odbywają się różnego rodzaju imprezy plenerowe. Np. podczas minionego weekendu występowali artyści, którzy przyjechali na festiwal bluesowy. Dzień przed jego rozpoczęciem pracownicy Zakładu Dróg i Zieleni - miejskiej spółki, która odpowiada za utrzymanie porządku zabrali się za sprzątanie terenu.

- Wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że nie można wjeżdżać zamiatarką na fontannę - przypomina Kamil Sznel.

I nie wjechali, ale auto poruszało się zbyt blisko urządzenia. Z tego powodu konstrukcja fontanny została zniszczona. Służby miejskiej zabezpieczyły teren specjalnym parawanem i, choć minęło już parę dni, nic się nie dzieje.

- Sprawą fontanny zajmuje się szef - uchyla się od pytań Tomasz Drejer, wicedyrektor ZDiZ.

Dyrektor Tomasz Łazarski natomiast przebywa na zwolnieniu lekarskim. Ale nie to jest powodem bezczynności. Okazuje się bowiem, że zniszczone elementy fontanny były sprowadzane na specjalne zamówienie z Belgii.

- Ponownie je zamówimy, ale na dostawę trzeba będzie trochę poczekać - dodaje rozmówca. - Trudno powiedzieć, jak długo.

Póki co, Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej z Gołdapi, które remontowało plac Marii Konopnickiej wymieni zniszczone płyty, które ułożone były nad konstrukcją. Dzięki temu będzie przynajmniej bezpiecznie. Na placu można spotkać wielu rowerzystów, bawią się też dzieci. Wprawdzie pod opieką dorosłych, ale wciąż ktoś zagląda, co znajduje się za parawanem.

Władze miasta oszacowały koszt naprawy zniszczonej fontanny. Okazuje się, że nie jest mały. Wyniesie bowiem ponad 70 tysięcy złotych. K. Sznel przypomina, że zamiatarka była ubezpieczona.

- Mamy nadzieję, że firma ubezpieczeniowa, w ramach zawartej polisy, pokryje koszt wymiany konstrukcji - dodaje rozmówca.

Jeśli odmówi, zrobią to władze miasta.

Czy i kto poniesie za to konsekwencję, trudno powiedzieć. Kamil Sznel mówi, że w miniony piątek dyrektor Łazarski dostarczył do urzędu wyjaśnienie w sprawie incydentu na nowo wyremontowanym placu. Prezydent Czesław Renkiewicz nie zdążył jeszcze zapoznać się z pismem, ponieważ od kilku dni przebywa na urlopie.

- Zajmie się sprawą po powrocie do pracy - zapewnia urzędnik.

Zastawią kwiatami?

Władze miasta wyciągnęły też już wnioski. Planują zabezpieczyć fontannę tak, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji i zniszczenia konstrukcji.

Jak to zrobią, za wcześnie na szczegóły. Nie wykluczone, że przy fontannie pojawią się gazony z kwiatami, albo kamienne kule, które ułożone są na placu, wzdłuż ulicy Noniewicza.

- Chodzi o to, by np. zimą, podczas odśnieżania na urządzenia nie wjechał pług - precyzuje Kamil Sznel. - Konstrukcja nie jest bowiem w stanie utrzymać kilkutonowego pojazdu.