- To jakaś bzdura! - oburza się Mieczysław Baszko, wicemarszałek województwa podlaskiego i członek regionalnych władz PSL. - Była taka sugestia kierownictwa partii, by wpłat było jak najwięcej, co umożliwiłoby jak najszybszą spłatę zadłużenia, ale nikt tego nie egzekwuje. Przynajmniej ja nie płacę, a przecież pracuję.
Osoby, piastujące stanowiska z naszego polecenia, nie płacą żadnych pieniędzy. Nie są też zmuszane do członkostwa
Wojciech Dzierzgowski
wicewojewoda podlaski, prezes Zarządu Wojewódzkiego PSL w Białymstoku
"Gazeta Wyborcza" podała we wtorek, że urzędnicy, którzy swoje funkcje pełnią z nadania PSL, muszą odprowadzać na jego rzecz pieniądze. Przyjęta przed 11 laty uchwała rady naczelnej partii precyzuje, że chodzi o 3 proc. wynagrodzenia. Pieniądze miałyby być przeznaczone m.in. na spłatę partyjnego długu. Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała bowiem sposób rozliczenia kampanii wyborczej ludowców w 2001 r. Od dwóch lat, po uprawomocnieniu się wyroku sądu, muszą oni zwrócić skarbowi państwa około 21 mln zł. Według "Wyborczej" szefowie podkarpackich struktur PSL-u wystosowali do osób piastujących stanowiska listy, w których domagają się wpłacenia na partyjne konto konkretnych kwot.
- U nas takich rzeczy nie ma - zapewnia wicemarszałek Baszko. - Owszem, mile widziane są dobrowolne wpłaty, ponieważ pieniądze są potrzebne, ale płaci ten, kto chce.
Robert Żyliński, prezes Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Suwałkach i członek PSL także twierdzi, że nie przekazuje na konto partii żadnego "haraczu".
- Uważam, że stanowisko, które piastuję, jest efektem moich osiągnięć, a nie - przynależności partyjnej - przekonuje Żyliński.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?