Proces szefów augustowskiej straży pożarnej. Sprawa wróci do sądu

Chodzi o głośny w całym kraju proces byłych szefów augustowskiej straży pożarnej. Mieli oni wykorzystywać swoje stanowiska do prywatnych celów. Strażakom kazali m.in. wozić meble, przekopywać ogródki oraz dostarczać do domu wódkę. Jednocześnie poniżali swoich podwładnych, wyzywali ich, nie liczyli się z czasem pracy.

Kiedy ta sprawa ujrzała światło dzienne, zarówno ówczesny komendant Marcin P. oraz jego zastępca Arkadiusz P. odeszli na emerytury. Obaj twierdzili jednak, że są niewinni.

- To pomówienia - cytowaliśmy na naszych łamach Arkadiusza P.

Przed suwalskim sądem, gdzie proces rozpoczął się w 2012 r., nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Postępowanie trwało bardzo długo, bo trzeba było przesłuchać prawie stu świadków.

Augustowscy strażacy występujący w charakterze oskarżycieli posiłkowych , mieli wiele wątpliwości dotyczących przebiegu rozprawy. Podejrzewali, że prowadząca ją sędzia może być stronnicza. Złożyli nawet wniosek o jej wyłącznie. Ale nie został on rozpatrzony pozytywnie.

Wyrok zapadł w kwietniu tego roku. Sąd uznał obu byłych komendantów za winnych. Marcinowi P. wymierzył karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, a jego byłemu zastępcy Arkadiuszowi P. - roku i sześciu miesięcy w zawieszeniu.

Od tego rozstrzygnięcia obaj oskarżeni się odwołali. Apelację wniosła także prokuratura. Sąd nie zgodził się bowiem ze wszystkimi jej zarzutami.

Jesienią sprawa znajdzie się na wokandzie Sądu Okręgowego w Suwałkach. Może on podtrzymać wyrok wydany w I instancji lub skierować sprawę do ponownego rozpatrzenia.