W teczce z dokumentami brata znalazłem fałszywe banknoty. Były bardzo prosto zrobione, bez starania się. Nikomu z rodziny o tym nie mówiłem, bo nie chciałem stawiać nieżyjącego już brata w złym świetle - tłumaczył w piątek na rozprawie Jarosław B.
Do zarzutów prokuratury o sfałszowanie co najmniej 17 sztuk stuzłotowych banknotów i wpuszczenie w obieg trzech oskarżony nie przyznał się.
A w śledztwie wprost powiedział, że banknoty zeskanował i wydrukował. Jak twierdził, bawił się skanerem i chciał wypróbować jego możliwości. To w jego mniemaniu nie było fałszowanie pieniędzy, a zwykłe ksero.
- Traktowałem to jako zabawę, błahostkę - powtarzał.
Teraz ta "błahostka" może kosztować Jarosława B. nawet 25-letni wyrok pozbawienia wolności. Bo tak surowa kara grozi za fałszerstwo.
10 lat odsiadki grozi z kolei drugiemu oskarżonemu - 45-letniemu Jarosławowi P., któremu Jarosław B. miał dać kilka swoich fałszywek. Śledczy ustalili, że Jarosław P. wprowadził jedną setkę do obiegu, bo przekazał innemu koledze, który tym falsyfikatem zapłacił za wódkę. On będzie miał oddzielny proces.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
