Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka: Nigdy mu nie wybaczę, że kazał zabić mojego synka

Helena Wysocka
Bandyci najpierw próbowali uprowadzić 14-latka. Później zwabili go do lasu, zabili, a ciało przysypali ziemią.  Dwa lata później policja zatrzymała mordercę i Krzysztofa J., który  miał zlecić zabójstwo.
Bandyci najpierw próbowali uprowadzić 14-latka. Później zwabili go do lasu, zabili, a ciało przysypali ziemią. Dwa lata później policja zatrzymała mordercę i Krzysztofa J., który miał zlecić zabójstwo. sxc.hu
Za kratami spędził już 12 lat. Siedzi za to, że zlecił zabójstwo 14-latka. A w dowód wykonania zadania miał żądać od bandytów... ucha ofiary. Skazany przekonuje, że jest niewinny i domaga się wznowienia postępowania. Prokuratura uważa, że suwalczanin szuka światełka w tunelu.

Tyle tylko, że nie ma szans, by je znaleźć. - Sprawa była oceniana przez sądy wszystkich instancji, także najwyższy - przypomina Józef Murawko, naczelnik wydziału śledztw Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Nie znaleziono podstaw, by uchylić wyrok.

A to oznacza, że Krzysztof J. kazał zabić nastolatka. I za to ma spędzić w więzieniu ćwierć wieku.

W lesie wykopali grób

Mariusz miał 14 lat. Mieszkał z matką na suwalskim blokowisku. Koledzy nazywali go "Loczek". Był trudnym dzieckiem. Po śmierci ojca popadł w złe towarzystwo, wąchał klej, przebywał w ośrodku wychowawczym.

W 1996 roku zadał się z miejscowym gangiem, który włamywał się do mieszkań i je okradał. Pewnego dnia złodziejaszków jadących na akcję do jednej podsuwalskich wsi zatrzymała Straż Graniczna. Funkcjonariusze znaleźli w bagażniku łom i inne "podejrzane" narzędzia. Z tego powodu podróżujących przekazali w ręce policjantów. 14-latek wyjawił im prawdę. Opowiedział, jak długo działali, w jaki sposób i na czyje zlecenie. Podobno miał też wskazać bossa gangu, czyli Krzysztofa J. Czy po tym zeznaniu otrzymywał jakieś pogróżki, nie wiadomo. Był zamknięty w sobie, nie zwierzał się matce. Kobieta przypuszcza, że musiał dużo wiedzieć. I to go zgubiło.

Dwa tygodnie później suwalscy policjanci otrzymali zgłoszenie o drogowej kolizji. Jadący z dużą prędkością fiat nie wyrobił się na zakręcie i uderzył w przydrożną latarnię. Podróżujący nim trzej mężczyźni rzucili się do ucieczki. Także Mariusz, który - jak się okazało - był wieziony w bagażniku auta. Wszyscy zostali zatrzymani w policyjnym pościgu. Porywacze pozostali na komendzie, byli pijani. Mariusza zaś zabrała do domu matka. Jak twierdziła, chłopak był przerażony. Zapowiadał, że więcej nie będzie składał policji żadnych wyjaśnień. Nie chciał też powiedzieć, dlaczego był w bagażniku. Dziś można przypuszczać, że się bał. Uświadomił sobie, że w środowisku przestępczym takich rzeczy, jak "wsypanie kumpli" nie puszcza się płazem.

Następnego dnia był Dzień Matki. "Loczek" spędził go w swoim pokoju. Nikt go nie nękał, nie nachodził. Dopiero późnym wieczorem przed blokiem pojawił się jeden z kolegów i poprosił o chwilę rozmowy. Mariusz wyszedł na zewnątrz, usiadł na ławce, obok piaskownicy. Nastolatkowie długo rozmawiali. Także o tym, że w podsuwalskim lesie ukryty jest skradziony motocykl. Dokładnie taki, o jakim Mariusz marzył od dziecka. Trudno się dziwić, że chłopak stracił czujność i zapragnął obejrzeć sprzęt. Do domu już nie wrócił.

Kilka godzin później matka Mariusza postawiła na nogi suwalską policję. Choć ta przetrzęsła całe miasto, po czternastolatku nie było śladu. Nie odnaleziono go ani żywego, ani martwego.

Skrępował i udusił

Przełom w sprawie nastąpił dwa lata później, gdy pochodzący z Suwałk Marcin B. wyjechał do pracy w Niemczech. Mężczyzna zatrzymał się u romskiej rodziny. Pewnego dnia, podczas libacji alkoholowej opowiadał swoim kumplom o tym, jak załatwił "Loczka". Mówił, że zawiózł go do lasu, na obrzeża miasta. Tam, nad przygotowanym już grobem pobił swoją ofiarę, skrępował ją sznurem i udusił. A później zadał cios nożem w klatkę piersiową. Ciało przysypał ziemią.

Romowie podsłuchali rozmowę i kolejnego dnia wyrzucili Marcina B. ze swojego domu. Zawiadomili też policję o śmierci "Loczka". Funkcjonariusze sprawdzili trop i faktycznie, ciało chłopaka znajdowało się dokładnie tam, gdzie wskazał Marcin B.

Mężczyzna został zatrzymany. Wraz z nim do aresztu trafił Krzysztof J. To były kierowca komendanta suwalskiej policji. W środowisku przestępczym znany jako 'Laweta". Między innymi dlatego, że wymuszał haracze za skradzione samochody. Był też zamieszany we włamania do domów. Właśnie te, w których uczestniczył "Loczek". Policja uznała, że mógł mieć związek z zabójstwem chłopaka. Usłyszał zarzut zlecenia zabójstwa, ale dowody w tej sprawie były zbyt słabe. Tym bardziej, że Marcin B. nie wskazywał wspólników. Krzysztof J. został więc dwukrotnie uniewinniony.

W 2002 roku sąd skazał Marcina B. na karę 25 lat więzienia. Wówczas morderca wyjawił, że działał na zlecenie "Lawety". W ręce prokuratorów wpadł też gryps, w którym Krzysztof J. prosi jednego z osadzonych, by przyznał się do zabójstwa Mariusza. W zamian za to dostanie 25 tysięcy złotych i zaświadczenie, że jest chory psychicznie.

J. podał w liście wiele szczegółów dotyczących miejsca zbrodni. Wprawdzie w toku procesu tłumaczył, że znał je z relacji prasowych, ale nie było to prawdą. Niektóre informacje nigdy nie były upublicznione przez dziennikarzy.

Są nowe dowody

Parę tygodni temu sprawą zainteresowali się dziennikarze telewizyjnego programu "Państwo w Państwie". Biorący w nim udział Krzysztof J. twierdził, że został pomówiony. Dodał, że Marcin B. zmienił swoje zeznania. Napisał oświadczenie, w którym przedstawił prawdziwą wersję zdarzenia. Nie ma w niej miejsca dla Krzysztofa J.

Kilka tygodni temu Sąd Najwyższy, gdzie trafiła prośba osadzonego o wznowienie postępowania, postanowił sprawdzić przedstawiane przez niego dowody. To wcale nie oznacza, że uzna racje skazanego. Tym bardziej, że wcześniej odrzucał jego wnioski o kasację. Matka "Loczka" mówi, że potrafi darować mordercy syna. Ale Krzy-sztofowi J. nie wybaczy nigdy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna