Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent: Pielęgniarki z tytułem magistra będą mogły wypisywać recepty

Magdalena Kuźmiuk [email protected]
Zyskamy uprawnienia do wypisywania antybiotyków, ale przecież nie do diagnozowania pacjentów. Ten pomysł to pomyłka - mówi wprost Agnieszka Olchin, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.
Zyskamy uprawnienia do wypisywania antybiotyków, ale przecież nie do diagnozowania pacjentów. Ten pomysł to pomyłka - mówi wprost Agnieszka Olchin, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Wojciech Wojtkielewicz
Prezydent właśnie podpisał ustawę zmieniającą istniejące przepisy, które regulują prace pielęgniarek i położnych. Od 2016 roku zyskają nowe uprawnienia.

Projekt ustawy, który już kilka miesięcy temu przygotowało ministerstwo zdrowia, a który zaakceptował właśnie prezydent, przewiduje, że pielęgniarki i położne z tytułem magistra zyskają prawo do wypisywania recept na określone leki. Chodzi m.in. o niektóre antybiotyki, leki rozkurczowe, czy przeciwwymiotne.

Z takich zmian nie cieszą się jednak same zainteresowane. Uważają, że to przysporzy im dodatkowej pracy, odpowiedzialności, za którą nie dostaną większego wynagrodzenia.

Pomysł resortu zdrowia ma być remedium na długie kolejki do specjalistów. - To główna idea, a według mnie kompletnie nietrafiona i złudna. My żadnego specjalisty nie wyręczymy w diagnozowaniu, nawet nie mamy ku temu uprawnień, a wypisanie recepty naprawdę zajmuje lekarzowi chwilę. Przecież pacjenci nie czekają miesiącami w kolejce po receptę, a po diagnozę - mówi jedna z pielęgniarek z poradni w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.

- Problem kolejek tkwi w zbyt niskim finansowaniu, a nie w tym, że lekarz specjalista nie ma czasu dla pacjentów - dodaje Agnieszka Olchin, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek w tym szpitalu.

By mieć uprawnienia do ordynowania leków pielęgniarki i położne z wyższym wykształceniem i tak będą musiały jeszcze ukończyć specjalistyczny kurs. Choć minister zdrowia zapewnia, że takie podnoszenie kwalifikacji jest dobrowolne, pielęgniarki już teraz obawiają się, że dla wielu będzie to przysłowione być albo nie być - mieć albo nie mieć pracy.

- Dyrektorzy szpitali czy lekarze z przychodni rodzinnych mogą wprost wymagać ukończenia kursu - mówią.
A to nie są małe pieniądze. Kursy kwalifikacyjne dla pielęgniarek kosztują około tysiąca złotych. - Nie znam pracodawcy, który sam płaciłby za drogie, kilkumiesięczne kursy swoich pracowników - zastanawia się Agnieszka Olchin.

Pielęgniarki zwyczajnie obawiają się też tego, że pacjenci zaczną wymuszać na nich wypisanie jakiegoś leku, na co przy lekarzu by się nie odważyli. - To dla nas zagadka, jak system miałby funkcjonować w poradniach. Kiedy przykładowo pacjent będzie żądał wypisania leku. Będziemy robić robotę lekarza, jednak nie z tą samą odpowiedzialnością, a za te same pieniądze, co dotychczas. Pacjent będzie wiedział, że możemy wypisać lek i zacznie się wykłócać - obawiają się.

Pielęgniarki z rezerwą podchodzą do porównań z tymi z Zachodu Europy, które m.in. mogą wypisywać leki.

- One się tego uczą na studiach i dostają zupełnie inne pieniądze niż my. Poza tym zapomina się o tym, że na Zachodzie funkcjonuje pomoc pielęgniarska, my wszystkie czynności przy pacjencie wykonujemy same. Teraz pan minister chce, żebyśmy jeszcze wyręczały lekarzy, a nas kto odciąży? - pytają.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna