Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień zabrał im dach nad głową. Siedzą kątem u ludzi i płaczą

Helena Wysocka
- Wszystko jest zniszczone - załamuje ręce  Halina Kazimierska ze wsi Kurianki Pierwsze. - Nawet jedna sukienka mi nie pozostała. Na starość będę musiała o wszystko starać się od początku. Czy sił wystarczy, nie wiem.
- Wszystko jest zniszczone - załamuje ręce Halina Kazimierska ze wsi Kurianki Pierwsze. - Nawet jedna sukienka mi nie pozostała. Na starość będę musiała o wszystko starać się od początku. Czy sił wystarczy, nie wiem. KMP Suwałki
W środku nocy zakołatała do drzwi sąsiada. - Stasiu, ratuj! - błagała. - Dom w ogniu, w środku szwagierka. Godzinę później Halina Kazimierska ze wsi Kurianki Pierwsze, boso i w koszuli nocnej stała nad pogorzeliskiem. - Wszystko poszło z dymem - płacze.

Staruszkę i jej kuzynkę przygarnęli sąsiedzi. Dali ubranie, łóżka i strawę. Tyle tylko, że poszkodowane nie będą tam mieszkały bez końca. Nie mogą i nie chcą. Marzą o tym, by na zimę wrócić na swoje. Problem w tym, że nie mają z czego odbudować domu. Proszą więc o pomoc. Nie tylko finansową, ale też rzeczową.

- Potrzebne są miski, łyżki, łóżka i ubrania - potwierdzają pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Raczkach. - Te panie wyszły z płonącego domu tylko w koszulach.

Kazimierska zauważa, że najpierw trzeba mieć dach nad głową, a później gromadzić sprzęt.

- Na zgliszczach porcelany nie ustawię - dodaje. - Przenieść się? A dokąd miałabym pójść? Krewnych mam niewielu, na ich pomoc liczyć trudno. Sami ledwo wiążą koniec z końcem. Zresztą, starych drzew się nie przesadza.

Szwagierka jest chora

Halina Kazimierska ma 79 lat., białe jak mleko włosy i spracowane dłonie. W raczkowskiej gminie, we wsi Kurianki Pierwsze, mieszka od ponad pół wieku.

- Tutaj gospodarzyli moi teściowie - opowiada. - Mieli dziesięć hektarów ziemi. Lichej i w kawałkach.
W niewielkim, drewnianym i krytym eternitem domu, przez wiele lat gnieździło się dziesięć osób. Dziadkowie zajmowali się wychowywaniem dzieci, młodzi - pani Halina z mężem pracowali w polu.

- W gospodarstwie wszystko robiłam - wspomina kobieta. - Trzeba było i za pługiem po polu biegać, i obornik rozrzucać, i krowy doić. A to nie było takie łatwe. Zwierzęta pasły się kilometr od domu. Dwa razy dziennie, po dwa wiadra mleka przyciągałam na podwórze. Litości nie było, ani ze strony męża, ani teściów.

Czternaście, czy piętnaście lat temu przytrafiło się nieszczęście. Najpierw zachorował mąż, a później prąd zabił syna. Dwudziestoparoletni mężczyzna wszedł na słup elektryczny we wsi i tam już pozostał.

- Miałam dwa pogrzeby w jednym roku - dodaje staruszka. - Myślałam, że się nie podniosę.

Pozostała w domu ze szwagierką Petronelą. Ta, choć młodsza jest od pani Haliny o kilka miesięcy, pożytek z niej niewielki. Kobieta jest bowiem niepełnosprawna. Potrzebuje opieki od rana do wieczora.

- Nie można jej nic powierzyć - przyznaje gospodyni. - Mało tego, samą strach w domu pozostawić.
Kilka lat temu Kazimierska przekazała gospodarstwo synowi w zamian za emeryturę. Dostaje tysiąc złotych miesięcznie. Po opłaceniu rachunków i wykupieniu leków, w portfelu emerytki pozostają grosze.

- Ale wystarcza - zaznacza. - Kury hoduję, sąsiedzi ziemniaków podrzucą. Ręki po pomoc nie wyciągałam.
Pod miedzą spać nie będą

Do tragedii doszło w nocy, tydzień temu, w sobotę. Tego dnia kobiety nie miały nic do roboty, więc położyły się wcześnie spać, ale - jak mówią- trudno im było zmrużyć oczy. W pobliżu ich posesji znajduje się bowiem dom weselny. I właśnie odbywało się tam huczne przyjęcie.

- Wiadomo, jak to młodzi. Potwornie głośno biesiadowali - opowiada pani Halina. - Trochę zła byłam na tych weselników, ale teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Nie wykluczone, że uratowali mi życie.

Było kilkanaście minut po czwartej, gdy Kazimierska, przewracając się z boku na bok zauważyła, że w składówce coś się świeci. Sądziła, że szwagierka szukała czegoś w stojącej tam zamrażarce i zapomniała wyłączyć żarówki. Gdy otworzyła drzwi do pomieszczenia, było w nim pełno ognia oraz dymu. - Na boso, w koszuli i z wołaniem o pomoc pobiegałam przez pole do sąsiada - wspomina Kazimierska. - Wezwał strażaków.

Przyjechali błyskawicznie. Tyle tylko, że nie mieli wody, więc musieli po nią wyprawić się do sąsiedniej wsi. Nim pojawili się na posesji Kazmierskiej ponownie, nie było już czego ratować.

- Huk był potworny, eternit z dachu rozrzuciło po całym pole, ale dobrze, że nie wiało - mówi kobieta. - Inaczej i dom sąsiadów, i moja stodoła poszłyby z dymem. Ale z chaty pozostał tylko komin oraz resztki ścian. To czego nie strawił ogień, strażacy zalali wodą. Teraz wszystko nadaje się tylko na śmietnik.

Panią Halinę przygarnął pod swój dach mieszkający w sąsiedztwie Stanisław Bućko.

- Pod miedzą przecież spać nie będzie - tłumaczy sąsiad. - Trzeba sobie pomagać.

Natomiast dla Petroneli schronienie zapewnili inni mieszkańcy wsi. Przynieśli też kobietom żywność i trochę odzieży. Na bluzę i spodnie staruszka narzekać nie może. Ale gumofilce są za duże, ciężko w nich chodzić.

- Dali, co mogli - ucina pytania. - Lepiej mieć duże buty, niż wcale.

Sąsiedzi chcą pomagać, ale to starsi ludzie

Roman Fiedorowicz, wójt raczkowskiej gminy mówi, że urzędnicy najszybciej, jak to możliwe załatwią dokumenty niezbędne do odbudowy domu.

- Rozmawiamy też z Nadleśnictwem w Szczebrze w sprawie drewna - dodaje włodarz. - Nie jest wykluczone, że będziemy partycypować w kosztach jego zakupu. Ale wcześniej musimy ustalić, czy są możliwości szybkiego pozyskania surowca.

Kazimierska otrzymała też niewielki zasiłek z ośrodka pomocy społecznej. To wszystko, na co może liczyć od gminy.

- Cudów nie oczekuję - mówi kobieta. - Potrzebujących jest wielu, a kasy w "opiece" tyle, co kot napłakał.
Z pomocą pogorzelcom pośpieszyli też mieszkańcy wsi. W środę wieczorem, w domu sołtysa Jana Chodkiewicza ustalili, że na potrzeby kobiet przekażą tegoroczny fundusz sołecki. W grę wchodzi około dziesięciu tysięcy złotych.

- Musimy tylko ustalić, czy pozwolą na to przepisy - zastrzega sołtys.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna