Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gwałt chłopca: Sąd oskarżył ofiarę. Gwałciciel bezkarny

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Katrzyna M. nazwala pedofila i gwałciciela jej syna "zwyrodnialcem". Sąd postanowił ją za to ukarać.
Katrzyna M. nazwala pedofila i gwałciciela jej syna "zwyrodnialcem". Sąd postanowił ją za to ukarać. Archiwum
Z poszkodowanej zrobiła się ofiarą. Wszyscy kładą jej kłody pod nogi.

- Czy w normalnym kraju takie historie mogę mieć miejsce? - pyta Katarzyna M., mieszkanka Augustowa.

Parę lat temu jej ośmioletni syn został zgwałcony przez nieco starszego kolegę z tego samego bloku. Augustowski sąd uznał jednak, że praktycznie nic się nie stało i sprawcy nie wymierzył żadnej kary. Dopiero sąd okręgowy nakazał wszystko raz jeszcze dokładnie rozpoznać. Postępowanie ciągnęło się miesiącami. W końcu zapadł prawomocny wyrok - sprawca gwałtu musi się leczyć i nie może się zbliżać do swojej ofiary. Ma też wyznaczonego sądowego kuratora.

- Zanim to orzeczenie zapadło, syn przeszedł gehennę - opowiada Katarzyna M. - Sprawca mieszka w naszym bloku, dwa piętra niżej. Syn przez całe wakacje nie wychodził na podwórku, bo tak się bał spotkania z tym chłopakiem.

Szybko jednak okazało się, że to nie jedyny problem rodziny M. Pani Katarzyna na portalu społecznościowym skomentowała całą sytuację. Gwałciciela swojego syna nazwała m.in. zwyrodnialcem.

Rodzina gwałciciela poczuła się urażona i skierowała sprawę do sądu. A ten zachował się tak, jakby ostre określenie wzięło się znikąd. Nakazał więc Katarzynie M. przeproszenie chłopaka. Sąd II instancji był już mądrzejszy, wyrok uchylił i skierował wszystko do ponownego rozpatrzenia. Jednak M. znowu została skazana. Musiała zapłacić 3 tys. zł. Nie wiadomo, w jaki sposób sąd doszedł do wniosku, że określenie kogoś, kto gwałci ośmiolatka "zwyrodnialcem" nie jest adekwatne do rzeczywistości.

- W tym czasie mocno chorowałam, więc nie miałam już sił na wnoszenie kolejnej apelacji - opowiada Katarzyna M. - Nie miałam też pieniędzy, a przecież postępowanie przed sądem kosztuje.

Matka chłopca postanowiła jednak walczyć o swoje, kiedy w internecie natknęła się na bardzo ostre opinie na swój temat. Padały wulgaryzmy, zarzucano jej nawet, że przyczyniła się do czyjeś śmierci.

- Nie mogłam przejść nad tym do porządku dnia - tłumaczy.

O zajęcie się sprawą poprosiła prokuraturę. Ta ustaliła adresy IP komputerów, z których wpisy miały być dokonywane. Odmówiła jednak prowadzenia sprawy z urzędu.

Katarzyna M. była jednak przekonana, że skoro dane otrzymuje z prokuratury, proces będzie tylko formalnością. Nic z tego. Przed sądem nikt do winy się nie przyznał. Dane, które przekazał operator strony internetowej, na której wpisy się pojawiły, okazały się w dodatku mało precyzyjne. Sąd uznał, że wątpliwości należy rozpatrywać na korzyść oskarżonych. I ich uniewinnił. Katarzynę M. obciążył natomiast kosztami postępowania sądowego. Do zapłacenia ma około 1 tys. zł.

- Gdybym tych adresów nie dostała od prokuratury, nigdy bym do sądu nie wystąpiła - mówi. - Te koszta sądowe tak naprawdę powinien płacić prokurator.

Kobieta założyła jeszcze jedną podobną sprawę. Już teraz boi się, że ją przegra. - W taki sposób z ofiar stajemy się winowajcami - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna