Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dręczą kolegów, bo w gimnazjum każdy chce być fejmem

Weronika Kowalewska
sxc.hu
Uczniowie w sieci nie mają litości. Nawet ci z podstawówek w wulgarny sposób komentują zdjęcia kolegów zamieszczone na Facebooku. Gimnazjaliści zaś uprzykrzają życie swoich rówieśników w jeszcze bardziej wyszukany sposób.

Koleżanka zrobiła sobie kiedyś dla żartu zdjęcie z gołymi piersiami. I wysłała tę fotkę tylko do swojej przyjaciółki. A kiedy ta się na nią obraziła, udostępniła to zdjęcie na różnych portalach internetowych. Pojawiło się mnóstwo komentarzy. Chłopcy pytali, czy koleżanka da się popie... Wszyscy się z niej śmiali. Nie miała już życia w swojej szkole i musiała się przenieść do innej - opowiada Lena, gimnazjalistka z Ełku.

Kuba z kolei kilka miesięcy temu zerwał ze swoją dziewczyną. Jednak ona nie chciała się z tym pogodzić. Czuła się upokorzona i za wszystko obwiniała byłego chłopaka.
- Na Facebooku pod moim zdjęciem codziennie zamieszczała nieprawdziwe komentarze. Napisała, że mam małego i że tak naprawdę jestem pedałem. Kumple ze mnie szydzili, przestali się ze mną spotykać. Musiałem usunąć swój profil i dopiero wtedy się ode mnie odczepiła - mówi nastolatek z Ełku.

Przemoc w polskiej szkole przybrała nową formę. Chłopcy rzadziej już walczą na korytarzach na pięści, a znacznie częściej swoją agresję wyładowują w internecie, zwłaszcza portalach społecznościowych. Również dziewczyny już nie kłócą się na przerwach między lekcjami, a swoje sprawy wolą załatwiać na klasowym profilu w internecie, do którego dostęp mają tylko wybrani.

Z najnowszego raportu Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że polscy uczniowie narażeni są na cały wachlarz zachowań agresywnych - od wyzwisk, przez wykluczanie z grupy, po pobicia. Największym problemem jest agresja werbalna. Jednak w analizie IBE szczególną uwagę zwrócono na dręczenie, które jest systematycznym stosowaniem przemocy wobec ucznia. Jest ono szczególnie niebezpieczne, gdyż ten długotrwały proces zostawia w psychice ofiar ślad na całe życie.

Nowym zjawiskiem jest agresja elektroniczna, tzw. cyberbulling. Jedni uczniowie nękają innych za pośrednictwem nowoczesnych technologii. I to nie tylko w szkole, ale również po lekcjach. Dzięki portalom społecznościowym mogą namierzać swoje ofiary i dręczyć je przez całą dobę.

Dręczyciele to nie osiłki

"Chociaż nadal powszechny wydaje się pogląd, że szkolni dręczyciele to słabi lub niepewni siebie uczniowie, którzy mszczą się lub odgrywają na lepszych kolegach, badania nie wskazują, żeby był on prawdziwy" - czytamy w raporcie IBE. - "Działanie szkolnych prześladowców i prześladowczyń, bo również dziewczęta biorą aktywny udział w dręczeniu, bardziej przypomina poczynania wojskowego stratega niż stereotypowego szkolnego osiłka".

Agresorzy nie działają w przypływie emocji lub w reakcji na prowokację, ale sami planują i inicjują działania agresywne, przy czym cierpienie ofiary nie jest ich głównym celem. Szkolni dręczyciele dążą do uzyskania kontroli nad grupą i wysokiej pozycji w środowisku rówieśniczym. - I zazwyczaj osiągają swój cel, jako że świadkowie agresji bardzo rzadko sprzeciwiają się dręczycielom - zauważają autorzy raportu.- Rzadko ktoś staje w obronie ofiar.

Uważaj na Fejsa

Większość uczniów każdego dnia korzysta z Facebooka, Twittera czy Instagrama. To właśnie tam powstają wirtualne klasy, do których nie mogą należeć wszyscy, a jedynie wybrani uczniowie. Zasady ustala przewodnik grupy. Jeśli jesteś gruby, brzydki, a do tego biedny, nie ma tam dla ciebie miejsca.

- Do naszej klasowej grupy należą prawie wszyscy uczniowie oprócz kilku dziwaków - opowiada Klaudia, gimnazjalistka. - Na czacie często się z nich śmiejemy, ale oni o tym nie wiedzą, więc chyba nic złego im nie robimy?

Internet nie zna litości. Pod każdym zdjęciem na Facebooku jest mnóstwo komentarzy. Na jednym widać młodą dziewczynę w spódnicy i wpis któregoś z kolegów: "nawet pies by jej nie ruszył". Komentarz polubiło ponad 100 osób. Wielu z nich udostępniło to zdjęcie z szyderczym opisem, nikt nie stanął w obronie dziewczyny.

- Trzeba uważać, co się wstawia na fejsa czy inne portale. Zdjęcia moich koleżanek trafiają na różne strony, chociaż nikt z nich nie wyraża na to zgody. I ja ciągle się boję, że ktoś i mnie tak potraktuje - mówi Lena.

Każdy chce być fejmem

W internecie aż się roi od miejsc, w których każdy może zamieścić swoje lub czyjeś zdjęcie i opatrzyć je komentarzem. Na jednej z takich stron można odnaleźć również fotografie ełckich gimnazjalistów. A pod nimi wpisy złośliwych kolegów: "Och jestem taka piękna… Bierzcie mnie, tylko 2 grosze za godzinę", "Jestem Gabi, i jestem taką puszczalską", "Pedałek w pedalskiej bluzie", "Mam ryj jak świnia i mam małego", "Mam takie końskie zęby, a mój chłopak to pedałek". I chociaż w pierwszym punkcie regulaminu portalu gimb.pl czytamy, że strona nie ma na celu nikogo obrażać, ani naruszać czyichś dóbr, to znajduje się tam aż 350 zdjęć z wulgarnymi opisami.

- Ludzie piszą takie rzeczy, bo chcą zdobywać dużo lajków. Jak twój komentarz polubi tysiąc internautów, to stajesz się kimś i jesteś fejmem. Niektórym na tym naprawdę zależy - tłumaczy Klaudia, która na co dzień korzysta również z portalu społecznościowego ask.fm. To internetowy serwis, który działa na zasadzie pytań i odpowiedzi. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych możliwości, jaką daje użytkownikom, jest zadawanie pytań anonimowo. Rok temu 14-letnia Brytyjka powiesiła się, ponieważ otrzymywała dziesiątki nienawistnych komunikatów wzywających ją do popełnienia samobójstwa.

- Ja też dostaję mnóstwo pytań - przyznaje Klaudia. - Niektórzy chcą wiedzieć, czy się golę w intymnych miejscach, inni - kiedy miałam miesiączkę.

Przyszli do pedagoga

Dobrze, kiedy dzieci, które padły ofiarami cyberprzemocy, wiedzą, że mogą zwrócić się po pomoc do kogoś starszego - rodziców lub nauczycieli.

- W naszej placówce uczniowie zgłaszali się do pedagoga, ponieważ inni wyśmiewali się z nich na czatach. W internecie pojawiały się również obraźliwe komentarze na ich temat. - przyznaje Urszula Sztabelska-Kopa, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 7 w Białymstoku. I dodaje, że w ciągu roku szkolnego na lekcjach w gimnazjum realizowane są programy profilaktyczne dotyczące przemocy, także w sieci. Dodatkowo uczniowie spotykają się z policjantami.

- Jeżeli zauważymy, że ktoś zamieścił w internecie obrażające nas treści , powinniśmy skontaktować się z tą osobą i poprosić o ich usunięcie - radzi Dorota Kowalczyk, oficer prasowy ełckiej komendy. - Jeśli okaże się to nieskuteczne, należy skontaktować się z administratorem portalu. Jeśli nie uda się problemu załatwić w taki sposób, sprawę można zgłosić na policję

Zdaniem Marty Wojtas, psycholożki z Fundacji Dzieci Niczyje, internet sprzyja wyrażaniu negatywnych emocji, ponieważ młodzież i dzieci mają w nim poczucie anonimowości. Często eksponują tam swoją prywatność, niezdając sobie sprawy z tego, jak bardzo jest to niebezpieczne.

- Ostrzejsze formy może przybierać agresja wobec kobiet, ponieważ dla nich bardzo ważny jest wizerunek. Poza tym język młodych ludzi jest bardzo wulgarny, gdyż treści wulgarne i seksualne są szeroko dostępne w internecie i przez to wiele młodych użytkowników uznaje je za coś naturalnego - tłumaczy Marta Wojtas. I radzi, aby jak najwięcej rozmawiać z dziećmi o bezpieczeństwie i prywatności w internecie.
Imiona bohaterów zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna