Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klasa. Rozdział czwarty i piąty

T. Kubaszewski
T. Kubaszewski
Zapraszamy do lektury kolejnych rozdziałów książki "Klasa" Dominika W. Rettingera, której akcja osnuta jest wokół wartych miliardy złotych złóż rud żelaza na Suwalszczyźnie.

Przejazd przez zatkane centrum Warszawy trwał wieczność. Esemesy nadal nadchodziły do smartfonu stojącego w uchwycie obok ręcznego hamulca. Adam kolejny raz przyrzekł sobie, że kupi motocykl, wbrew obietnicom złożonym Agacie. Jaki był sens zatruwać atmosferę, stojąc w korku trzylitrowym Audi sześć Quatro, które osiągało sto na godzinę w pięć sekund? Po cholerę dał się namówić na testowanie tego wozu, głupia próżność.
Słuchał kojącej nerwy czterdziestej symfonii Mozarta i zastanawiał się, jaka może być proporcja esemesów wsparcia i napaści. Przemknęło mu przez myśl, że to dobra okazja na sprawdzenie swoich notowań, ale szybko ją porzucił. Skasuje ten wodospad słów i zmieni numer.

Po wyjściu z radia spróbował oddzwonić na telefon Piotra, bez skutku. Słyszał, że Piotr od roku przebywał w Polsce. Nie znalazł czasu odezwać się, dzwoni teraz, kiedy potrzebuje pomocy, leży na IOIM-ie.

Adam wiedział, że nie jest sprawiedliwy - sam od roku odsuwał telefon do amerykańskiej firmy, w której pracował Piotr. Dlaczego jego głos wywołał atak paniki, urywki wspomnień i lęk. Nie potrafił na to odpowiedzieć. Może spotkanie z Piotrem ożywi i uspokoi jego pamięć. Znał ordynatora oddziału chirurgii w tym szpitalu, profesor Zalewski był gościem Ważnych Szybkich Rozmów.

Od dłuższego czasu za Audi posuwał się w czarny Van, przez przyciemnione szyby nie było widać kierowcy. Van trzymał się na dystans, oddzielony zawsze jednym lub dwoma samochodami; zmieniał pas, kiedy robiło to Audi i skręcał w te same ulice.
Audi i Van powoli pokonały odcinek między Alejami Jerozolimskimi a placem Konstytucji. Adam skręcił w lewo, uwolnił się z korku na placu Zbawiciela, przyśpieszył na pustej ulicy i zahamował przed bramą kamienicy. W bramie zobaczył trzy kobiety, które paliły papierosy i rozmawiały rozbawione, jedną z nich była Agata.

Lubił na nią patrzeć, kiedy nie wiedziała o tym. Była wysoka i szczupła, miała gęste kasztanowe włosy, wąską twarz i ciemne, myślące oczy. Patrzyła na rozmówcę z lekko przechyloną głową i błąkającym się w oczach uśmiechem. Nikt nie potrafił przekonać Agaty, jeśli było to sprzeczne z jej poglądami, i nikt się na nią nie obrażał.
- Jej urok jest nie do przejścia - tłumaczył się przed właścicielami pisma redaktor naczelny, kiedy Agata po raz kolejny zmusiła go, żeby puścił jej tekst bez skrótów i poprawek. I znów kończyło się to procesem, na szczęście wygranym.

Od chwili kiedy Adam ujrzał Agatę, przez cały rok walki o jej uczucie, potem przez osiemnaście lat małżeństwa, patrzył na nią z takim samym podziwem, a czasem z niepokojem. Jakim cudem taka dziewczyna wybrała jego, nieśmiałego, bezrobotnego absolwenta polonistyki.

Zimnego lutowego wieczoru, kiedy wystawieni na wiatr od Wisły zmarzli na spacerze, a ona przytuliła się i wyszeptała, że zgadza się spędzić z nim całe życie, Adam poczuł, że jest mądrzejszy i silniejszy, niż kiedykolwiek podejrzewał. Nie było przeszkód, których by potem nie pokonał, zwłaszcza po narodzinach Rafała. Kiedy brakowało mu wiary lub energii, spokój i optymizm Agaty porządkowały chaos i lęk przed światem. Wszystko co osiągnął, zawdzięczał jej miłości.

Jedna z kobiet przed biurowcem trąciła ramię Agaty, brodą wskazała samochód Adama. Agata odwróciła się zaskoczona, uśmiechnęła się i spokojnie zgasiła papierosa w popielniczce przy drzwiach. Kiwnęła głową kobietom i ruszyła w stronę samochodu. Wsiadając pochyliła się i pocałowała Adama w policzek.

- Przyłapałeś mnie.
Adam poczuł zapach nikotyny. Palcem lewej dłoni przycisnął guzik na drzwiach, szyba w oknie opuściła się bezszelestnie. Agata udała, że nie widzi jego demonstracji, zapięła pas.
- Dzień dobry kochanie, przepraszam, że musiałaś czekać - rzucił Adam. Nie chciał rozmawiać o jej obietnicy, że rzuci palenie. Myśl o telefonie Piotra wracała niepokojem i uściskiem w żołądku.
- Nie wygadasz się Rafałowi? - Agata spojrzała na niego uważnie. - Wszystko w porządku? Nie słuchałam cię dziś, za dużo pracy.

- W porządku.
Adam wrzucił bieg i wyjechał na ulicę. Za przyśpieszającym Audi ruszył czarny Van. Telefon Adama nadal wibrował, odbierając esemesy.
- Stary znajomy zmusił mnie do podania numeru, na antenie. Słuchacze mogą poużywać sobie - powiedział Adam, uprzedzając pytanie Agaty.
- Zmienisz numer? Dlatego jesteś spięty?
Adam kiwnął głową, zakręcił kierownicą i ruszył Alejami Ujazdowskimi. W tylnym lusterku zobaczył skręcającego za nim czarnego Vana. Miał wrażenie, że widzi ten wóz po raz drugi, może nawet trzeci.

Agata pokazała okładkę pisma, w którym pracowała, tygodnika politycznego. Przywódcy najważniejszych partii stali na ulicy Londynu, w strojach i z narzędziami hydraulików. Tytuł nad fotomontażem głosił: KIEDY ONI WYJADĄ? Adam uśmiechnął się.
- Fajny. Twój?
- Tekst, nie projekt.
- Zaproponowałaś, żeby wyjechali? Wszyscy?
- Coś w tym rodzaju. Zrobiłam analizę wpływu polityków na państwo, przez dwadzieścia lat. Szkodliwe ustawy, panosząca się biurokracja, niszczenie przedsiębiorców, leżące nauka i edukacja, brak działań przeciwko biedzie. Korupcja, i tak dalej. Trzy tygodnie pracowałam z ekonomistami z SGH. No i dwa miliony młodych Polaków na emigracji.
- Poradzisz sobie z szefem?

- Jak zawsze - Agata uśmiechnęła się i schowała projekt okładki do torby. - Zagroził, że tym razem ja zapłacę za proces. Z sejmem, kancelarią premiera i prezydenta.
- Damy radę - Adam kiwnął głową.
Agata położyła dłoń na jego udzie i przysunęła głowę do ramienia. Ogarnął go zapach jej włosów i skóry. Poczuł ucisk w piersiach, miał ochotę zamknąć oczy i przestać istnieć, jak wtedy gdy kochali się. Chwilę jechali w milczeniu, ogarnięci uczuciem bliskości.
- Rafał mówił znów o Wielkiej Brytanii.

Adam skrzywił się zniecierpliwiony. Agata mówiła dalej:
- Znalazł szkołę w necie, zadzwonił i przedyskutował warunki. Mają mu przysłać ofertę i kontrakt. Szkoła w północnej Szkocji, z internatem. Książę Charles ją ukończył. Policzył nasze zarobki i powiedział, że stać nas.
- Książę Charles?
Agata westchnęła.
- Rafał dorasta. Będzie mi go brakowało, bardzo.
- Ej, zaraz - zaprotestował Adam - nie podjęliśmy jeszcze decyzji.
Spojrzał zezem na twarz Agaty, opartą na jego ramieniu. Zobaczył w jej przymrużonych z przekorą, ciemnych oczach, że protesty na nic się nie zdadzą.
- Wyobrażam sobie, ile nam policzą za tę szkołę. I za księcia Charlesa. Potem studia w Londynie, jak się domyślam?

- Chyba nie zamierzasz kupić tego wozu? - zapytała Agata.
Adam pokręcił z ubolewaniem głową, na znak, że to chwyt poniżej pasa.
- To test… mówiłem, dają znanym ludziom.
Agata wyciągnęła rękę i dotknęła pieszczotliwie jego policzka.
- Trochę szybciej, znany człowieku. Spóźnimy się.
- Łatwo powiedzieć.

Adam przyśpieszył. Ryzykując porysowaniem karoserii wbił się między ruszający z przystanku autobus i dostawczą ciężarówkę. Kierowca autobusu przycisnął klakson i pogroził mu ręką. Tuż za Audi wsunął się w wolną przestrzeń czarny Van. Oba wozy ruszyły w dół, zjazdem w stronę Trasy Łazienkowskiej, prowadzącej na most nad Wisłą.

***
Czarny Van zatrzymał się u wylotu ulicy, widać stąd było stojące przed bramą habitatu Audi.

Agata odpięła pas i spojrzała pytająco na Adama.
- Muszę jeszcze popracować, będę za dwie godziny - powiedział Adam.
Nie chciał mówić o lęku, który odczuwał od chwili, kiedy rozpoznał głos Piotra. Jak go wytłumaczyć, koszmarem z podświadomości? Uważne spojrzenie Agaty mówiło, że nie powinien jej oszukiwać.

- Pamiętasz o meczu Rafała? - zapytała.
- Jasne, zdążę. Pogadam, może uda się wybić mu tę Szkocję z głowy. Co bez niego zrobimy?
Agata pocałowała go w policzek.
- Nie mieszaj ról. Ja jestem cierpiącą matką, ty twardym ojcem. Na razie, spadaj - zatrzasnęła drzwi i ruszyła w stronę bramy habitatu.

Adam odprowadził ją wzrokiem. Agata zakołysała biodrami, rozpuściła ręką związane włosy, rzuciła powłóczyste spojrzenie do tyłu i z uśmiechem skręciła do furtki habitatu. Była to zachęta, żeby on zmienił plany. Powstrzymał impuls, żeby zaparkować samochód i wejść za nią - mieliby kilka godzin wolności, do powrotu Rafała. Westchnął z rezygnacją, wrzucił bieg i ruszył. Przejechał szybko odcinek do najbliższego skrzyżowania, skręcił z piskiem opon. Czarny Van ruszył ostro, minął ogrodzenie habitatu i skręcił za Audi.

Ciąg dalszy - za tydzień.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna