Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kandydaci bez kontrkandydatów, czyli wybory bez wyboru

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Jan Racis nie ma konkurentów. Gminą Rutka-Tartak rządzi od 1990 roku. Od wprowadzenia wyborów bezpośrednich raz tylko miał rywala - 12 lat temu.
Jan Racis nie ma konkurentów. Gminą Rutka-Tartak rządzi od 1990 roku. Od wprowadzenia wyborów bezpośrednich raz tylko miał rywala - 12 lat temu. rutka-tartak.pl
W gminie Rutka-Tartak wybory do rady nie odbędą się w ogóle. W Rudce i Dubiczach Cerkiewnych - tylko w okrojonym kształcie.

Znajdująca się na Suwalszczyźnie gmina Rutka-Tartak jest ogólnopolskim ewenementem. Do wyborów zgłosił się jedynie komitet wójta Jana Racisa. Wystawił 15 kandydatów w 15 okręgach. Każdy z kandydatów stanie się więc automatycznie radnym.

Racis też nie ma konkurentów. Gminą rządzi od 1990 roku. Od wprowadzenia wyborów bezpośrednich raz tylko miał rywala - 12 lat temu.

Od 2002 roku nikt nie rywalizuje też z Mirosławem Lechem z Korycina. Teraz będzie podobnie. Wójt ma także zapewnioną większość w radzie, bo w 12 okręgach (na 15) zgłosili się tylko kandydaci jego komitetu. Podobnie jest w Rudce (pow. bielski) oraz w Dubiczach Cerkiewnych (pow. hajnowski). Z kolei w Jaświłach (pow. moniecki) wybory nie odbędą się w ośmiu okręgach.

Oprócz tych gmin po jednym kandydacie na wójta zgłoszono również m.in. w Filipowie, Puńsku, Wąsoszu, Zbójnej i gm. Wysokie Mazowieckie. W takich przypadkach wybory muszą się jednak odbyć. Kandydat wygra, jeśli uzyska więcej głosów "za" niż "przeciw" (bez względu na ich liczbę). Będzie to więc rodzaj plebiscytu.

- Trudno mi komentować, czy to my tak dobrze rządzimy, czy społeczeństwo mamy mało aktywne - zastanawia się wójt Mirosław Lech.

Specjaliści od polskiej demokracji i społeczeństwa obywatelskiego biją na alarm. Bo jeśli ludzie boją się władzy albo z innych względów rezygnują z korzystania z biernego prawa wyborczego, to nie jest to normalne.

Filip Pazderski z Instytutu Spraw Publicznych w Warszawie mówi, że przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka. Polacy są zmęczeni demokracją przedstawicielską, nie cenią polityków za ich nieustające kłótnie i zajmowanie się głównie swoimi sprawami, więc nie chcą wchodzić w ich role. Ale też zdają sobie sprawę, na jakim świecie żyją. W małej gminie, gdzie wójt jest głównym pracodawcą, rzeczywiście lepiej z nim nie zadzierać.

- Dominuje też przekonanie, że od ludzi, nawet na poziomie ich wsi czy miasta, niewiele zależy - dodaje Pazderski. - Wyraźnie brakuje również poczucia interesu wspólnego i tego, że to my wszyscy powinniśmy o ten interes dbać.

Czy obywateli można zmusić do większego angażowania się w życie swojej społeczności? Wielu specjalistów twierdzi, że jedynym wyjściem jest ograniczenie liczby kadencji wójtów czy burmistrzów. Bo jeśli po ośmiu czy 12 latach ktoś dalej już kandydować nie będzie mógł, to lokalnym społecznościom nie pozostanie nic innego, jak tylko skrzyknąć się i wyłonić z własnego grona innych liderów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna