Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było im ciężko, ale nie poddawali się. W końcu los się uśmiechnął

Katarzyna Patalan-Brzostowska zdjęcia Aleksandra Dzbeńska i Katarzyna Patalan-Brzostowska
Adrian doskonale dogaduje się z Klaudią. Dla rodzeństwa nie ma tematów tabu. Obydwoje kochają zwierzęta. W ich nowym domu mieszka i kot, i pies. Teraz każdy ma tu swoje miejsce.
Adrian doskonale dogaduje się z Klaudią. Dla rodzeństwa nie ma tematów tabu. Obydwoje kochają zwierzęta. W ich nowym domu mieszka i kot, i pies. Teraz każdy ma tu swoje miejsce. Katarzyna Patalan-Brzostowska
Brak ciepłej wody, ogrzewania centralnego, zdezelowana podłoga, popękany sufit i ściany w takich warunkach jeszcze trzy miesiące temu mieszkało rodzeństwo z Nowogrodu. W wyremontowanym przez ekipę Polsatu domu, zaczęli nowe życie.

Chciałbym, aby siostry skończyły szkołę, znalazły wymarzoną pracę, spotkały miłość - wylicza Adrian Żebrowski, który po śmierci rodziców wziął na siebie trud utrzymania rodziny. Gdy dopytuję o jego marzenia, długo się zastanawia. - Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się adoptować dziecko, nawet chore. A w najbliższej przyszłości planuję skończyć studia, bo zacząłem właśnie naukę na kierunku praca socjalna, a także kurs na terapeutę uzależnień.

Dziś mówienie o przyszłości przychodzi mu z większą łatwością, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Ostatnie lata dla rodziny Żebrowskich nie były szczęśliwe.

- Mama zachorowała na nowotwór - wspomina Adrian. - To był dla nas wszystkich szok. Załamałem się, bo od zawsze byłem z nią bardzo związany.

Gdy troje starszego rodzeństwa już się usamodzielniło i opuściło rodzinny dom, to Adrian był najstarszym z pozostałej trójki.

- Całe życie tata nie stronił od kieliszka, potrafił wpadać w tygodniowe ciągi, ale gdy nie pił, był dobrym ojcem - podkreśla.

Dlatego też matka konsultowała z Adrianem większość decyzji.

- Mama traktowała mnie jak dorosłego - wspomina. - Dziś myślę, że ona czuła, że może przegrać tę nierówną walkę i mnie na to przygotowywała.

Miłość do matki była tak wielka, że gdy pojawiła się dla niej nadzieja - niestandardowa chemioterapia, niestety bardzo kosztowna, Adrian zrezygnował ze zdawania matury i wyjechał do Niemiec. Pracował na budowie, by sfinansować leczenie mamy.

- Chciałem zarobić te pieniądze, bo one mogły dać jej szansę na życie - mówi łamiącym się głosem. - Jednak było już za późno. Wróciłem 6 kwietnia 2011 roku, a dokładnie 6 lipca mama przegrała tę nierówną walkę. Zmarła. Mój świat się zawalił, nie miałem po co żyć.

Adrian wpadł w depresję, wegetował z dnia na dzień, nic go nie obchodziło, całe dnie spędzał na cmentarzu. - Nie mogłem znieść bólu i faktu, że jej nie ma - wspomina. - Minęły wakacje i moje młodsze siostry: Patrycja z Klaudią musiały wrócić do szkoły. Ja musiałem wziąć się w garść.

Ojciec odszedł tak nagle

Z utratą żony nie radził sobie także ojciec rodziny, który w czasie choroby małżonki nie pił alkoholu i wspierał ją. Gdy jej zabrakło, wrócił do nałogu.

- To był dla nas bardzo ciężki okres - mówi Adrian.

Ojca nic nie obchodziło, dokuczał dzieciom, "narobił" długów, stracił pracę. Dlatego jeszcze gdy żył, choć nie było to łatwe, to Adrian ograniczył mu prawa rodzicielskie do sióstr.

- Musiałem chodzić m.in. na wywiadówki - opowiada. - Dlatego musiałem uporządkować tę kwestię. To przyszło bardzo naturalnie, nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
W maju tego roku świat rodzeństwa znów zatrząsł się w posadach. Ojciec popełnił samobójstwo.

- Ja go znalazłem, szwagier zaczął reanimować, przyjechało pogotowie, udało się przywrócić akcję serca - opowiada. - Trafił do szpitala, niestety po tygodniu zmarł - Adrian ociera łzę.

To był kolejny cios dla młodego chłopaka.

- Razem z jego śmiercią straciłem poczucie bezpieczeństwa, to była powtórka z historii, kochałem ojca i trudno mi się było z tym pogodzić - przyznaje. - Tata mimo tego, że pił, to wiele potrafił np. wszystko umiał naprawić. Teraz zostaliśmy sami.

A tych napraw w rodzinnym domu Żebrowskich było sporo, bo parterowy domek był w fatalnym stanie. Do pomieszczeń prowadziła sień w przybudówce, niewielka kuchnia z paleniskiem i tak zwaną "kozą". Rodzeństwo spało w jednym pokoju, w którym był piec kaflowy. Resztę mieszkania ogrzewała właśnie wspomniana "koza".

- Nawet gdy wieczorem było napalone, to już nad ranem było zimno - wspomina Adrian.

Najgorsze były właśnie zimy. W domku nie było ciepłej wody, tę grzali w wielkich garnkach na kuchni. Ale wcześniej trzeba było przygotować drewno, rozpalić.

Remont jak gwiazdka z nieba

Choć mieszkanie było skromnie urządzone, to panował tu ład i porządek. Ale dom wymagał gruntownego remontu. Rodzeństwa nie było na niego stać. Radzili sobie w tych trudnych warunkach i nikomu się nie skarżyli.

O trudnej sytuacji rodzeństwa wiedziała wychowawczyni Patrycji, która jest uczennicą Zespołu Szkół Weterynaryjnych i Ogólnokształcących nr 7 w Łomży. To Aleksandra Dzbeńska opisała historię osieroconego rodzeństwa i list wysłała do programu "Nasz Nowy Dom". Historia wzruszyła Katarzynę Dowbor i rodzeństwo wzięło udział w programie telewizji Polsat.

Choć nie brakowało narzekań ekipy remontującej, to efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania. Ze starego domu zostały tylko zewnętrzne i działowe ściany oraz dach, który rodzinie udało się wyremontować już wcześniej.

- Gdy ekipa do nas przyjechała, to nie mogliśmy w to uwierzyć - przyznaje Adrian. - Opuściliśmy nasz dom na czas remontu z jednej strony z wielką radością, a z drugiej też z wielką niepewnością, co zostaniemy tu po powrocie.

Efekt zaskoczył ich tak bardzo, że trudno było powstrzymać łzy. Niby ganek w przybudówce zmienił się w kolorową jadalnię i nowoczesną kuchnię. W miejscu dawnej kuchni powstał salon z kominkiem w centralnym punkcie, telewizorem , kanapą i stylowymi zasłonami. Pokój, w którym wcześniej znajdował się piec kaflowy i spało tu całe rodzeństwo, teraz stał się królestwem Patrycji i Klaudii. Z wymarzoną toaletką Klaudii i podtrzymującym na duchu napisem nad łóżkiem Patrycji. Adrian zamieszkał w pokoju rodziców i zażyczył sobie collage z jego ulubiona artystką - Violettą Villas.

- Teraz chce nam się wracać do tego domu - przyznaje Adrian. - Chce nam się gotować, zapraszać znajomych i wspólnie spędzać czas. Rozpalamy w kominku, w dziesięć minut robi się ciepło w całym domu. Siadamy z Klaudią na kanapie i wspólnie oglądamy filmy. Patrycji w tygodniu nie ma, bo mieszka w szkolnej bursie, ale w weekendy wypoczywamy razem.

Dom stał się ich azylem i miejscem, gdzie mogą się bezpiecznie schronić przed światem.
Chcą realizować swoje pasje

- Dostaliśmy szansę na lepsze życie i zamierzamy to wykorzystać - podkreśla Adrian.

W wolnych chwilach Adrian oddaje się swojej pasji, którą jest gotowanie i praca w ogrodzie.

- Tak jak wspominałem miłością do gotowania zaraziła mnie mama - przyznaje. - Chętnie improwizuję w kuchni.

Wcześniej kucharskie zapędy Adriana studziła niezbyt przestronna kuchnia, ale teraz może rozwinąć skrzydła, bo ma do dyspozycji nowoczesne sprzęty i wreszcie ciepłą wodę w kranie.

- Dużo satysfakcji daje mi także praca w ogrodzie, mamy obok domu całkiem przestronny ogródek - dodaje. - Zawodowo pracuję w Skansenie Kurpiowskim i tam także dbam o roślinność.

Natomiast Klaudii najwięcej radości daje ruch.

- Uwielbiam tańczyć - przyznaje 15-latka. - Sukcesy odnoszę także w sporcie.

Klaudia uwielbia biegać, najbardziej na długich dystansach. Na swoim koncie ma dwukrotną wygraną w biegu na trzy kilometry o Puchar Burmistrza Nowogrodu.

Rodzeństwo wspiera się w realizowaniu swych pasji i już na pierwszy rzut oka widać, że łączy ich wyjątkowa więź.

- Adrian jest niesamowity - mówi Klaudia. - Jest ojcem, bratem, kolegą. Nie ma dla nas tematów tabu. Rozmawiamy dosłownie o wszystkim.

Skąd w nich ta siła, która nie pozwoliła im stracić pogody ducha?

- Zawsze byłem blisko Boga - przyznaje Adrian. - Zanim mama zachorowała, planowałem nawet wstąpić do seminarium, ale moje życie potoczyło się inaczej. Jednak jak to mawiają: bez Boga daleko do proga. Wiara i modlitwa pomogły mi przetrwać najgorsze chwile w moim życiu. Wiara przywróciła sens życia i dawała nadzieję na lepszy dzień.

Adrian przyznaje, że jego dobrym duchem jest także starsza siostra Monika, która ma już własną rodzinę, ale wspiera rodzeństwo.

- Dzwonimy do siebie niemal codziennie i rozmawiamy o wszystkim - mówi Adrian. - Mam kochane siostry i dziękuję Bogu za to, że mamy siebie.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna