Tylenda prawomocnie uniewinniony przez sąd

To radość przez łzy - komentował wyrok Karol Tylenda. - Była to sprawa ewidentnie na zlecenie polityczne, która miała i skutecznie wyeliminowała mnie z lokalnej polityki. Odbyła się jednak nie tylko kosztem mojej kariery, ale też mojej rodziny i pieniędzy podatników.

Zdaniem prokuratury w 2007 r. Tylenda miał nakłonić dyrektora łomżyńskiego WORD-u, Mirosława Oliferuka (zgadzają się na publikację nazwisk), by wbrew przepisom dał podwyżkę znajomemu. Oskarżenie opierało się m. in. na nagraniach z podsłuchów CBA.

- Ta sprawa to kompromitacja służb - powiedział nam Oliferuk. - Od samego początku było wiadomo, że nikt tu prawa nie złamał. Ja miałem być narzędziem, młotem, który wbije gwóźdź do politycznej trumny pana Karola Tylendy.

Obaj mężczyźni zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i obaj rok temu - uniewinnieni przez sąd I instancji. Prokuratura nie dała jednak za wygraną i złożyła apelację. Sąd Okręgowy w Białymstoku w piątek wyrok ten utrzymał. Sędzia Dariusz Niezabitowski stwierdził, że w nagranej rozmowie telefonicznej członek zarządu nie wywierał nacisku na szefa WORD. Mirosław Oliferuk miał zaś pełne prawo, by przyznać pracownikowi pensję, o której była mowa. Kwota 3 tys. zł mieściła się w widełkach, jakie określał regulamin.

- Karol Tylenda wiedział, że ewentualne przychylenie się do jego sugestii przez oskarżonego Oliferuka nie będzie bezprawne - mówił sędzia Niezabitowski w uzasadnieniu.

W sprawie tej oskarżeni też byli dwaj urzędnicy urzędu marszałkowskiego. Sąd okręgowy utrzymał wyroki za niezgodne z prawem przyznanie stypendium dwóm studentkom. Do kar więzienie w zawieszeniu dodał po 1 i 3 tys. zł grzywny.

Słodkie okazje z wysokimi rabatami