Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wielu rodzinach mężczyźni uważają, że to oni mają władzę

Rozmawia Agata Sawczenko
Profesor Małgorzata Fuszara: Spotkałam się ostatnio z kobietami z regionów wiejskich i przy moim urzędzie powstanie grupa robocza zajmująca się ich problemami
Profesor Małgorzata Fuszara: Spotkałam się ostatnio z kobietami z regionów wiejskich i przy moim urzędzie powstanie grupa robocza zajmująca się ich problemami Andrzej Zgiet
W ponad 90 proc. przypadków sprawcami przemocy domowej są mężczyźni, a ofiarami - kobiety. Zaklinanie rzeczywistości, że o przemocy nie można mówić w wymiarze płciowym, jest wykrzywianiem informacji - mówiła w Białymstoku prof. Małgorzata Fuszara.

- Czym zajmuje się pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania?

- Jestem wprawdzie kojarzona najbardziej z równością kobiet i mężczyzn, ale zakres moich obowiązków jest dużo szerszy. To m.in. monitorowanie polityki równościowej. Ludzie bywają dyskryminowani z różnych powodów: narodowości, religii, płci, wieku, orientacji seksualnej, wyznania.

- Najbliższe plany?

- Od 25 listopada do 10 grudnia będą dni przeciwko przemocy. Chciałabym, żeby te obchody były bardzo widoczne z powodu kontrowersji - zresztą trudnych dla mnie do zrozumienia - wokół konwencji Rady Europy przeciwko przemocy. W Polsce ciągle są mobilizowane siły przeciwko wyimaginowanym zagrożeniom. Najpierw miało nim być pójście sześciolatków do szkoły, później - gender, a teraz takim wyimaginowanym zagrożeniem jest konwencja. To jest dla mnie niesłychanie trudne do zrozumienia.

- Dlaczego, według pani, przeciwnicy konwencji jej nie chcą?

- Ponieważ tam się pojawia słowo gender, czyli płeć kulturowa. Ono się pojawia nieprzypadkowo. W konwencji kładzie się nacisk na to, że przemoc ma bardzo silny wymiar płci. Ze statystyk policyjnych wynika, że w ponad 90 proc. tych przypadków sprawcami przemocy domowej są mężczyźni, a ofiarami - kobiety. Zaklinanie rzeczywistości, że nie tylko kobiety są ofiarami i że o przemocy nie można mówić w wymiarze płciowym, jest wykrzywianiem informacji. Przemocy domowej najczęściej dopuszczają się mężczyźni wobec kobiet i jeżeli chcemy to ukryć, to znaczy, że nie chcemy z nią walczyć. Konwencja powstała w oparciu o dorobek bardzo wielu krajów, które od wielu lat prowadzą takie działania antyprzemocowe, starano się tam umieścić wszystkie najlepsze praktyki. Konwencje mobilizują nas, po jej ratyfikowaniu nie będziemy już mogli powiedzieć, że nie mamy pieniędzy na jakieś działania.

- To skąd ten gender?

- Bo w kwestii przemocy mówi się o płci - ale nie w wymiarze biologicznym, ale kulturowym. O kulturowej akceptacji dla przemocy. W wielu rodzinach mężczyźni ciągle jeszcze uważają, że to oni mają władzę i mogą ją wymuszać siłą.

- Często się słyszy, że z przemocą możemy walczyć i bez konwencji…

- Zadziwiona jestem sensem tego argumentu! To jest przecież oczywiste, że możemy bez konwencji walczyć ze złem wszelkim. No ale jednak szereg konwencji podpisujemy i ratyfikujemy. I nikt nie podnosi tych śmiesznych argumentów. To, że jest upór przed ratyfikacją konwencji, jest niesłychanie złym znakiem dla społeczeństwa. Dla społeczności międzynarodowej to znak, że my mamy wątpliwości, czy z przemocą domową warto walczyć.

- Czym jeszcze się pani zajmuje?

- Chcę też wrócić do sprawy naprzemienności na listach wyborczych. Jesteśmy już po pierwszych rozmowach z politykami. Pani premier też wyraża poparcie dla tego projektu. Mam nadzieję, że uda nam się to uchwalić jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Pewnie nie będzie to w tej formie, o jakiej myślałam na początku, ale ważne, że w tej kwestii idziemy do przodu. Doświadczenie innych krajów pokazuje, że te zmiany zwykle tak się odbywają.

- Praca pełnomocniczki ds. równego traktowania to mnóstwo spotkań…

- Tak. Spotkałam się na przykład ostatnio z kobietami z rejonów wiejskich. Postanowiłyśmy już , że przy moim urzędzie powstanie grupa robocza, zajmująca się ich problemami. Bo ważne dla mnie jest, by odpowiadać na zapotrzebowanie, by dyskutować nad propozycjami konkretnych zmian, wprowadzać konkretne działania. Bo moja praca to z jednej strony te symboliczne duże sprawy, bardzo widoczne, omawiane w mediach, jak chociażby sprawa konwencji. A z drugiej - cały szereg działań na mniejszą skalę, mało medialnie nagłośnionych inicjatyw, które mają pomóc rozmaitym środowiskom i usunąć bariery.

W planach mam też dwa okrągłe stoły, takie komitety doradcze. Na jednym z nich spotkam się z przedstawicielkami środowisk LGBT. Jest cały szereg barier i kwestii, które można bardzo prosto rozwiązać, nawet nie czekając na ustawę o związkach partnerskich.
Na kolejny okrągły stół chcę zaprosić kobiety z mniejszości narodowych i religijnych. W różnych resortach są komisje poświęcone problematyce mniejszości narodowych. Uczestniczyłam w kilku takich spotkaniach i wiem, że zawsze są tam prawie sami mężczyźni. A ja doskonale wiem, że jednak merytorycznie problemy kobiet i mężczyzn są różne.

- Dużo się swego czasu mówiło o ustawie o równym statusie kobiet i mężczyzn. Dlaczego jest ona jest potrzebna? I czy w ogóle jeszcze jest potrzebna?
- Wydaje mi się, że tej ustawy już nie będzie. Natomiast również mi się wydaje, że jest potrzeba zmiany nowelizacji ustawy o równym traktowaniu, która wynika z implementacji prawa unijnego. Dyskryminacje są rzeczywiście potraktowane dosyć wąsko. I właściwie od samego początku bardzo wiele środowisk się domagało, żeby ta ustawa została znowelizowana. Na pewno będę przygotowywała projekt nowelizacji, ale nie jestem pewna, czy w tej perspektywie uda się to przeprowadzić przez sejm, bo to jest rzecz dość skomplikowana. A ja bym chciała, żeby przy tej ustawie zakotwiczenie mieli też pełnomocnicy województw.

- Na czym to ma polegać?

- Już w momencie obejmowania mojej funkcji zapowiadałam, że bardzo bym chciała, żeby sprawa polityki równościowej była też polityką lokalną. I w związku z tym chcę, żeby byli tu - najlepiej już ustawowo umocowani - pełnomocnicy wojewódzcy. Nad tą koncepcją będziemy pracować już w najbliższym roku. Wystąpiłam o środki unijne na ten cel i wygląda na to, że te priorytety będą zaakceptowane. Zresztą w tym roku fundusze unijne będą lokalnie łatwiej osiągalne.

- Czy to, że jesteśmy w Unii Europejskiej jakoś wpływa na poprawę sytuacji mniejszości, poprawę sytuacji kobiet?

- Na pewno tak. Polityka równości jest polityką obowiązującą w UE. Jest to polityka horyzontalna, co oznacza, że powinna być wszędzie uwzględniana, w każdym resorcie, na każdym poziomie: i centralnym, i lokalnym. Mój urząd powinien koordynować te polityki, sprawdzać, czy one są prowadzone. Musi być realizowana polityka równościowa, nie możemy się z tego w żaden sposób wycofywać. No i po drugie - powinna być realizowana przez wszystkie resorty, we wszystkich programach, we wszystkich projektach. Także to jest ogromna zaleta przynależności do Unii.

- Powiedziała pani kiedyś, że bez gender nie można być w Unii. Czy wobec tego Polska ma szanse być w Unii? Możemy odczarować to słowo?

- Ależ oczywiście, że tak. To są wszystko procesy. I ja też staram się to powtarzać przeciwnikom zmian. Jeżeli się przyjrzymy Europie, to są takie dwa modele. Albo - jak w Polsce - zmiany idą ewolucyjnie. Albo w pewnym momencie przychodzi rewolucja. I taka rewolucja nastąpiła w Hiszpanii, która kiedyś była niesłychanie patriarchalna, a pewnym momencie weszło całe równościowe ustawodawstwo, łącznie z małżeństwami partnerskimi. Malta do niedawna o tyle mi pomagała, że jak mówiłam o niskiej reprezentacji kobiet czy nieprzyjęciu pewnych równościowych rozwiązań, to zawsze Malta była za nami. A teraz tam się odbywa niesłychana rewolucja, przyjęto rozwiązania bardzo silnie prorównościowe, ratyfikowano niedawno konwencję. Do niedawna nie było rozwodów, teraz są i rozwody, i małżeństwa, i związki partnerskie, regulowane prawnie. Są więc takie kraje, w których jeśli zmiany nie następują, to w pewnym momencie przychodzi ten czas, kiedy wahadło się w zupełnie drugą stroną wychyla. Zobaczymy, jak u nas będzie. Ale jestem przekonana, że będziemy w Unii i wszyscy zrozumieją, co to jest płeć kulturowa, czyli wszystko to, co wokół płci biologicznej budujemy: wszystkie oczekiwania, role społeczne, wszystko to, co zwykle kojarzy się nam ze słowem kobieta i mężczyzna, nie tylko w sensie biologicznym, ale w sensie społecznym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna