Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kariera posła legła w gruzach. A taki był piękny, młody i zdolny...

Tomasz Kubaszewski
Kamiński jest doktorem nauk prawnych. Pracę napisał o frakcjach w Sejmie RP.
Kamiński jest doktorem nauk prawnych. Pracę napisał o frakcjach w Sejmie RP. Archiwum
Gdyby PiS doszedł do władzy, białostocki poseł Mariusz Antoni Kamiński mógłby zająć niemal każde stanowisko. Był nadzieją Jarosława Kaczyńskiego. Ale, jak twierdzą partyjni koledzy, sodówa zbyt uderzyła mu do głowy. Dziś jest na politycznym aucie.

Zmarnował wielką życiową szansę, która już pewnie się nie powtórzy - twierdzą jedni. Inni uważają jednak, że pochodzący z podbiałostockich Łap Kamiński jeszcze się odrodzi. Przejdzie przez pisowski czyściec, uderzy się parę razy w pierś i wróci do łask. Szczególnie wówczas, gdy w jego zagranicznych wyjazdach za publiczne pieniądze niczego złego nie dopatrzy się prokuratura.

Białostocki poseł Mariusz Kamiński jest od miesiąca obecny na językach całej Polski. To efekt tzw. afery madryckiej. Zaczęło się od tego, że jeden z tabloidów opisał awanturę w samolocie, którym lecieli posłowie Kamiński, Adam Hofman i Adam Rogacki. Do Madrytu wybrali się razem z żonami. To one wywołały kłótnię ze stewardessami. Poszło o spożywanie prywatnego alkoholu na pokładzie samolotu. Gdyby nie ten incydent, całej afery z wyjazdami posłów za publiczne pieniądze pewnie by nie było.

Potem media pisały, że posłowie wzięli z Sejmu zaliczkę na wyjazd do Madrytu samochodem, a udali się tam tanimi liniami lotniczymi. Czyli, w domyśle, wyłudzili państwowe pieniądze. W dodatku, w Madrycie imprezowali i nie uczestniczyli w posiedzeniu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

W Sejmie szybko podliczono wszystkie zagraniczne wyjazdy naszych posłów. Kamiński znalazł się w czołówce. W latach 2011-2014 za granicę wyjeżdżał 33 razy. Głównie do Strasburga i Paryża. Ale był też m.in. w Madrycie, Londynie, Dublinie oraz Atenach. Wielokrotnie deklarował, że jedzie tam samochodem.

19-letni prezes

W życiorysie umieszczonym na swojej stronie internetowej poseł Kamiński pisze, że pochodzi z bardzo patriotycznej rodziny. Pradziadek walczył z bolszewikami w 1920 roku. Jeden z dziadków przeszedł cały szlak bojowy w zachodniej Europie z armią generała Stanisława Maczka, a drugi był członkiem Armii Krajowej. Babcię wywieziono zaś na Sybir. Nie dziwi więc, że i on od młodych lat działał w młodzieżowych ugrupowaniach patriotycznych. Jako 19-latek, w 1997 r., został prezesem białostockiego okręgu Młodzieży Wszechpolskiej. Działał także w Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym. Dzisiaj to zapomniana partia, ale wywodzą się z niej takie tuzy polskiej polityki, jak Stefan Niesiołowski, Marek Jurek czy Ryszard Czarnecki. To był też czas, gdy Kamiński zdawał maturę w II LO w Białymstoku i dostał się na wydział prawa miejscowego uniwersytetu.

W Polsce rządziła Akcja Wyborcza Solidarność, którą ZChN popierał. Ławka kadrowa była na tyle krótka, że raptem 22-letni Kamiński został asystentem dyrektora Państwowej Agencji Radiokomunikacji w Białymstoku. Potem był nawet naczelnikiem w Urzędzie Regulacji Telekomunikacji. Ale w 2001 r. SLD wygrał wybory i na państwowe fuchy powprowadzał swoich.

Przez dwa lata Mariusz Kamiński kierował białostockim biurem posła Michała Kamińskiego. Tego samego, który był jedną z najważniejszych osób w PiS, w 2010 r. przeszedł do ugrupowania pod nazwą Polska Jest Najważniejsza, a obecnie popiera PO.

Dalej kariera białostockiego posła ściśle była już związana z liderem PiS w woj. podlaskim Krzysztofem Putrą, który w 2010 r. zginął w katastrofie smoleńskiej.

- W naszym środowisku Kamiński uchodził za wychowanka Krzysztofa - mówi Jarosław Zieliński, poseł z Suwałk, a zarazem członek ścisłego kierownictwa PiS.

Młodego działacza Putra zrobił najpierw specjalistą w białostockiej komunalnej spółce Lech, którą kierował. W 2005 r. zabrał go ze sobą do Warszawy, do Senatu. Kamiński stał się asystentem wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putry.

Rok później został białostockim radnym. Jednak nie pierwszym lepszym, lecz od razu przewodniczącym klubu PiS.

- Błyskawicznie awansował - wspominają znajomi Kamińskiego z tamtych czasów. - Putra go silnie wspierał, ale trudno było mu zarzucić jakieś kumoterstwo. Bo ten młodzieniec miał głowę na karku.
Najbardziej obiecujący poseł

W 2007 r. Kamiński znalazł się w gronie kandydatów PiS do Sejmu. I choć startował z odległej, bo siódmej pozycji na liście, został wybrany. Ten sukces powtórzył cztery lata później.

W Sejmie szybko zabłysnął. Jarosław Kaczyński szukał nowych twarzy, które mogą zjednać partii młodzieżowy elektorat. Postawił na Kamińskiego. Został on rzecznikiem prasowym klubu parlamentarnego PiS. W mediach pojawiał się więc nieustannie i się spodobał. Nawet daleki od sympatii z partią Kaczyńskiego tygodnik Polityka uznał go w 2008 r. za najbardziej obiecującego nowego posła. Po raz drugi to samo wydawnictwo Kamińskiego uhonorowało kilka miesięcy temu. "Wytrwale i z coraz większym sukcesem buduje pozycję posła merytorycznego, wyspecjalizował się w tematyce obronnej i jest zdolny do polemik na wysokim poziomie" - napisali dziennikarze.

Po dwóch latach przestał być jednak rzecznikiem. - Bo jego opinie nie zawsze odzwierciedlały stanowisko partii - mówi jeden z działaczy. - W tamtym czasie było też wiele przecieków do mediów na temat PiS, które nam nie służyły. Podejrzewano, że stoi za tym Kamiński, który w ten sposób buduje sobie relacje z dziennikarzami.

Białostockiemu posłowi przebywanie w świetle jupiterów najwyraźniej się podobało. Nie było więc słychać specjalnych protestów, gdy prasa bulwarowa zajęła się jego rozwodem. Po 12 latach związku z białostoczanką, z którą mają dwoje dzieci, małżeństwo się rozpadło. Kamiński znalazł nową miłość - Iwonę Klejnowską, jedną z tzw. aniołków PiS, czyli pięknych i młodych kobiet wspierających partię w kampaniach wyborczych. Dziennikarze dopytywali posła, jak to się ma do głoszonych przez niego poglądów, że rodzina jest najważniejsza i wizerunku znakomitego męża oraz ojca. Kamiński chętnie wszak fotografował się wcześniej ze swoją żoną i dziećmi. - Tak się zdarza, że drogi dwóch osób się rozchodzą - odpowiadał enigmatycznie.

Byłej żonie zostawił jednak niemal cały majątek, czyli spory dom, trzy działki oraz Toyotę RAV 4.

Złe towarzystwo

Kamiński od chwili wybuchu afery madryckiej aż do minionej środy nigdzie publicznie się nie pojawiał. Nawet w Sejmie. A to jest przecież jego miejsce pracy finansowane przez podatników. Pracodawcą są tak naprawdę mieszkańcy województwa podlaskiego, którzy Kamińskiego do tego gremium desygnowali.

Nie odbierał też telefonu komórkowego. Czasami odpisywał na sms-y. Tyle, że odsyłał w nich do swoich oficjalnych oświadczeń. Na przykład takich, że sławetnego wyjazdu do Madrytu wcale nie potraktował turystycznie, ale uczestniczył w posiedzeniach, zaś duża liczba wyjazdów zagranicznych wynika z tego, że jest jednym z przedstawicieli polskiego Sejmu w Radzie Europy. Poseł oburzył się też na najnowsze doniesienia mediów, iż ma dar bilokacji. Bo w myśl jednej z delegacji, był równocześnie w Strasburgu oraz w polskim Bolesławcu. Wyjaśniał, że w tym ostatnim mieście zatrzymał się właśnie w drodze do Francji. W samym Strasburgu pojawił się zaś jeden dzień później, niż napisał w delegacji. Zapewnia, że nie wziął za to żadnej diety.

- Pan Kamiński być może za wcześnie dostąpił tych wszystkich zaszczytów i to go przerosło - mówi poseł Jarosław Zieliński. - Chyba też za bardzo poddał się wpływom niektórych osób.

Zieliński ma zapewne na myśli Adama Hofmana, rzecznika prasowego PiS do czasu afery madryckiej. Jego kolejne wpadki przyprawiały członków partii o palpitację serca. A to na amatorskim filmie chwalił się swoim przyrodzeniem, a to sikał w miejscu publicznym. I wszystko uchodziło mu płazem. Czy Kamiński też na to liczył?

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna