Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik szukał żony. Stracił prawie wszystko, co miał. Nawet obrączkę

Helena Wysocka
- Zostałem oszukany i okradziony - mówi Wiesław Chołodowski z gm. Rutka Tartak. - Elżbieta zabrała złotą obrączkę, a pozostawiła tę z tombaku. Wywiozła też ubrania, które jej kupiłem i ukradła pieniądze. Straciłem, lekko licząc, ponad 30 tysięcy złotych
- Zostałem oszukany i okradziony - mówi Wiesław Chołodowski z gm. Rutka Tartak. - Elżbieta zabrała złotą obrączkę, a pozostawiła tę z tombaku. Wywiozła też ubrania, które jej kupiłem i ukradła pieniądze. Straciłem, lekko licząc, ponad 30 tysięcy złotych H. Wysocka
Nie mógł znieść długich, samotnych wieczorów. Odpowiedział na anons w telewizji, zaprosił wybrankę do domu i przez parę miesięcy żył jak w raju. Ale gdy zaczął przebąkiwać o ślubie, kobieta uciekła. - Nie dość, że złamała serce, to jeszcze okradła - mówi Wiesław Chołodowski.

Zabrała ukryte w szafie, pod stertą bluzek, pieniądze i złotą obrączkę. Chołodowski zgłosił sprawę suwalskiej policji. Chce odzyskać kasę i dać oszustce nauczkę. A przede wszystkim przestrzec przed nią innych mężczyzn. - Z tego co wiem, to wyprowadziła w pole już nie jednego chłopa. Tak jak mnie: oskubała i porzuciła - przekonuje.

Suwalska policja ustala miejsce pobytu jego wybranki. Później, po przesłuchaniu kobiety zdecyduje, czy doszło do przestępstwa, czy nie.

Sposób na nudę

Wiesław Chołodowski ma 60 lat. Jest schorowany i samotny. Siedem lat temu rozstał się z żoną. Pozostawił jej gospodarstwo, a sam, z dobiegającą dziewięćdziesiątki matką, osiadł w sąsiedniej wsi. W niewielkim murowanym domu, parę kilometrów od Rutki Tartak.

- Latem pół biedy, nudę zabijam pracą. Ale jesienne, czy zimowe dni strasznie się dłużą - opowiada. - Matka chodzi spać z kurami, a patrzenie w ścianę zaczyna mi doskwierać. Chciałoby się gębę do kogoś otworzyć.

Tymczasem w okolicy wolnych kobiet jak na lekarstwo. A te, które są do związków nie skore. Pan Wiesław postanowił więc poszukać partnerki w świecie. W tym celu przeglądał anonse w telegazecie. I tam właśnie, ponad rok temu, natrafił na ogłoszenie 58-letniej Elżbiety.

- Pisała, że jest emerytowaną pielęgniarką i chce zamieszkać na wsi, bo lubi naturę - wspomina mężczyzna.

Pomyślał, że dobrze się składa. Rutka Tartak jest położona urokliwie, bo wśród pagórków, jezior i lasów. Miejsce powinno więc kobiecie się podobać. Chołodowskiemu zaś przypadł do gustu i wygląd, i fach kobiety. Bo komu nie przyda się w domu pielęgniarka? Nawet, jeśli już jest na emeryturze.

Wiesław odpowiedział więc na ogłoszenie. Po kilku telefonicznych rozmowach i on, i Elżbieta uznali, że czas poznać się bliżej. Zresztą, kobiety nie trzeba było specjalnie do tego namawiać.

- Jak przyjechała, tak została - dodaje rozmówca. - Kłamać nie będę: na początku było bardzo dobrze.
Elka wzięła się za robotę. Uporządkowała obejście, posadziła kwiatki w ogródku. Gotowała obiady, nadskakiwała matce pana Wiesława. Sielanka skończyła się w połowie minionego roku. Mniej więcej wtedy, gdy Chołodowski zdecydował, że przejdzie na wcześniejszą emeryturę. Ale, by było to możliwe, musiał pozbyć się ziemi. - Chciałem też mieć pieniądze, by ogarnąć trochę Elkę - nie ukrywa. - Przyjechała niemal goła, w starych, rozbitych butach. Wstyd mi było pokazywać się z nią na wsi. Ludzie wytykaliby nas palcami.

Wpadła w szał

Ziemię sprzedał szybko, sąsiadowi. Później pozbył się ciągnika. Twierdzi, że za wszystko dostał około 60 tysięcy złotych. Część pieniędzy poszła na zakup mebli, motocykla i materiałów niezbędnych do przebudowy domu. Resztę schował w szafie, pod ubraniami. Miało być na dokończenie remontu mieszkania i na czarną godzinę.

- Elce kasy nie żałowałem - wspomina Chołodowski. - Na Litwie kupiłem jej porządne buty. A w suwalskich sklepach - resztę. Ciuchów miała tyle, że ledwo mieściły się w szafie. Mówiąc szczerze, czasem myślę, że z tej dobroci poprzewracało się jej w głowie.
Kilka miesięcy później zauważył bowiem, że partnerka nie rusza się bez swojego telefonu. Na noc chowa go pod poduszkę. A w dzień niemal bez przerwy nosi przy sobie. Nie rozstaje się z nim nawet wtedy, gdy idzie za potrzebą. A gdy dzwoni, wychodzi na podwórko.

- Zacząłem zastanawiać się, o co w tym wszystkim chodzi - wspomina Wiesław. - Któregoś dnia, gdy Elka pojechała do Suwałk na zakupy, przeszukałem jej rzeczy. I znalazłem kilka kart telefonicznych.
Wówczas wyszło na jaw, że kobieta koresponduje z innymi mężczyznami. Tak przynajmniej wynikało z treści sms-ów, które otrzymywała. Chołodowski zażądał od swojej partnerki wyjaśnień. Podobno wtedy doszło do pierwszej awantury.

- Zamiast wytłumaczyć się z tych kontaktów, to przywaliła mi w pysk - wspomina rolnik. - Aż mnie zamurowało, ale ręki na nią nie podniosłem.

Kilka tygodni później doszło do kolejnej kłótni. Pretekstem było spotkanie Elżbiety z właścicielem suwalskiego lombardu. W tajemnicy przed Wiesławem. Gdy ten zaczął robić wyrzuty, kobieta wpadła w szał. Wrzuciła do torby parę swoich rzeczy i z krzykiem wybiegła z domu.

- Sąsiad odwiózł ją do Suwałk - dodaje rolnik. - Jakiś czas po tym zauważyłem, że z szafy zginęły pieniądze.

Zgłosił sprawę suwalskiej policji, ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Organy ścigania uznały bowiem, że do kradzieży nie doszło. Pieniądze rozeszły się, bo - jak stwierdziła partnerka - żyli ponad stan.

Obdarła z nadziei

Na początku minionego miesiąca para spotkała się jeszcze raz. Z inicjatywy Elżbiety. Kobieta napisała bowiem sms-a, że jest w Suwałkach, chce się spotkać i rozliczyć.

- Uwierzyłem jej - nie ukrywa Chołodowski. - Sądziłem, że pewnie żałuje tego, co zrobiła.
Była przez kilka dni. Rolnik twierdzi, że zachowywała się tak, jakby straciła rozum. Może dlatego, że tabletki przeciwbólowe zapijała mocnym piwem.

- Rzucała we mnie czym popadnie - wspomina. - Matkę wyzywała od czarownic, a któregoś dnia pozostawiła odkręcony palnik w kuchence gazowej. Pewnie chciała wysadzić nas w powietrze. Trudno było znieść te jej humory.

Nie musiał cierpieć długo. W połowie grudnia kobieta zwinęła manatki i znowu wyjechała. Chołodowski twierdzi, że zabrała złotą obrączkę i resztę swoich ubrań. Tych, które jej kupił.

- Stare ciuchy zostawiła - denerwuje się. - Nie wiem, co mam z nimi robić. Chyba wrzucę do ogniska, bo to takie szmaty, że nie nadają się do noszenia.

Wiesław Chołodowski znowu zawiadomił policję. Tym razem zarzuca byłej partnerce, że mu groziła. I, że okradła.

- Prowadzimy czynności wyjaśniające w tej sprawie - informuje Eliza Sawko z suwalskiej policji.
Organy ścigania już przesłuchały pokrzywdzonego. Teraz ustalają miejsce pobytu jego byłej partnerki. Od wyjaśnień kobiety zależy dalszy los śledztwa.

Chołodowski mówi, że Elżbieta pozbawiła go nie tylko pieniędzy. Obdarła też z nadziei, że kiedykolwiek spotka kobietę, której będzie mógł zaufać.

- Nie będę już szukać - zapowiada. - Wolę siedzieć i patrzeć w ścianę.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna