Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczeń doznał w szkole urazu kręgosłupa. Nie dostanie odszkodowania

Helena Wysocka [email protected]
sxc.hu
Firma ubezpieczeniowa nie chce wypłacić odszkodowania uczniowi, który podczas zajęć szkolnych doznał urazu. Dostałby pieniądze, gdyby miał... sepsę lub epilepsję.

- Po co w ogóle płacimy składki na ubezpieczenie? - zastanawia się ojciec poszkodowanego chłopca. - Przecież w szkołach najczęściej dochodzi do zwichnięć czy złamań, a nie do zakażenia organizmu.
Wojciech (nazwisko do wiadomości redakcji) uczy się w Zespole Szkół nr 6 w Suwałkach. Placówka ta od kilku lat ubezpiecza swoich wychowanków za pośrednictwem spółki Nauczycielska Agencja Ubezpieczeniowa. Na stronie internetowej NAU czytamy, że "powstała po to, by negocjować specjalne oferty ubezpieczeniowe dla środowiska oświaty".

Pięć dni w szpitalu

We wrześniu ub.r. rodzice Wojtka wykupili polisę ubezpieczeniową w szkole. Trzy miesiące później, pod koniec listopada, przytrafiło się nieszczęście. Podczas zajęć wychowania fizycznego chłopakowi wypadł dysk.

- Zwijał się z bólu - opowiadają rodzice nastolatka. - Zgłosiliśmy się do lekarza, a ten skierował syna na zabieg.

Ze szpitalnej karty informacyjnej wynika, że Wojciech przebywał na szpitalnym oddziale chirurgii przez pięć dni.

- W szpitalu był przez kilka dni, ale to nie oznacza, że od razu wyzdrowiał. Mówiąc szczerze, jeszcze nie doszedł do siebie, choć od zabiegu minął miesiąc - dodają nasi rozmówcy. - Nieraz skarży się, że bolą go plecy. Musi też bardzo uważać. Lekarze ostrzegali syna, by nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, nie przemęczał się przez co najmniej kilka tygodni.

Urazu nie ma w katalogu

W grudniu chłopak wystąpił do Nauczycielskiej Agencji Ubezpieczeniowej o wypłatę należnego świadczenia. Nie liczył na zbyt wiele.

- Sądziliśmy, że otrzymamy kilkaset złotych - dodają rodzice Wojtka. - Mieliśmy prawo tak przypuszczać, ponieważ wiedzieliśmy, że młodzież z innych szkół, które wykupiły polisy u rożnych ubezpieczycieli, dostaje po 200-300 zł za zwichniętą nogę. A taki uraz jest - w naszej ocenie - mniej poważny niż uszkodzenie dysku.

Zdziwili się, gdy kilka dni temu otrzymali decyzję NAU. Z dokumentu wynika, że Wojciech nie otrzyma ani grosza, ponieważ uraz, którego doznał, nie mieści się w katalogu chorób honorowanych przez ubezpieczyciela. Agencja wyjaśnia, że świadczenie należałoby się, gdyby chłopak miał np. sepsę, epilepsję, cukrzycę czy wirusa świńskiej grypy.

- Mamy nadzieję, że to jakieś nieporozumienie - dodaje ojciec chłopaka.

Rodzice nastolatka, z prośbą o wyjaśnienie sprawy zwrócili się do naszej redakcji i kierownictwa Zespołu Szkół nr 6.

- Pani dyrektor obiecała, że podejmie interwencję - dodaje ojciec Wojtka.- Liczymy na to, że skuteczną. W innym przypadku ubezpieczenie nie jest w ogóle nam potrzebne. Wprawdzie kosztuje około 50 zł rocznie, ale i tak - jak widać - wydatek jest zbędny.

Pracownicy działu marketingu Nauczycielskiej Agencji Ubezpieczeniowej poproszeni przez nas o wyjaśnienie, dlaczego uczeń nie otrzyma pieniędzy, zasłonili się... ustawą o ochronie danych osobowych. "Nie możemy podjąć żadnej merytorycznej dyskusji, a tym bardziej uzasadnić publicznie decyzji podjętej w tej sprawie..." - czytamy w mailu przesłanym do redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna