Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blondynka z reklamy: Cieszę się, że poślubiłam Szatana

Urszula Krutul
Basię Kurdej-Szatan większość Polaków kojarzy z reklamy jednej z sieci komórkowych.
Basię Kurdej-Szatan większość Polaków kojarzy z reklamy jednej z sieci komórkowych. Wojciech Wojtkielewicz
- W swoim życiu nic bym nie zmieniła! Jestem z niego zadowolona - mówi Barbara Kurdej-Szatan, aktorka znana z reklam sieci komórkowej. - Tylko chciałabym wymigać się od zaszufladkowania...

- Basiu, pomagasz białostockiej Fundacji "Bajkowa Fabryka Nadziei". Obejmuje ona opieką dzieci onkologiczne i kardiologiczne...

- Tak! Dzieci poznałam dopiero podczas mojego pobytu w Białymstoku. Były rozkoszne, jak to dzieci. Wiadomo, że każdy chce żyć, a przed tymi dzieciaczkami jest jeszcze całe życie. Mocno w to wierzę. Ważne, żeby one też nie traciły wiary i nadziei. Żeby miały dużo uśmiechu i mogły przeżyć swoje życie jak najlepiej. Nie zastanawiałam się długo nad tym, czy pomóc. Nie muszę się nad takimi rzeczami zastanawiać.

- Nie zastanawiałaś się też pewnie przed przyjęciem roli w reklamie jednej z sieci komórkowych. Czy ta reklama stała się twoim przekleństwem czy błogosławieństwem?

- Boże! Ani jedno, ani drugie (śmiech). To jest moja praca. Świetnie czuję się na planie tej reklamy. Udział w niej na pewno wiele rzeczy mi ułatwił. Ale nie do końca jest tak kolorowo. Przez to, że jestem rozpoznawalna, nie na wszystkie castingi będę zapraszana. Na niektórych przesłuchaniach do seriali czy filmów poszukiwane są osoby mało znane, nowe twarze. Na pewno nie chciałabym grać w samych komercyjnych rzeczach. Ale występuję również w teatrze. Tam się spełniam. I to kocham najbardziej.

- Oglądałam ostatnio telewizję i przez dwie godziny reklama z twoim udziałem wyemitowana została... 18 razy!

- Naprawdę?! Kurcze, a ja tak rzadko na nią trafiam.

- Nie boisz się zaszufladkowania?

- Do tej pory się nie bałam. I chyba tak jest nadal. Sama na pewno się tego wystrzegam, ale rzeczywiście może być tak, że to ludzie mnie trochę szufladkują...

- Jako blondynkę z reklamy.

- Ale ja jestem blondynką i gram w reklamie! Więc coś w tym jest. Jednak to tylko jedna z moich twarzy. Jako aktorka muszę być wszechstronna. Wprawdzie grałam w komediach, ale już na przykład w serialu "M jak miłość" nie mam komediowej roli. Lubię dramat, musical i inne formy. Chcę brać udział w różnych projektach i będę o to walczyć.

- Skoro często pojawiasz się w telewizji, to pewnie ludzie rozpoznają cię na ulicy?

- Coraz częściej tak. Ale raczej nie podchodzą. Przyglądają się, uśmiechają.
- Wróćmy jeszcze do tych ról. Chciałabyś zagrać jakąś dramatyczną rolę, a może też czarny charakter?

- Pewnie, że tak. Bardzo bym chciała. Trochę doświadczenia już mam, bo w "Deszczowej piosence" w Romie grałam zołzę, krzykliwą i wstrętną babę. Ale chciałabym też pojawić się na przykład w thrillerze. Ostatnio widziałam "Body/ Ciało" Małgośki Szumowskiej. Ostaszewska i Gajos są rewelacyjni. Genialnie zagrali! O graniu w takich filmach marzę.

- Zostawmy na chwilę film i skupmy się na twojej miłości - teatrze. Tam są zupełnie inne emocje i sposób grania.

- Zdecydowanie inne. W teatrze są długie próby, długo buduje się rolę. Myśli się nad nią. Próbuje się na różne sposoby. A później wychodzi się na scenę i wszystko jest na żywo. Bardzo podoba mi się to, że mogę czasem coś zmienić, przetestować publiczność, sprawdzać jak reaguje. Strasznie to lubię i bardzo mnie to kręci. Uwielbiam być na scenie. Kiedy zaczęłam grać w serialu, była we mnie swoista niechęć. Podobnie jak w reklamie jest studio, kamera. Ale praca na planie reklamy jest zupełnie inna. Wszystko jest szybkie z dużą dawką improwizacji. Przynajmniej u nas. A w serialu gramy pojedyncze, często wyrwane z kontekstu sceny. Tekst się dostaje dość późno, wszystko jest w ogromnym biegu. Strasznie mnie to irytowało i bardzo mi się nie podobało. Musiałam przywyknąć i nauczyć się, jak szybko wchodzić w ten klimat. Wbrew pozorom to strasznie trudne. Mimo ogromnego biegu, o którym wspomniałam, wszystko jest przekornie strasznie rozwleczone. Musimy czekać aż technicy pozmieniają światła i tym podobne. Czekanie się przedłuża, po czym nagle człowiek musi wejść na plan i być zajebisty (śmiech).

- W teatrze dużo zależy od publiczności?

- To my nią trochę sterujemy. Lubię to. Dzięki reakcjom widzów, albo braku takowych mogę cały czas budować postać. Ze spektaklu na spektakl.

- A trema się pojawia?

- Tak. Zawsze przed premierą. Ale to trema motywująca, która daje mi dużo adrenaliny. Lekki stres mnie nie paraliżuje, ale napędza. Jak wchodzę na scenę, to mam wrażenie, że lepiej gram niż na próbie. Ludzie dają mi siłę i czuję, że nie mogę ich zawieść. Że nie mogę zawieść samej siebie. Że to jest ten moment.

- Wspomniałaś, że w kreowaniu postaci na scenie zawsze możesz coś zmienić. A gdybyś mogła zrobić to samo w swoim życiu?

- Nic bym nie zmieniła. Jestem zadowolona ze swojego życia, jest fajne! Może jedynie nie zrezygnowałabym ze szkoły muzycznej, gdzie grałam na wiolonczeli. Gdybym to kontynuowała, pewnie teraz byłabym wirtuozem.

- A gdyby nie aktorstwo i nie wiolonczela, to co byś chciała w życiu robić?

- Tato mnie wysyłał na elektryka! On sam jest elektrykiem i projektuje instalacje elektryczne. Chyba po nim miałam miłość do matmy, którą nawet zdawałam na maturze. Poszłam jednak w stronę artystyczną. Może troszkę w ślady mamy, która bardzo kocha teatr i zaszczepiła we mnie tę miłość. To ona prowadzała mnie do szkoły muzycznej, zapisywała do chórów. I nie żałuję. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego. Nie wyobrażam też sobie, że miałabym cały dzień siedzieć za biurkiem. Lubię to, że jestem co chwilę gdzieś indziej. Aktorstwo to nieregularna praca, wyzbyta rutyny, Cały czas mam nowe projekty, poznaję nowych ludzi.
- A za córeczką Hanią trochę tęsknisz?

- Jak jestem długo w pracy, to pewnie, że tak. Hania to moje największe szczęście! Chętnie bym z nią spędzała całe dnie, ale muszę też pracować.

- Kiedy już jesteście razem, to opowiadasz jej bajki? A może razem śpiewacie?

- Pewnie, że śpiewamy! Hania robi to znakomicie. Skumulował się jej nasz talent - po mnie i po Rafale. Jest małym geniuszem, chociaż jest też bardzo nieśmiała. Nie śpiewa jak ją poprosimy, tylko wtedy, kiedy sama chce i kiedy myśli, że nikt jej nie widzi. Musimy się czaić po kątach, żeby móc ją nagrać. A na dobranoc czytamy bajki. Uwielbia "Bolka i Lolka". Tylko, że w jej wersji to są "Bolek i Jolek" (śmiech). Jest rozkoszna.

- Wspomniałaś o Rafale. Czy często wam się zdarza wystąpić razem na jednej scenie - tak jak to miało miejsce w Białymstoku?

- Ostatnio coraz częściej. Śpiewamy razem w zespole Soul City (z którym dotarli do ćwierćfinału programu "X Factor" - przyp. red.), Rafał też śpiewa z nami w chórze gospel w Opolu. Śpiewaliśmy razem koncerty świąteczne - jeden dla TVP, a drugi w filharmonii w Opolu. Śpiewaliśmy też duety, wystąpiliśmy w programie "Jaka to melodia?". Bardzo lubię pracować z mężem.

- Więc cieszysz się, że poślubiłaś Szatana?

- No pewnie! Bardzo mnie inspiruje. Jest zdolny muzycznie, sam komponuje. W domu jeden pokój przerobił na studio i spędza tam całe godziny produkując i wymyślając nowe piosenki. Jestem z niego dumna i bardzo się cieszę, że mam tak zdolnego męża.

- Masz rozkoszną córkę, cudownego męża, a do tego jesteś spełniona zawodowo. Czy taka osoba jak ty ma jeszcze jakieś marzenia?

- Prywatnie chciałabym trochę popodróżować z rodzinką, pozwiedzać świat. A zawodowo chciałabym się rozwijać, mieć wciąż nowe projekty i cały czas pracować. I jeszcze jedno! Coś, o czym już rozmawiałyśmy. Chciałabym wymigać się od zaszufladkowania i robić różne rzeczy. I do tego będę dążyć.

Barbara Kurdej-Szatan urodziła się 22 sierpnia 1985 r. w Opolu. Jest aktorką i wokalistką. Ukończyła PWST w Krakowie. Ma na swoim koncie udział w programie "X Factor", w którym pojawiła się z zespołem Soul City. Podczas udziału w programie była w ciąży i zaraz po nim urodziła córkę Hanię. Od 2013 r. możemy ją oglądać w telewizji w roli konsultantki ds. obsługi klienta w serii spotów reklamowych "Gwiazdy przeszły do Play" z udziałem celebrytów. Rok temu, razem z Katarzyną Pakosińską, poprowadziła 51. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. Jest żoną wokalisty zespołu Rh+ Rafała Szatana.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna