Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukrywa wnuka przed synową, choć sama kiedyś straciła rodzinę

Katarzyna Patalan-Brzostowska, ika
- Mam tylko zdjęcia synka sprzed roku, a Oli tak szybko się zmienia - mówi Beata Chądzyńska z Łomży
- Mam tylko zdjęcia synka sprzed roku, a Oli tak szybko się zmienia - mówi Beata Chądzyńska z Łomży K. Patalan
Hanna Ch. jako noworodek została zamieniona w szpitalu z innym dzieckiem. Zamiast trafić do rodzinnego domu, wychowywała się z bliźniaczką, która nie była jej siostrą. Za zerwane więzi rodzinne żąda 500 tys. zł. I... ukrywając się z 3-letnim wnukiem zrywa jego więź z matką.

Trzyletni Oliwier z Łomży nie widział swojej mamy już prawie 10 miesięcy, od czerwca ub. roku. Wówczas rodzice malca byli w trakcie rozwodu i pewnego dnia ojciec po prostu nie odwiózł go z powrotem do mieszkania matki. Ślad po nich zaginął. Rozpoczęły się poszukiwania. We wrześniu ub. roku ojciec, który od początku tłumaczył, że nie oddał dziecka matce, bo ta je bije i znęca się nad nim psychicznie (prokuratura sprawdzała sytuację w ich domu i nie dopatrzyła się złamania prawa - przyp. red.), pojawił się w biurze Rzecznika Praw Dziecka w Warszawie. Tam został zatrzymany, bo już wystawiony był za nim list gończy. Jednak Oliwiera z nim nie było...

Na początku marca br. mężczyzna usłyszał zarzut porwania syna. Wciąż jednak twierdzi, że nie wie, gdzie jest maluch. A chłopiec najprawdopodobniej przebywa pod opieką swojej babci ze strony ojca - Hanny Ch. Za kobietą także został już wystawiony list gończy. Za porwanie i przetrzymywanie wnuka grozi jej 14 dni aresztu. Wciąż jednak nie wiadomo, gdzie się ukrywają.

W szpitalu zamienili bliźniaczki

O pani Hannie Ch. zrobiło się głośno, gdy wyszła na jaw pomyłka, do której doszło w 1950 roku w szpitalu Św. Ducha w Łomży. Tam 20 grudnia na świat przyszły bliźniaczki jednojajowe. Basia i Iwona. Dzień później w tej samej placówce inna kobieta urodziła Hannę. Gdy niedługo po porodzie dziewczynki wypisywane były do domu, Basia i Hania zostały - w wyniku zaniedbań personelu - zamienione. Noworodki nie trafiły do swoich biologicznych rodzin. Jednak przez całe życie mieszkały w sąsiedztwie.

- Ale się nie znałyśmy. Nasze mamy się nie kolegowały, nie odwiedzały, to były zupełnie dwie obce sobie rodziny - opowiadała nam w lipcu ub. roku, poszukiwana dziś listem gończym, Hanna Ch. - Mam 64 lata. Ale do dziś pamiętam, jak sąsiedzi wyzywali mnie od podrzutków, mówili: ty jesteś inna, nie z tej rodziny - wspominała ze łzami w oczach.

Rozdzielone rodzeństwo potwierdziło pomyłkę dzięki badaniom DNA. Hanna Ch. wychowywała się z jedną z bliźniaczek, której biologiczna siostra-bliźniaczka trafiła do rodziny Hanny. Rozdzielone kobiety żądają po 500 tys. zł od Skarbu Państwa - za zerwane więzi rodzinne. W ub. roku po ponad rocznym procesie roszczenie zostało przez Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalone. Uzasadnienie orzeczenia, podobnie jak i cały proces, odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Kobiety jednak nie zrezygnowały z walki i obecnie ich sprawą zajmuje się Sąd Apelacyjny. Najbliższa rozprawa odbędzie się za miesiąc - w kwietniu.

- Wyrok sądu jest dla nas bardzo krzywdzący. Straty moralne, które żeśmy poniosły przez całe życie... nikt nam tego nie zwróci. Życie dwóch rodzin posypało się całkowicie - komentowała oddalenie roszczenia pani Hanna. - Mieszkamy daleko od siebie, każdy ma swoje życie, swoją rodzinę. Nigdy nie odbuduje się tych więzi.

Z jej biologicznego rodzeństwa żyje tylko jedna, starsza o 12 lat siostra, Janina. Rodzice i starszy brat już nie żyją. Pani Janina pytana o relacje z odnalezioną siostrą odpowiada: - Dogadujemy się, ale powiem szczerze - więzi nie ma. Starych drzew się nie przesadza.

Hanna zyskała biologiczną siostrę, ale młodszą, z którą się wychowywała, "straciła". Ich relacje po ujawnieniu wyników DNA zmieniły się. Na gorsze. - Powiedziała mi: "wiem, że nie jesteś moją siostrą. Moją siostrą jest Basia" - wspominała na łamach "GW" Hanna. - Teraz mieszka w Brukseli. Na święta i wakacje zawsze przyjeżdża do Łomży, ale teraz już do mnie nie przychodzi...

Natomiast bardzo dobre kontakty utrzymuje z Iwoną, z którą się wychowywała jako "bliźniaczka". Mimo że Iwona od wielu już lat mieszka w USA.

Czy Hanna czasami zastanawia się, jakby to było, gdyby trafiła do swojej biologicznej rodziny? Gdyby nie doszło do pomyłki?

- Na pewno byłabym księżniczką - przyznaje Hanna Ch. - Tamto rodzeństwo było już dorosłe. Basia, która trafiła do mojej biologicznej rodziny, była bardzo oczekiwana, wychuchana, wyniuniana. A u nas, tj. w rodzinie, do której ja trafiłam, była czwórka dzieci prawie w jednym wieku. Ciuszki Basia też miała inne jak na tamte czasy. Bo brat ojca mieszkał we Francji, więc wszystko było francuskie, piękne... A nas mama, krawcowa... Wiadomo, jak uszyła, tak było.

Boi się, że syn jej nie pamięta

W ubiegłym roku historia zamienionych sióstr-bliźniaczek wstrząsnęła całym krajem. Dziś jedna z nich jest podejrzewana o porwanie i przetrzymywanie 3-letniego wnuka . Dlaczego kiedyś sama wyrwana z rodzinnego domu, dziś utrudnia kontakt chłopca z biologiczną matką?

- Bardzo się boję, że synek, mój Oli, mnie nie pozna. On jest taki malutki, a czas szybko biegnie... - przyznaje Beata Chądzyńska, mama Oliwiera, synowa Hanny Ch. - Trzeba nie mieć serca, żeby tak się zachowywać.

O poszukiwaniach malca po raz pierwszy napisaliśmy w czerwcu ub. roku. Natomiast już w listopadzie ub. roku łomżyńska prokuratura wydała postanowienie o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu na przesłuchanie Hanny Ch. Jak dotąd, nie udało się ustalić miejsca jej pobytu. Tymczasem Paweł Ch. kilka miesięcy temu zamieścił na Facebook'u zdjęcia swojej matki i syna...

Za Oliwierem tęskni też siostra

Walka o chłopca zaczęła się, gdy jego rodzice postanowili się rozstać. - W sierpniu ub. roku sąd ograniczył ojcu prawa rodzicielskie na czas trwania postępowania rozwodowego i nakazał oddanie synka - opowiada zrozpaczona matka Oliwiera. - On zignorował postanowienie sądu i nadal się ukrywał.

Jednak we wrześniu stanął przed łomżyńskim sądem. Mężczyzna dostał m.in. dozór policyjny. Musi się zgłaszać do łomżyńskiej komendy cztery razy w tygodniu. Usłyszał już także zarzuty z Kodeksu karnego dotyczące porwania Oliwiera.

- W listopadzie ub. roku prawie zakończyła się nasza sprawa rozwodowa - dodaje Beata Chądzyńska. - Wyrok nie jest prawomocny, bo były mąż się odwołał. Postanowienie jest dla niego bardzo niekorzystne. Sąd pozbawia go praw rodzicielskich do syna, kieruje na terapię psychologiczno-psychiatryczną, pozwala na zaledwie jeden telefon w miesiącu, by dowiedział się o zdrowie Oliwiera, zasądza także alimenty - wylicza.

Ojciec Oliwiera wciąż jest aktywny na portalu społecznościowym, gdzie założył nawet konto - Oliwier Historia. Oskarża on byłą żonę m.in. o to, że biła chłopca, i że o syna walczy tylko dla pieniędzy. " Dziecko jest całe, zdrowe, świetnie się rozwija, a jak mama dalej będzie przeciągać sprawę, to pewnie nauczy się trzech języków, dzieci szybko chłoną wiedzę" - napisał na portalu społecznościowym kilka tygodni temu. - "Mama przeciąga celowo poszukiwanie dziecka, by powiedzieć potem, że zerwane więzi, bo dziecko się boi" - sugeruje we wpisie Paweł Ch. - "Bierze przez komornika alimenty dziecka i wydaje je na siebie, a nie na dziecko, to są jego pieniążki" - czytamy na portalu społecznościowym.

Następna rozprawa Pawła Ch., oskarżonego o porwanie syna, odbędzie się na początku maja. A tymczasem za chłopczykiem tęskni nie tylko mama, ale także jego 9-letnia siostra Wiktoria. Poprosiła, by wstawić do jej pokoju łóżeczko i przenieść zabawki braciszka. - Gdy do nas wróci, to będzie spał ze mną w pokoju - mówi z nadzieją.

Oliwiera szuka także ITAKA Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.

Porwanie rodzicielskie. Zgodnie z art. 211 Kodeksu karnego, karze pozbawienia wolności podlega każdy, kto wbrew woli osoby powołanej do opieki lub nadzoru uprowadza lub zatrzymuje osobę małoletnią (poniżej 15. roku życia). Taki zarzut usłyszał tata Oliwiera.

Początkowo, gdy Paweł Ch. ukrywał się z synem, w świetle prawa było to porwanie rodzicielskie, które w Polsce nie jest karane. Jednak dwa miesiące później sąd ograniczył mu prawa na czas trwania postępowania rozwodowego. A orzeczenie (wciąż nieprawomocne - przyp. red.) z listopada ub.r. go tej władzy rodzicielskiej pozbawia zupełnie.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna