Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I został piłkarskim agentem

Hubert Zdankiewicz [email protected]
Piłka nożna to nie tylko gwiazdy i piękne bramki. Ten świat ma również drugie, mroczne oblicze. O tym właśnie jest ta książka: oszustwa, szantaże, łapówki, kłamstwa... Tak, to również jest futbol

"Rozpocznę życie przestępcy".

I został agentem piłkarskim - taki jest podtytuł książki reklamowanej przez wydawnictwo SQN jako coś pomiędzy "Futbolem obnażonym" a "Wilkiem z Wall Street". Jak pamiętamy, bohaterem pierwszej historii jest piłkarz, drugiej - makler giełdowy. Bohater "Agenta" jest z kolei piłkarskim menedżerem działającym w Anglii.

Na 272 stronach poznajemy jego historię. Od samego początku, gdy marzył, że zostanie profesjonalnym graczem, przez chwilę, gdy zdał sobie sprawę, że nie ma dość talentu. Postanowił wtedy pozostać przy piłce w inny sposób. Zainspirował go program w telewizji piętnujący patologie, do jakich dochodzi w tym świecie. Oszustwa, szantaże, łapówki, kłamstwa.

"Była to dość dziwna decyzja. Nigdy nie zrobiłem niczego nieuczciwego, a jednak nagle zdecydowałem, że rozpocznę życie przestępcy" - przyznaje z rozbrajającą szczerością. Dodaje, że zachęcił go również inny fakt. "Wszystkich agentów występujących w programie poza chciwością i fałszem łączyła przede wszystkim głupota. (...) Uznałem, że może mi pójść lepiej niż im" - pisze.

W książce poznajemy jego pierwsze kroki w nowej branży, którą przedstawia jako niekończący się wyścig szczurów, w którym wszystkie chwyty są dozwolone, a najkrótsza droga na szczyt wiedzie po trupach zaprzyjaźnionych szczurów. Autor właśnie tego doświadczył. W obie strony, bo najpierw sam zdradził i wykorzystał swojego mentora, a później stał się drabiną na szczyt dla swojego podopiecznego.

W książce nie oszczędza nikogo, nie tylko kolegów po fachu. "Po dwóch latach budowania mojego przedsiębiorstwa dobrze zrozumiałem, co siedzi w głowach piłkarzy. Lubią wiele rzeczy i za wieloma nie przepadają. W pierwszej kategorii bez dwóch zdań znajdują się pieniądze. To młodzi, wysportowani heteroseksualni mężczyźni, którzy uwielbiają młode, wysportowane (uległe) kobiety. Lubią KFC, Red Bulla i tatuaże, drogie, szybkie samochody i elektroniczne nowinki, głośną muzykę z najlepszego sprzętu, eleganckie ubrania, drogie buty, biżuterię i czapki. Czytają brukowce, ale nienawidzą osób, które w nich publikują"... Trzeba przyznać, że to niezbyt pochlebny obraz ludzi, których podobizny wieszają sobie na ścianach nasze dzieci, choć autor dodaje, że trafiają się również i tacy, którym można ufać i warto pomagać.

Niewiele lepiej wypadają inni. "Kumple" zawodników, którym ci ufają bardziej niż komukolwiek i w związku z tym trzeba im się przymilać. Nawet jeśli oznacza to milczącą zgodę na sikanie we wnętrzu luksusowej limuzyny. Albo klubowi prezesi i działacze, których on i inni agenci nie wahają się korumpować, byle tylko uzyskać pożądany efekt. Pewnie każdy kibic zastanawiał się nieraz, po co jego ulubiony zespół kupuje akurat tego piłkarza. Nierzadko kontuzjowanego lub niepasującego trenerowi do koncepcji. Albo zwyczajnie za słabego.

A najbardziej przerażające wydaje się to, że cały ten proceder rozpoczyna się już w momencie, gdy przyszłe (i niedoszłe) gwiazdy stadionów są jeszcze dziećmi. Agenci korumpują ich rodziców, np. ciepłą posadką w klubie, a potem podsuwają kontrakt. A że to niezgodne z prawem? Wystarczy nie wpisać na umowie daty. Ta pojawia się dopiero, gdy młody piłkarz skończy 15 lat i może legalnie związać się z agentem. Proste.

A jeśli ktoś myśli, że autor przesadza, to niech przypomni sobie okoliczności, w jakich trafił do Arsenalu Cesc Fabregas (w książce nazwiska nie padają). Jesienią 2003 r. Kanonierzy podpisali kontrakt z niespełna 17-letnim wówczas piłkarzem, a ten niebawem zadebiutował w pierwszym zespole. Miał 16 lat i 177 dni.

Ktoś zapyta, co w tym złego? Taki "drobiazg", że w międzyczasie o kradzież oskarżyła londyńczyków Barcelona. Fabregas był jej wychowankiem, absolwentem słynnej szkółki La Masia, a Katalończycy wiązali z nim wielkie nadzieje. Problem polegał tylko na tym, że hiszpańskie prawo zabrania podpisywania profesjonalnych umów z niepełnoletnimi. Angielskie jest mniej restrykcyjne, co wykorzystali Kanonierzy (jak widać, klubowi działacze też bywają bezwzględni). W ramach bonusa do kontraktu pracę w Londynie dostał ojciec Cesca.

Barca próbowała walczyć, ale niewiele była w stanie zrobić, bo wszystko było teoretycznie legalne. Udało jej się wynegocjować milion euro odszkodowania. Niewiele, jeśli się pamięta, że w 2011 r. ściągnęła Fabregasa z powrotem za 40 mln euro. Takich historii było znacznie więcej.
Autor: Anonim,
"Agent. Naga prawda o kulisach futbolu",
wydawnictwo SQN,
rok wyd. 2015.
Cena okładkowa: 34,90 zł

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna