Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klasyczna szkoła obyczaju. Nieciekawi sąsiedzi, co nic ciekawego do pokazania nie mają

(kk)
Promienie słoneczne odbijały się w obiektywie kamery. Głupia nie jest. Telewizję ogląda, to wie, do czego kamera służy. Do kamerowania!
Promienie słoneczne odbijały się w obiektywie kamery. Głupia nie jest. Telewizję ogląda, to wie, do czego kamera służy. Do kamerowania! sxc.hu
Barbara Mizgaj z Rzozowa to wielki, chodzący strzęp nerwów. Tak o sobie mówi. Jej mąż, Marian, też znerwicowany jest okrutnie. Wszystko przez Roberta P., ich sąsiada. Nie mogą mu darować trzech kamer.

Wykryła je Baśka. Wyszła z wiosną na podwórko. Nie ukrywajmy - nie prezentowała się najlepiej. Brak makijażu, ciuchy używane jeszcze przez dziadków. Ale kto na wsi stroi się, żeby kurom podsypać?

Wyszła zatem w tych swoich fatałachach przed sień. Patrzy - od zagrody sąsiada coś błyska. Jakby się promienie słoneczne w czymś odbijały. Przyjrzała się. Promienie słoneczne odbijały się w obiektywie kamery. Głupia nie jest. Telewizję ogląda, to wie, do czego kamera służy. Do kamerowania! Czyli śledzenia jej jak jakiejś lafiryndy.

Znaczy, sąsiad ją podgląda. I to aż z trzech kamer! Jedną skierował na drzwi wejściowe Mizgajów, drugą - na garaż, trzecią - na bramę wjazdową, dzięki temu uzyskał wgląd w prawie całe ich życie. - O niedoczekanie twoje - pomyślała Baśka - żebyś ty mi z życia zrobił holyłuda. I poszła powiadomić o wszystkim męża Mariana.

Jak się Mizgaj płci męskiej o tym dowiedział, to taka go złość chwyciła, że nie mógł spać całą noc. Dotarło do niego, że jest stale obserwowany.

Długo rozmyślał nad powodem, dla którego ich sąsiad zamontował kamery. I wyszło mu, że sąsiad ich nagrywa, a potem montuje "co lepsze kawałki", żeby oglądać to sobie z koleżkami i się z Mizgajów naśmiewać.
A jakie są te "co lepsze kawałki"? A choćby wtedy, kiedy Mizgajowa wychodzi w tych swoich fatałachach przed sień, rozczochrana i zaspana, kurom podsypać. - Nie stroję się specjalnie wychodząc z domu - zeznała gazecie. - Ubieram się zwyczajnie, jak to na wsi. Tego podglądacza może to śmieszyć. Pewnie sobie to ogląda ze znajomymi i mają niezły ubaw. Jestem przez to wszystko strzępkiem nerwów.

Tak być nie może! Mizgajowie doszli do wniosku, że nie będą robili za gwiazdy filmowe występujące w komedii. Tym bardziej, że znajomi przestali ich odwiedzać, w obawie, że zostaną skamerowani i wystąpią w obsadzie tego sąsiedzkiego filmu.

Poszli na policję i zażądali interwencji. Ale co policja może? Nie ma przecież paragrafu, który zakazywałby montowania kamer na swojej posesji. Funkcjonariusze przyszli zatem tylko zapytać, po co sąsiadowi te kamery. - Żeby się chronić przed złodziejami - odpowiedział. - Sąsiadów nie podglądam, bo są nieciekawi i nic ciekawego do pokazania nie mają.

Mizgajowie nie uwierzyli i zawiadomili prokuraturę. A ta obiecała, że się sprawą zajmie, jeśli poszkodowani udowodnią, że zamontowanie przez sąsiada kamer zmusiło ich do zmiany zachowania i trybu życia. W tej chwili bowiem trudno się dopatrzyć skutków przestępczych. Mizgajowie zatem musieliby wykazać, że z powodu sąsiedzkich kamer boją się wychodzić z domu, przez co cierpi ich niedokarmiona zwierzyna gospodarska. Ale to nierealne. Na wszelki wypadek Baśka jednak swoje zachowanie zmieniła i do kur ubiera się jak do kościoła.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna