Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Japoński samuraj, czyli 20 lat ukrywali się w dżungli. A końca nie widać

Konrad Kruszewski
Grzegorz Radziewicz
Kaczyński mentalnie przypomina japońskiego żołnierza, który przez 20 lat ukrywał się w dżungli, gdyż nie wiedział, że wojna się skończyła. Może ten żołnierz też znał jakąś pieśń, w której modlił się o zwroty.

Jarosław śpiewa, Duda pomrukuje. Jarosław ciągnie pierwszym głosem, jak swego czasu ciągnął hymn Polski (z ziemi polskiej do Wolski), tak teraz zanosi pięknym zaśpiewem "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić (może wrócić - z ruchu warg dokładnie nie doczytasz) Panie". W każdym razie chodzi mu o zwrot.

A Duda - nie. Do refrenu dorównuje w śpiewie swojemu mentorowi, a jak przychodzi do "domagania się zwrotu" to cichnie, szemrze, coś tam marmoli pod nosem. Mruczy, z ruchu warg nie wyczytasz w wolnej on Polsce już, czy w zniewolonej jeszcze. Niewolnikiem czy może wolnym i świadomym obywatelem.

Rozumiecie Państwo komizm całej sytuacji, choć rzecz odśpiewywana jest nie w kabarecie tylko na rocznicy pogrzebu pary prezydenckiej w Katedrze Wawelskiej. Bo jak Duda jako kandydat na prezydenta ma się zachować? Czy on kandyduje na prezydenta zniewolonej Polski i jaki okupant mu kandydować zezwolił? Do więzienia nie zamknął. Na Sybir nie zesłał. Jeszcze kasę na kandydowanie z pieniędzy podatników dał. No przecież nie będzie robił z siebie przygłupa i udawał, że mu u nóg brzęczą kajdany. Ale również nie zaśpiewa "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie", bo Jarosław stoi obok, nasłuchuje, jeszcze by usłyszał i go za to tak pobłogosławił, jak siostrzenica Marta, która przed katedrą nagle straciła pamięć i się z nim nie chciała przywitać, choć przecież położył na grobie jej rodziców wieniec z gustownym i całkiem na miejscu napisem "kandydat na prezydenta Polski". Każdą okazję warto w kampanii wykorzystać.

Co innego Jarosław. On nie kandyduje. Jego ścigają siepacze. Psy gończe. Tak ma od 13 grudnia 1981 roku, kiedy to wyszedł od mamusi do kościoła i tam dowiedział się, że nie został internowany. Od tamtej pory ukrywa się po katedrach i śpiewa z nadzieją "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie" (może wrócić). Mentalnie bardzo przypomina w tym japońskiego żołnierza, którego znaleźli w dżungli 20 lat po II wojnie światowej, gdyż nie wiedział, że się skończyła.

Zasadnicza różnica jest taka, że ten żołnierz autentycznie był odcięty od informacji, ale jak się dowiedział, przeczytał w gazetach, zobaczył w telewizji, pogadał z ludźmi na ulicy, to jednak do niego dotarło, że nie ma już się o co bić. Cesarz przestał być bogiem.

Kaczyński w koniec wojny nie wierzy, albo tylko udaje. Problem zaś jest taki, że mniej więcej raz w miesiącu usiłuje grupie ludzi wmówić, że Polska jest krajem okupowanym. Taka jest rzeczywista intencja obchodów smoleńskich. Nie uczczenie ofiar (to najmniej), nawet nie przekonanie uczestników uroczystości do zamachu (oni już są dawno przekonani, następnego dnia po katastrofie już wiedzieli i za 50 lat, bez względu na dowody, zdania nie zmienią). Zasadniczym celem jest przekonanie znacznej części społeczeństwa, że żyje w kraju okupowanym. Żeby ten zamach powiązać ze zniewoleniem. Według tego rozumowania, pod okupacją żyjemy od 1939 roku i tylko w krótkim okresie prezydentury Lecha Kaczyńskiego byliśmy wolni. I dlatego prezydent został "zamordowany". Żeby nas zniewolić. Trzeba więc teraz śpiewać "racz nam zwrócić".

Swoją drogą ciekawe, co prezes by zaśpiewał, gdyby Duda został prezydentem. Ale premierem nadal byłaby Kopacz. Domagałby się od Pana Boga, aby mu wydał resztę?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna