Chciałem napisać wniosek urlopowy i zanieść marszałkowi. Zapomniałem z domu swoich okularów, więc chciałem pójść i kupić je w aptece. Po drodze spotkałem dziennikarzy z telewizji, którzy stwierdzili, że jestem w stanie nietrzeźwym. Nie słuchali, że jestem na wolnym. Zawiadomili policję - mówił na rozprawie Walenty Korycki, były wicemarszałek województwa z PSL.
Stanął przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Bo policjanci złożyli tam wniosek o ukaranie go za to, że pracował, będąc pod wpływem alkoholu. Po badaniu alkomatem okazało się, że Walenty Korycki (sąd zgodził się na podanie jego danych i opublikowanie wizerunku) miał ponad 1,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Były wicemarszałek zaprzecza zarzutom, choć tego, że był nietrzeźwy nie kwestionuje.
- Nie miałem tego dnia żadnych spotkań służbowych, nikogo też nie przyjmowałem. Nie podpisywałem żadnych dokumentów. Byłem na wolnym, przyszedłem tylko po to, by zabrać z gabinetu zapomniane rzeczy - laptop i torbę. Poddałem się badaniu, bo sądziłem, że nie będzie to rodziło żadnych konsekwencji prawnych - zarzekał się Walenty Korycki na rozprawie.
W sądzie było wielu dziennikarzy. Podobnie jak przed południem 23 października ubiegłego roku, kiedy marszałek ludowców był zatrzymywany przez policję przed urzędem marszałkowskim. Dziennikarze, którzy to widzieli, mówią, że Walenty Korycki nie zataczał się, ale wyraźnie czuć było od niego woń alkoholu.
Sprawa nietrzeźwości wicemarszałka wyszła na jaw m.in. dzięki pracownikom szkoły policealnej, którzy - zwolnieni z pracy - przyszli do urzędu marszałkowskiego szukać pomocy u członków zarządu województwa. Towarzyszyły im kamery jednej z telewizji.
- Wsiadając do windy, zobaczyliśmy, że idzie pan marszałek Korycki. Postanowiliśmy porozmawiać z nim. Marszałek stanął z nami w kółku. Padły pytania, jakieś odpowiedzi. W pewnym momencie redaktor stwierdził, że pan marszałek jest nietrzeźwy. Wtedy marszałek Korycki odwrócił się i ruszył po schodach do swojego gabinetu - zeznawała przed sądem jedna z petentek.
Dodała, że już podczas krótkiej rozmowy Walenty Korycki zachowywał się nienaturalnie, odpowiadał wymijająco na pytania i czuć było od niego alkohol.
- Mówił, że musi iść do apteki po okulary, bo swoich zapomniał wziąć do pracy - podkreślała inna ze zwolnionych ze szkoły pracownic.
Sam Korycki wyjaśniał sądowi, że dzień wcześniej po południu rozmawiał z Mieczysławem Baszko, ówczesnym wicemarszałkiem, o tym, że 23 października weźmie urlop na żądanie. - Wieczorem miałem mieć spotkanie ze znajomymi. Przypuszczałem, że nie będę w stanie pracować. Tak się stało - mówił wczoraj.
Mieczysław Baszko, obecny marszałek województwa, był również świadkiem w tej sprawie. Potwierdził, że Korycki mówił mu o urlopie na żądanie. - Nie zdążył jednak wypełnić wniosku o urlop, bo został zatrzymany przez dziennikarzy - powiedział.
Wczoraj proces nie dobiegł końca. Sąd wyznaczył kolejną rozprawę. Odbędzie się 2 czerwca.
Za pracę pod wpływem alkoholu kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu albo grzywny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?