Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Dąbrowska i Mariusz Tomczuk zdobyli Mistrzostwo Polski za najlepsze ciała

Izabela Krzewska
Małgorzata Dąbrowska z Sokółki i Mariusz Tomczuk z Białegostoku zdobyli Mistrzostwo Polski w kategorii pary. Za dwa tygodnie jadą do Hiszpanii na Mistrzostwa Europy
Małgorzata Dąbrowska z Sokółki i Mariusz Tomczuk z Białegostoku zdobyli Mistrzostwo Polski w kategorii pary. Za dwa tygodnie jadą do Hiszpanii na Mistrzostwa Europy archiwum prywatne
30-letni Mariusz Tomczuk z Białegostoku do pizzerii chodzi z... własnym jedzeniem, a na deser przygotowuje galaretki z esencji herbaty. Każdą kalorię liczy też 40-letnia Małgosia Dąbrowska z Sokółki. Właśnie wygrali oni Mistrzostwa Polski w kulturystyce w kategorii par.

Każdy dzień, przez 12 tygodni przed zawodami, to morderczy trening. Rano i wieczorem. Plus ścisła, niskokaloryczna dieta. - Odstawiam wszystkie rzeczy, które normalnemu człowiekowi sprawiają przyjemność, czyli fastfoody, słodycze, białe pieczywo, owoce. Po co to robię? Chodzi o rywalizację i samorealizację, którą daje ten sport. Na scenie czuję się spełniony. Chyba po prostu lubię światło reflektorów - śmieje się Mariusz Tomczuk z Białegostoku.

Podczas weekendu wszystkie światła oraz flesze aparatów były skierowane głównie na niego i jego sceniczną partnerkę, pochodzącą z Sokółki, a mieszkającą obecnie w Warszawie, Małgorzatę Dąbrowską. Na ostatnich Mistrzostwach Polski w kulturystyce, które odbyły się w Kielcach, razem zdobyli bowiem złoty medal w kategorii Pary. Mariusz Tomczuk przywiózł również tytuł najlepszego kulturysty w kategorii do 85 kilogramów. Kilka dni temu oboje zostali powołani do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy, które odbędą się za dwa tygodnie w hiszpańskim mieście Santa Susana.

Życie od kuchni

Dieta to 80 procent sukcesu. Aby zejść do 2-2,5 tysiąca kalorii dziennie, kulturysta szykujący się do zawodów eliminuje tłuszcz, obniża spożycie węglowodanów, alkohol. Karkóweczka z grilla jest zakazana, ale warzywa można jeść, ile dusza zapragnie. Menu siłacza bazuje na białku: rybach, chudym mięsie, ewentualnie wołowinie. Wszystko musi być dokładnie odmierzone, poważone. Mariusz Tomczuk zapewnia jednak, że taka dieta nie musi być nudna.

- Jak człowiek ma niewielki wybór produktów, włącza się inwencja twórcza - mówi 30-latek. - Na kurczaku z suchym ryżem zawodnik wytrzymałby góra tydzień.

Okazuje się, że można przyrządzić gołąbki drobiowe fit, galaretę drobiową fit. Producenci oferują dżemy bez cukru i lody z odżywek białkowych.

A gdy przyjdzie ochota na domowy deser, nasz champion robi galaretkę z... esencji herbaty, żelatyny i stewii oraz babeczki z ryżu, odżywki białkowej i jajka.

- Blendujemy je i wkładamy do foremek i do mikrofalówki. Danie jest gotowe w 5 minut, a robi furorę wśród moich znajomych - zdradza Tomczuk.

Przygotowane specjały kulturysta pakuje do plastikowych pojemników, z którymi przed zawodami praktycznie się nie rozstaje. Nie ważne: imieniny u babci, święta, spotkanie w restauracji...

- Zawsze idę ze swoim jedzeniem. Bliscy i znajomi już mnie nie namawiają i nie obrażają się. Nasze białostockie lokale i obsługa też nie robią problemu. Natomiast z litewskiej restauracji zostałem kiedyś wyproszony - wspomina 30-latek.

Życie na siłowni

Codziennie rano - pół godziny treningu aeorobowego w domu. 30- minut na rowerku stacjonarnym lub bieżni, by spalić tkankę tłuszczową. Wieczorem znów siłownia: trening siłowy i znów aerobowy. By wyrzeźbić ciało niczym grecki bóg, sportowcy ćwiczą siedem dni w tygodniu, po trzy godzinny dziennie.

Sztuczka, która ma zapewnić efekt "wow!" tkwi w nawadnianiu organizmu. Przez tydzień pije się po 10 litrów wody dziennie. Na 24 godziny przed wyjściem na scenę picie ucina się całkowicie. Organizm doznaje szoku, zostają same mięśnie. Żeby jeszcze lepiej prezentować się na scenie kulturyści mają kolejny sposób - brązowią swoje ciała. Opalenizna lepiej podkreśla rzeźbę.

- Większość osób myśli, że zatrzaskujemy się w solarium i leżymy tam przez tydzień. Dementuję. To specjały brązer, który nakładamy dwa dni przed startem. Smaruję się jeszcze oliwką, a wcześniej golę swoje ciało, pilinguję - wymienia Tomczuk.
Kulturyści sylwetkowi zawsze skupiają uwagę innych, przechodniów, klientów sklepów, restauracji. Skrajne emocje budzą zwłaszcza kobiety uprawiające tę dyscyplinę. Niektórzy mówią, że wyglądają nienaturalnie, komicznie, niesmacznie.

- Sądzę, że to komentarze zakompleksionych mężczyzn, którzy mają braki w muskulaturze - śmieje się 40-letnia Małgorzata Dąbrowska. - Ludzie zawsze oglądają się za mną. Ale ja, mimo mięśni, czuję się kobieca! A panie, które dbają o siebie, mają wysportowane i zadbane ciała, są moim zdaniem piękne i seksowne.

Pani Małgorzata w polskiej kulturystyce osiągnęła już praktycznie wszystko. Ma na swoim koncie kilka złotych medali z Mistrzostw Polski. W 2012 r. znalazła się w pierwszej piątce na zawodach na poziomie europejskim. Przed nią kolejna szansa na złoto w barwach biało-czerwonych. Nawet jeśli przejdzie na "emeryturę", ze sportu nie zrezygnuje.

- Kulturystyka to hobby, ale sport był obecny w moim życiu od zawsze. Biegałam, jeździłam na rolkach, łyżwach - opowiada funkcjonariuszka policji.

Podobnie było w przypadku Mariusza Tomczuka. W wieku 20 lat zdobył tytuł wicemistrza Polski w trójboju siłowym. Dziś osiąga sukcesy w kulturystyce, a do tego prowadzi własną firmę transportową.

- To, że ktoś ćwiczy i bierze odżywki, nie znaczy, że jest idiotą, łysym dresem, który stoi na bramce w klubie - zżyma się na stereotypy. - Ja na szczęście spotykam się raczej z pozytywnymi reakcjami i podziwem. Tym bardziej, że teraz panuje moda na siłownie, na bycie fit, na zdrowe odżywianie. Coraz więcej osób chce dobrze wyglądać, dobrze się czuć. Wystarczy spojrzeć na rosnącą frekwencję na Mistrzostwach Polski. W tym roku padł rekord. Wystartowało ponad 400 zawodników! Z roku na rok jest ich coraz więcej. Również kobiet.

Życie po zawodach

30-latek treningi na siłowni zaczął jeszcze w liceum. Ale od 2009 robi to profesjonalnie. Pierwszy raz w zawodach wystartował w 2013. Od tego czasu zawsze był w pierwszej trójce polskich kulturystów.

Przyznaje, że kulturystyka to nie jest tani sport. I że wymaga ciągłych wyrzeczeń. Między zawodami jest co prawda czas na nabranie masy i można sobie kulinarnie pofolgować. Stąd zresztą biorą się spore skoki wagi. - Na zawodach ważę 82 kg, a kilka dni później już około... 100 kg. Dlatego mam w domu dwie szafy i dwa komplety ubrań w różnych rozmiarach - mówi. - Ale to nie tłuszcz daje tę wagę. Na zawodach organizm jest odwodniony i nawet po wypiciu pół butelki wody te kilka kilo wpada, człowiek chłonie wodę jak gąbka.
Ale jednocześnie przyznaje: dietę, choć mniej rygorystyczną, trzeba trzymać cały czas. - Bo kulturystyka to jest styl życia. Albo robi się coś na 100 proc., albo w ogóle. Bo szybko można zaprzepaścić efekty. Ta dyscyplina kształtuje charakter - podkreśla Mariusz Tomczuk.

Mistrzostwa Polski w kulturystyce. Pierwsze zawody odbyły się w Krakowie w 1977 r.

Zwycięzcami w trzech kategoriach wzrostowych zostali: Henryk Szczepański, Andrzej Urbański i Jerzy Furmanek. Od 1984 r. do programu Mistrzostw Polski weszła konkurencja par, a od 1986 r. - konkurencja kobiet. Właśnie ten rok stał się kolejnym kamieniem milowym w rozwoju polskiej kulturystyki. Polska - jako pierwszy kraj z bloku państw socjalistycznych - organizuje Mistrzostwa Europy w kulturystyce. Odbyły się one na warszawskim "Torwarze" w dniach katastrofy czarnobylskiej, o której jeszcze nic nie było wiadomo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna