Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd uniewinnił byłą wicedyrektor szpitala. Wyrok zaskoczył śledczych

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Archiwum
Justyna M.-G., była wicedyrektor miejscowego szpitala, nie brała łapówek - uznał w środę sąd. Jednak prokuratura prawdopodobnie się od wyroku odwoła

Rozstrzygnięcie dokonane przez suwalski sąd wydaje się wręcz sensacyjne. Bo prokuratura zapewniała, że ma mocne dowody. Sprawa wydawała się więc oczywista. Tylko lekarka - dr Justyna M.-G. - twierdziła, że padła ofiarą prowokacji. - Liczę na sprawiedliwość - mówiła.

Teraz dodaje, że z wyroku uniewinniającego nie potrafi się nawet specjalnie cieszyć. - Przeszłam prawdziwą gehennę - mówi.

W środę do sądu nie przyszła.

O tej sprawie głośno było nie tylko w naszym regionie w 2012 r. To wtedy prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Białymstoku przedstawiła lekarce kilkanaście zarzutów korupcyjnych. W latach 1997-2005 oraz w 2011 r. miała przyjmować od pacjentów kwoty od 250 do 500 zł za tzw. lepsze traktowanie. Szczegółów opinia publiczna nigdy nie poznała, bo najpierw prokuratura nie chciała ich ujawniać, a później sąd cały proces utajnił.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że doniesienie na lekarkę złożyła matka zmarłej pacjentki. Miała ona wręczyć dziewięć łapówek. Potem policja zamontowała podsłuch w gabinecie Justyny M.-G. Na podstawie dokonanych nagrań, śledczy sformułowali kolejne zarzuty. Akt oskarżenia gotowy był jesienią 2012 r. W grudniu ruszył proces. Ale dlaczego trwał aż 2,5 roku, ze względu na niejawność postępowania, nie wiadomo.

Justyna M.-G., to jedna z najbardziej znanych suwalskich lekarek. Głównie dzięki jej staraniom w miejscowym szpitalu powstał oddział nefrologii. W latach 2009-2011 była zastępcą dyrektora placówki do spraw medycznych. Zasłynęła na całą Polskę, gdy dzięki sprowadzonemu do Suwałk sztucznemu płucu uratowała życie 23-letniej kobiety chorej na świńską grypę.

Wicedyrektorem szpitala Justyna M.-G. przestała być zanim ktokolwiek jeszcze wiedział, że policja sprawdza, czy brała łapówki. Pozostała jednak ordynatorem nefrologii. Funkcję tę straciła niedługo po prokuratorskim akcie oskarżenia. Dyrektor szpitala Adam Szałanda zapewniał jednak, że jedno z drugim niczego wspólnego nie ma. Współpracy z panią ordynator, ze względu na jej "trudny charakter", odmówili po prostu niemal wszyscy pracownicy oddziału. Dzisiaj lekarka w publicznej służbie zdrowia już nie jest zatrudniona.

Zaskoczona wyrokiem prokuratura zapowiada, że wystąpi o jego pisemne uzasadnienie. A potem, prawdopodobnie, złoży apelację.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna