Za nami półmetek dodatkowej fazy rozgrywek. Jak Pan oceni postawę zespołu w tych czterech meczach?
Michał Probierz (trener Jagiellonii): Zacznę od tego, że wszyscy mówili, że przypadkiem znaleźliśmy się w górnej ósemce i do niej nie pasujemy. Ale myślę, że naszą postawą w dotychczasowych spotkaniach udowodniliśmy, że nie było w tym żadnego zbiegu okoliczności. Mieliśmy trudne mecze, szczególnie ostatni tydzień był bardzo ciężki i można powiedzieć, że nami wstrząsnął. Jeszcze mi się chce rzygać na wspomnienie ubiegłej środy i spotkania z Legią w Warszawie. I nie zgodzę się z tymi, którzy twierdzą, że nie należał nam się rzut karny po faulu na Przemku Frankowskim. Ta sytuacja nie daje mi spokoju, bo mogła wiele zmienić, jeśli chodzi o wynik.
Mimo wszystko, siedem punktów w czterech meczach to chyba niezły dorobek, zważywszy na to, z kim graliście?
- To prawda. Oprócz punktów zebraliśmy też doświadczenie, które kiedyś zaprocentuje. To był naprawdę szalony tydzień. Rzadko przeżywa się takie emocje, w tak krótkim czasie. Nieczęsto co dwa dni gra się z zespołami należącymi do Top 3 w kraju. Ale myślę, że wyszliśmy z tego tylko mocniejsi i trzeba odbierać pozytywnie to, co udało się nam w tym czasie zrobić.
Jagiellonia jest coraz bliżej historycznego osiągnięcia, czyli ligowego podium na koniec sezonu. Przewaga nad czwartym zespołem to cztery punkty, a w zasadzie pięć, bo Lechia miała gorsze miejsce przed podziałem tabeli.
- Nie możemy na to patrzeć i dopóki nie będziemy mieć matematycznej pewności, że nikt nas nie wyprzedzi, to na razie jeszcze nie ma czego świętować. W piłce trzeba mieć dużo pokory i nie można popadać w samozadowolenie, bo to często okazuje się zgubne.
Idąc tym tokiem myślenia, to nie powinien Pan jeszcze wywieszać białej flagi w walce o mistrza Polski, a takie słowa już z Pana ust padły. Strata do Lecha jest taka sama, jak przewaga Jagi nad Lechią.
- Nie czarujmy się Lech i Legia już nam raczej odjechały i nie sądzę, że w trzech ostatnich meczach zgubią tyle punktów, byśmy byli w stanie je wyprzedzić. Co nie znaczy, że się poddajemy. Nadal chcemy zakończyć ligę z możliwie najlepszym bilansem i będziemy walczyć o jak najwyższe miejsce na koniec sezonu.
Po dwóch dniach wolnego, wróciliście do zajęć. Ta przerwa była chyba zbawienna zarówno dla zawodników, jak i Pana?
- Rzeczywiście, przydał się odpoczynek zarówno fizyczny, jak i mentalny. W ostatnim meczu z Wisłą wszyscy mocno cierpieliśmy, a wygraliśmy nie dzięki szczęściu, jak niektórzy twierdzą, tylko charakterem.
Nie martwi Pana fakt, że w tej końcówce sezonu aż ośmiu zawodników jest zagrożonych pauzą z powodu żółtych kartek.
- Będziemy się martwić, jak ktoś nam wypadnie. Na razie takiej sytuacji nie ma.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?