- To, że w firmie nie przeprowadzano corocznej inwentaryzacji, nie było przyzwoleniem dla oskarżonej na wyprowadzanie pieniędzy z kasy - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Leszek Kulik.
Oprócz tego, że 42-latka będzie musiała zwrócić przywłaszczone pieniądze, ciąży też na niej kara dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat.
Marzanna G. rozpoczęła pracę u pokrzywdzonych w marcu 1999 roku. Stała się prawą ręką szefów. Mieli do niej pełne zaufanie. A ona, niemal od początku, zaczęła - jak to potem określił jeden ze wspólników - podszczypywać pieniądze. Kasjerka pobierała gotówkę z kasy, przelewała pieniądze na swoje konta bankowe. Były to różne kwoty: 500 złotych, 900 złotych, zdarzało się i 4000 złotych. Za te pieniądze wykończyła kupiony na kredyt dom, pomagała studiującej córce, jeździła na wakacje.
Marzanna G. odpierała zarzuty. Twierdziła m.in., że pieniądze wypłacała bez pokwitowania na polecenie jednego z szefów.
- Nie ma na to żadnych dowodów - podsumował sędzia Leszek Kulik.
Wyrok jest już prawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?