Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy chcę zostać mamą? Może kiedyś, może później...

Agata Sawczenko
Moim zdaniem ważniejsze niż spoty reklamowe jest dobre prawo i socjal - mówi Jadwiga Hermanowicz. - Ale i tak uważam, że decyzja, czy będę mamą, należy tylko do mnie!
Moim zdaniem ważniejsze niż spoty reklamowe jest dobre prawo i socjal - mówi Jadwiga Hermanowicz. - Ale i tak uważam, że decyzja, czy będę mamą, należy tylko do mnie! Archiwum prywatne
Dzieci? Na pewno kiedyś będę je miała - mówi 37-letnia Jadwiga Hermanowicz z Białegostoku. - Ale kiedy, to już moja sprawa! Żadna kampania za mnie nie zdecyduje.

Nie zdążyłam - o tych słowach około 40-letniej kobiety mówi ostatnio niemal cała Polska. Spot promujący macierzyństwo nakręciła Fundacja Mamy i Taty. Promujący? Wiele kobiet ma wątpliwości co do intencji jego autorów. - Obraża nas. Nie przystaje do rzeczywistości. Wyrzucone w błoto pieniądze. I wreszcie: - Nikt mi nie będzie narzucał, kiedy i czy w ogóle mam mieć dzieci! - mówią.

W spocie występuje tylko jedna aktorka: około 40-letnia, zadbana kobieta. "Zdążyłam zrobić karierę. Zdążyłam być w Paryżu. Zdążyłam kupić mieszkanie i wyremontować dom. Ale nie zdążyłam zostać mamą" - mówi.

Nie masz dzieci? Takie czasy...

- Do dziecka trzeba dwojga, prawda? A ta kobieta w całym spocie jest sama - zauważa Jadwiga Hermanowicz, pochodząca z Białegostoku 37-latka. Kilka lat temu wyjechała ze stolicy Podlasia, by - jak to jest powiedziane w spocie - robić karierę. Dzieci nie ma.

- Dzisiejsze społeczeństwo jest tak zaganiane, że my nie poświęcamy czasu na budowanie trwałych relacji, bo to wydaje się zbyt pracochłonne - tłumaczy. - A bycie samotną matką nie jest żadnym rozwiązaniem. Oczywiście, jest jakąś alternatywą, ale nie każda kobieta chce się na nią decydować.

Jako drugi powód białostoczanka podaje względy ekonomiczne. Przekonuje, że takie są czasy: jeśli masz dobrze płatną pracę, to musisz się jej trzymać, bo po macierzyńskim możesz nie mieć do czego wracać. A jak nie masz - to i nie stać cię na dziecko.
- Ani państwo, ani kampania nie są w stanie przekonać kobiety do tego, żeby miały dzieci - przekonuje 37-latka. Sama chce je mieć. I, jak zaznacza, decyzję o późnym macierzyństwie podjęła świadomie. Nie bierze więc "do siebie" słów wypowiadanych przez kobietę z reklamy: "Nie zdążyłam". Jadzia zdąży. - Przecież dziecko można też adoptować - mówi.

- A ja, odkąd pamiętam, nigdy nie chciałam mieć własnych dzieci - dodaje kolejna białostoczanka, Małgorzata. - Mój partner wie o tym. A co najważniejsze, czuje podobnie, co mnie bardzo cieszy.

Małgosia ma 31 lat. Jest ciocią, czasem "matkuje" dzieciom swoich znajomym. I, jak mówi, czuje się też matką "społeczną". - Wchodzę w tę rolę, ale nie biologicznie. I wystarcza - zapewnia. Choć ma świadomość, że nie musi tak być zawsze. - Nie wykluczam, że zmienię zdanie w przyszłości, bo wierzę w słowa Wisławy Szymborskiej: "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Nie lubię jednak, kiedy odmawia mi się prawa do bycia nie-matką czy niebycia matką. Realizuję inne cele życiowe. Wiem, że macierzyństwo otwiera perspektywy niedostępne dla mnie, ale działa to także w drugą stronę, o czym mam wrażenie w dyskursie się zapomina. I nie chcę wartościować, co lepsze. Różnorodność i wolność wyboru są dla mnie wartością.

Przyznaje, że kampania Fundacji Mamy i Taty ją zwyczajnie zaciekawiła. Jej zdaniem wątek zastanawiania się nad macierzyństwem - to wartość sama w sobie.

- Jednak z drugiej strony kampania prezentuje kwestię świadomego macierzyństwa jednostronnie - zauważa Małgosia. I - podobnie jak Jadzia - zwraca uwagę na brak ojca, a także kwestie ekonomiczne: - Moim zdaniem trudno świadomie zdecydować się na rolę rodzica, jeśli istnieje zagrożenie, że wyleci się z pracy "przez ciążę" czy w sytuacji braku stałego dochodu, czy też braku wsparcia ze strony ważnych osób w otoczeniu. O tym w spocie nie ma mowy.

Bardziej emocjonalnie do spotu podchodzą Ewelina i Marzena. Ewelina za rok kończy czterdziestkę, Marzena jest starsza o sześć lat. Żadna z nich nie ma dzieci. Obie zdecydowały o tym świadomie. Czy z tego powodu cierpią? - Pewnie, że czasem tak - przyznaje Marzena. - Ale dlaczego spot reklamowy ma mnie stygmatyzować, wpędzać dodatkowo w jakieś absurdalne poczucie winy, upoważniać do wytykania mnie palcami? Tego nie rozumiem - wzrusza ramionami.

Bo to nie jest tak, że Marzena nie chciała mieć dzieci. Wychowała się w czasach, gdy każdej małej dziewczynce wypadało marzyć tylko o jednym: ślubie z ukochanym i gromadce dzieci. - Po latach, kilku spotkaniach z mądrymi ludźmi i przeczytaniu kilku książek uświadomiłam sobie, że jednak nie jest to kwintesencja szczęścia - śmieje się Marzena. Na szczęście, bo z dziecięcych planów i tak nic nie wyszło.
- Długo w moim życiu nie pojawiał się mężczyzna, który mógłby zostać ojcem mojego dziecka. Gdy w końcu się pojawił, miałam 34 lata - wspomina.
Przyznaje, że gotowa była zdecydować się na późne macierzyństwo, jednak jej partner ma już z poprzedniego związku dwoje dzieci. - I po prostu nie chciał już kolejnych. On mi pasował na ojca moich dzieci, ale ja mu na matkę jego - już nie. Cóż, tak czasem bywa - mówi Marzena. I podkreśla: - Mimo wszystko to była moja decyzja.

Ewelina za to jest zdeklarowaną nie-matką. - Jejka, jak drażnią mnie te wszystkie ciotki, babki, znajome i przyjaciółki rodziny: Ewelinko, kiedy? Ewelinko, jeszcze nie jest za późno. Ewelinko, czas już najwyższy. Zobaczysz, będziesz żałowała.

Ewelina nie próbuje nawet ukryć emocji, gdy opowiada o tych nagabywaniach. A teraz dodatkowo ten spot! - Nie chcę, to nie chcę! Moja sprawa. Nikt nie ma prawa mnie pytać, dlaczego. Nikt nie ma prawa mi mówić, że źle robię. To zwykła gra na emocjach, uczuciach. Nie fair…

Bezdzietne nie mogą być szczęśliwe?

Podobnie uważa Elżbieta Korolczuk, białostoczanka z pochodzenia, socjolożka i badaczka z Uniwersytetu w Goeteborgu, współautorka (razem z Renatą Hryciuk) książek "Pożegnanie z Matką Polką" oraz "Niebezpieczne związki".

- Kampania Fundacji Mamy i Taty próbuje wbić bezdzietne kobiety w poczucie winy. Co więcej, kreuje czy powiela fałszywy obraz osób bezdzietnych jako tych, które są bardzo dobrze ekonomicznie ustawione, które mają bardzo bogate życie zawodowe, które rezygnują z macierzyństwa dlatego, że wolą polecieć do Tokio. Tymczasem statystyki mówią, że to właśnie kobiety lepiej wykształcone, należące do klasy średniej, mają więcej dzieci. Ta kampania zupełnie nie zgadza się z rzeczywistością. Ta kampania próbuje też wmówić kobietom, że jeżeli nie będą miały dzieci, to będą nieszczęśliwe. Sugerując jednocześnie, że jeśli będą miały dzieci, to zawsze będą szczęśliwe. I tu znów jest to przekłamanie. Przecież dziecko nie jest warunkiem naszego osobistego szczęścia. Nie jest też narzędziem do tego, żeby nas uszczęśliwić.

Korolczuk zwraca też uwagę, że czasem bywa wręcz odwrotnie: - Są badania na ten temat. Czytałam też opinie na forach internetowych: jestem matką, ale tego nie akceptuję. Albo: miłość do dzieci wcale nie wynagradza mi wszystkich trudów macierzyństwa.

- Ja nie sądzę, żeby takim negatywnym przykładem, jak ten z reklamy, można było coś osiągnąć - dodaje Natalia Tur z Białegostoku, autorka bloga Nishka.pl, w którym pisze o życiu w rodzinie i społeczeństwie. - Ta kampania wprowadza w jakieś poczucie winy, poczucie straty.
Zdaniem Natalii, do ludzi zdecydowanie bardziej przemawiają pozytywne przykłady. Chociażby pokazanie, że z dziećmi da się żyć tak jak wcześniej, da się z nimi robić różne ciekawe rzeczy, podróżować.

- To udowadniają moje znajome blogerki. Że prowadzenie ciekawego życia z dziećmi wcale nie jest trudne, że można być nie tylko szczęśliwą, ale i zadbaną mamą. A w spocie umacniane są stereotypy: zdążyłam pojechać do Paryża, a nie zdążyłam mieć dzieci - tak jakby nie można było pojechać do tego Paryża z dzieckiem. Ten negatywny przekaz nie działa - irytuje się Natalia.
- A mnie w tej kampanii denerwuje stygmatyzowanie czyjejś ciekawości świata i dbania o swoje potrzeby związane z podróżowaniem i poznawaniem innych kultur. To przecież też wartość! - dodaje Małgosia.

Jak zachęcić pozytywnie do posiadania dzieci? - Chociażby pokazując, że w żłobkach są miejsca, że jest dobra opieka. Że można rozwijać się zawodowo również mając dzieci - wymienia Natalia. - Ludzie muszą wiedzieć, że z dziećmi też będą dali radę żyć: i finansowo, i organizacyjnie. Łatwiej by mi było podjąć decyzję, gdybym na przykład wiedziała, że mi państwo dołoży do niani. Albo że dostanę jakiś dodatek - oczywiście mądrze przemyślany. Tylko w ten sposób można zachęcać do dzieci. Ale na pewno nie taką kampanią: "Nie zdążyłam". Ona nic nie da!
Zdaniem socjolożki Elżbiety Korolczuk, bezsensowene jest nakłanianie ludzi, by mieli dzieci, w sytuacji, w której badania (m.in. diagnoza społeczna czy badania CBOS) wskazują, że główną przyczyną braku ich decyzji o posiadaniu potomstwa są: problemy mieszkaniowe, niestabilne warunki związane z pracą, czyli śmieciowe umowy, brak zabezpieczeń społecznych i bardzo niska płaca.

- To są konkretne, realne problemy - podkreśla Korolczuk.
- Reklama pokazuje nieprawdziwy świat. Nasze życie tek nie wygląda! - wtóruje jej Jadwiga Hermanowicz. - Ja nie mam dziecka, ale nie mam też domu z ogrodem, tylko kredyt na mieszkanie!

Kłopoty mieszkaniowe zauważa też Agata Czarnacka z zarządu stowarzyszenia Sejmik Kobiet Lewicy. Według niej programy mieszkaniowe, niestety, nie spełniają swojej roli. Są zaprojektowane tak, aby raczej podtrzymać przy życiu developerów, niż samych potrzebujących obywateli.
- W tej sytuacji budżety domowe są obciążone dosyć wysokimi kosztami wynajmu mieszkań. Poza tym likwidowane są przedszkola, szkoły. Jest bardzo mało żłobków - zauważa Czarnacka. - Z drugiej strony - nie ma też etatów. Chociaż nawet przy dwóch pensjach dwóch pracujących rodziców rodzina często ledwo jest w stanie dociągnąć do pierwszego.

Dlatego, według Agaty Czarnackiej, z punktu widzenia ekonomicznego przy 25-procentowym bezrobociu wśród młodych ludzi - zajście w ciążę dla młodej kobiety może być niemożliwe ekonomicznie.
- W związku z tym Fundacja Mamy i Taty - być może w zbożnym celu - po prostu sobie zadrwiła z mnóstwa młodych ludzi, dla których nieposiadanie dziecka to jest życiowy problem, który być może w pewnym momencie zamieni się w życiową tragedię - kwituje.

Kontrowersje? Tak miało być!

- W tej kampanii chcieliśmy przedstawić macierzyństwo jako szczególną wartość - broni się Paweł Woliński, prezes Fundacji Mamy i Taty. - Nie jako obowiązek czy opresję, ale naturalne pragnienie wielu kobiet, które współczesny świat mocno ogranicza.
Prezes fundacji przyznaje również, że wywołanie debaty na temat macierzyństwa było celem kampanii. Jej twórcy - jak mówią - chcieli też osadzić antykoncepcję hormonalną w kontekście, w jakim rzadko pojawia się w dyskursie publicznym. Nie jako źródło wolności, ale jako narzędzie opresji wobec pragnienia bycia mamą.

- Spot kampanijny, jak się okazało, pracuje na wielu poziomach i u różnych odbiorców wywołuje różne reakcje i różne interpretacje. To dobrze, bo w powstałej w ten sposób dyskusji padło chyba większość argumentów i poruszono chyba wszystkie wątki związane z macierzyństwem. I to był nasz cel - podsumowuje Woliński.

- Ja, z perspektywy matki, rzeczywiście rozumiem i zgadzam się z tym, że dzieci są największą wartością - potwierdza Natalia Tur. - Super, że mam dzieci. Ale to jest moja decyzja. Moja prywatna sprawa. Nie chcę, by ktoś się wtrącał w moje życie.

I tak jak Natalia uważa wiele kobiet: - Kiedyś na blogu napisałam tekst: Nie pytaj mnie, kiedy będę matką. To jest najpopularniejszy i najczęściej udostępniany post. Bo pytanie o tak intymną rzecz, takie zaglądanie do łóżka jest po prostu niesmaczne. Zwłaszcza że to nic nie da. Jeśli nie chcesz mieć dzieci, to nikt cię do tego nie namówi: ani pytaniami, ani kampanią - podkreśla blogerka.
Podobnie myślą inni. Świadczą o tym dyskusje na forach internetowych, teksty na blogach, spotkania w telewizji. I setki memów - czyli zdjęć i rysunków z komentarzami.

- Wydaje mi się, że emocje wokół tego spotu są związane z tym, że poruszają wewnętrzne konflikty wielu osób - zastanawia się Małgosia, która z wykształcenia jest socjolożką. - To, co zostało "dotknięte" w spocie, spowodowało reakcje emocjonalne, ludzie zaczęli dyskutować, "dokładać" punkty widzenia, których w spocie nie było. Wydaje mi się, że wiele osób mierzy się z pytaniami, które pojawiły się w tej kampanii między wierszami. Stąd oddźwięk.

- Dobra kampania społeczna musi wywoływać kontrowersje - przekonany jest prezes Fundacji Mamy i Taty. - Musi pobudzać do myślenia, zmuszać do wyrażenia swojego stanowiska i tym samym być głośna. Jeśli przechodzi niezauważona, to znaczy, że ludzie odpowiedzialni za jej przygotowanie ponieśli porażkę. Naszym zadaniem nie było przekonanie kogokolwiek do tego, żeby podjąć decyzję o dziecku. Zresztą jeśli ktoś podejmowałby decyzję o dziecku pod wpływem 30-sekundowego spotu, to niezbyt dobrze świadczyłoby o jego cechach osobowości niezbędnych do bycia dobrym rodzicem. Podobnie z wieloma głosami oburzonych kobiet, które mówią że tym spotem skutecznie zniechęciliśmy je do posiadania dziecka. Jeśli ktoś pod wpływem spotu rezygnuje z macierzyństwa, to może rzeczywiście lepiej, żeby tych dzieci nie miał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna