Suwalskie władze przydzieliły repatriantom mieszkanie, a lokalni przedsiębiorcy wyposażyli je w meble i sprzęt. Zrobili nawet zakupy, aby goście mogli przetrwać najbliższe dni. A w środę Irena Popowa podejmie pracę.
- Jestem ogromnie szczęśliwa - nie ukrywała. - Choć serce moje wciąż w Ukrainie, bo tam pozostali schorowani rodzice i mąż, który musi załatwić formalności, aby do nas dołączyć.
Sąsiedzi pani Ireny deklarują, że będą się nią opiekować.
- Mogą zwrócić się do mnie w każdej potrzebie - zapewnia suwalczanka Zofia Miszkiel.
Uciekła do siostry, ale wróciła
Irena Popowa pracowała w donieckim centrum kultury jako kierownik zespołu artystycznego. Z wykształcenia jest bowiem choreografem. Do Suwałk przyjeżdżała od kilku lat. Jej podopieczni z powodzeniem brali udział w tutejszych festiwalach piosenki i tańca.
- Mój dziadek był Polakiem - opowiada. - Zginął podczas II wojny światowej. Nie pamiętam, gdzie mieszkał.
W ubiegłym roku, gdy w Doniecku rozpoczęła się wojenna zawierucha schroniła się wraz z synem Makarem u siostry mieszkającej we Lwowie. Nie było łatwo, brakowało pracy. Poza tym, w niewielkim mieszkaniu koczowały cztery rodziny. Pół roku później uznała, że dłużej tak się nie da i wróciła do domu. - W styczniu, wraz z innymi rodzinami zostaliśmy ewakuowani - opowiada. - Trafiliśmy do ośrodka w Rybakach (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie uczyliśmy się języka polskiego i czekaliśmy, aż ktoś zechce nas przygarnąć.
Szczęśliwie złożyło się, że losem repatriantów zainteresowały się suwalskie władze. Jak mówi prezydent Czesław Renkiewicz, gdy zapadła decyzja, że miasto pomoże rodakom uciekającym z Ukrainy, analizowano sytuację trzech rodzin.
- Za tym, aby zaprosić rodzinę Popowów przemiał fakt, że pani Irena zna miasto i posiada nostryfikowane dyplomy, co umożliwia podjęcie pracy od ręki - argumentuje.
Jutro idzie do pracy
W poniedziałęk Irena Popowa wraz z Makarem przyjechali do Suwałk. Na widok witającego ich przed blokiem prezydenta, kobiecie zakręciły się łzy w oczach. A później były już tylko słowa zachwytu. Trudno się dziwić, bo w mieszkaniu znajdowało się wszystko, co potrzeba, aby normalnie funkcjonować.
Od lipca pani Irena będzie pracować w Suwalskim Ośrodku Kultury jako choreograf.
- Chętnie ją zatrudnimy. Takiego fachowca potrzebowaliśmy - mówi dyrektor placówki Bożena Kamińska.
Na męża pani Ireny - elektryka - też czeka praca. Zatrudni go prywatna firma.
Suwałki są pierwszym miastem w województwie podlaskim, które przyjęło Polaków z Ukrainy. Czy pomogą kolejnej rodzinie, na razie nie wiadomo.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?