Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekli z Doniecka. U nas znaleźli dom

Helena Wysocka [email protected]
6-letni Makar, podobnie jak mama, dobrze mówi po polsku. W poniedziałek podobały mu się Suwałki
6-letni Makar, podobnie jak mama, dobrze mówi po polsku. W poniedziałek podobały mu się Suwałki Helena Wysocka
U nas ciągle spadają bomby, nie ma pracy, ani jedzenia - mówi Irena Popowa, Polka z Ukrainy. W poniedziałek wraz z synem zaczęła nowe życie w Suwałkach.

Suwalskie władze przydzieliły repatriantom mieszkanie, a lokalni przedsiębiorcy wyposażyli je w meble i sprzęt. Zrobili nawet zakupy, aby goście mogli przetrwać najbliższe dni. A w środę Irena Popowa podejmie pracę.

- Jestem ogromnie szczęśliwa - nie ukrywała. - Choć serce moje wciąż w Ukrainie, bo tam pozostali schorowani rodzice i mąż, który musi załatwić formalności, aby do nas dołączyć.

Sąsiedzi pani Ireny deklarują, że będą się nią opiekować.

- Mogą zwrócić się do mnie w każdej potrzebie - zapewnia suwalczanka Zofia Miszkiel.

Uciekła do siostry, ale wróciła

Irena Popowa pracowała w donieckim centrum kultury jako kierownik zespołu artystycznego. Z wykształcenia jest bowiem choreografem. Do Suwałk przyjeżdżała od kilku lat. Jej podopieczni z powodzeniem brali udział w tutejszych festiwalach piosenki i tańca.

- Mój dziadek był Polakiem - opowiada. - Zginął podczas II wojny światowej. Nie pamiętam, gdzie mieszkał.

W ubiegłym roku, gdy w Doniecku rozpoczęła się wojenna zawierucha schroniła się wraz z synem Makarem u siostry mieszkającej we Lwowie. Nie było łatwo, brakowało pracy. Poza tym, w niewielkim mieszkaniu koczowały cztery rodziny. Pół roku później uznała, że dłużej tak się nie da i wróciła do domu. - W styczniu, wraz z innymi rodzinami zostaliśmy ewakuowani - opowiada. - Trafiliśmy do ośrodka w Rybakach (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie uczyliśmy się języka polskiego i czekaliśmy, aż ktoś zechce nas przygarnąć.

Szczęśliwie złożyło się, że losem repatriantów zainteresowały się suwalskie władze. Jak mówi prezydent Czesław Renkiewicz, gdy zapadła decyzja, że miasto pomoże rodakom uciekającym z Ukrainy, analizowano sytuację trzech rodzin.

- Za tym, aby zaprosić rodzinę Popowów przemiał fakt, że pani Irena zna miasto i posiada nostryfikowane dyplomy, co umożliwia podjęcie pracy od ręki - argumentuje.

Jutro idzie do pracy

W poniedziałęk Irena Popowa wraz z Makarem przyjechali do Suwałk. Na widok witającego ich przed blokiem prezydenta, kobiecie zakręciły się łzy w oczach. A później były już tylko słowa zachwytu. Trudno się dziwić, bo w mieszkaniu znajdowało się wszystko, co potrzeba, aby normalnie funkcjonować.

Od lipca pani Irena będzie pracować w Suwalskim Ośrodku Kultury jako choreograf.

- Chętnie ją zatrudnimy. Takiego fachowca potrzebowaliśmy - mówi dyrektor placówki Bożena Kamińska.

Na męża pani Ireny - elektryka - też czeka praca. Zatrudni go prywatna firma.

Suwałki są pierwszym miastem w województwie podlaskim, które przyjęło Polaków z Ukrainy. Czy pomogą kolejnej rodzinie, na razie nie wiadomo.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna