Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spokojne czasy już minęły. Świat zmienia się na naszych oczach

ROZMAWIA Marta Gawina
- Polscy turyści, jeżeli tylko proponuje im się tani wyjazd, uwierzą we wszystko - mówi prof. Daniel Boćkowski. - Nic nie sprawdzają
- Polscy turyści, jeżeli tylko proponuje im się tani wyjazd, uwierzą we wszystko - mówi prof. Daniel Boćkowski. - Nic nie sprawdzają Archiwum prywatne
W tym roku lepiej odpuścić sobie wakacje w krajach Afryki Północnej, choć ceny będą coraz bardziej kuszące. Unikałbym także części krajów Bliskiego Wschodu - przestrzega prof. Daniel Boćkowski z Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku.

- Znajomi lecą w sobotę na wakacje do Turcji. Czy po ostatnich wydarzeniach w Tunezji, gdzie terrorysta zabił na plaży prawie 40 turystów, również w Turcji należy obawiać o swoje bezpieczeństwo?
- Dziś sytuacja na świecie jest tak szczególna, że ofiarą zamachowców można potencjalnie paść w każdym miejscu. Na szaleńca możemy trafić w Paryżu, czy Madrycie. Turcja jest obszarem, który zmaga się z zagrożeniami terrorystycznymi, tak jak każdy kraj. Natomiast, gdybym miał oceniać, jest to jeden z bardziej bezpiecznych obszarów. Jedynie wyjazd w okolice granicy syryjskiej wiąże się z ryzykiem. Za to spokojny jest Stambuł, wybrzeże Morza Śródziemnego, kurorty Antalyi. Choć - jak pokazuje przykład Tunezji - zawsze można znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie...
- No właśnie, Tunezja w ostatnim czasie też wydawała się być spokojnym krajem. Nawet nasi znani celebryci brali udział w kampanii "Tunezja. Jadę tam".
- To była najgorsza rzecz, którą można było zrobić. To było złudzenie. Tunezja nie była bezpiecznym miejscem, choć ten kraj rozpaczliwie starał się pokazać, że jest inaczej.
- Czyli nie zaskoczył pana zamach na turystów odpoczywających na tunezyjskiej plaży?
- Tunezja jest wzorcowym przykładem ataku w celu destabilizacji państwa. Egipt, po swoich wcześniejszych doświadczeniach, do ochrony turystów, autokarów i kurortów angażuje dużo więcej wojska i sił bezpieczeństwa, a i tak niebezpieczeństwo istnieje. Tunezyjskie siły bezpieczeństwa po arabskiej wiośnie nie są już tymi samymi, co wcześniej. Wróg, z którym się zmagają, jest dużo trudniejszy. W Tunezji, szczególnie na południu i na zachodzie kraju, bez przerwy toczą się działania wojenne. Dochodzi do ataków na posterunki, do starć z islamistami.
- Mimo to turyści tam pojechali.
- Pamiętajmy, że wiele osób jest naiwnych. Ludzie - jeżeli tylko proponuje im się tani wyjazd - uwierzą we wszystko. Nic nie sprawdzają, nie zadają sobie pytań o poziom bezpieczeństwa. Oczywiście, gdybyśmy uważali, że mamy się czuć absolutnie bezpiecznie, to pewnie w ogóle nie wychodzilibyśmy z domu. Natomiast tu problem był zupełnie inny. Po ataku na Muzeum Bardo w Tunisie ruszyła akcja: nie możemy pozwolić upaść Tunezji, musimy tam jeździć turystycznie. Większego prezentu dla islamistów nie można było zrobić. Wiemy, że Tunezja utrzymuje się z turystyki, więc uznaliśmy, że jak zostawimy tam pieniądze, ludzie będą mieli za co się utrzymać i nie będą się radykalizować. Natomiast trzeba pamiętać, że mamy tam ogromne bezrobocie - wśród młodych ludzi sięgające nawet 70 procent! Ci ludzie są bez perspektyw na życie. Z turystyki utrzymuje się tylko część osób, zaś młodzi są sfrustrowani, wściekli i bardzo łatwo jest ich urobić. A kiedy jest idealnie atakować? Kiedy rozpoczyna się sezon turystyczny. Atak pod koniec sezonu nie da tego efektu, co na początku. Wiadomo, że atak w czerwcu wymiecie wszystkich, którzy planowali tam w tym roku odpoczywać.
- Tunezja jest już spalona turystycznie.
- Myślę, że tak, choć nie wiem na jak długo. Nie należy wykluczyć, bo destabilizacja Tunezji leży w interesie części osób, że zamachy zostaną powtórzone. Brak turystów będzie ogromnym ciosem dla gospodarki tego kraju. Taki był cel tych, którzy wysłali tego chłopaka, by zaatakował turystów. Im gorzej dla kraju, tym lepiej dla islamistów. Oni chcą zmienić władze, chcą, by sfrustrowani ludzie odwrócili się od rządu.
- A co z Egiptem? Tam też Polacy chętnie wyjeżdżają na wakacje.
- Egipt jest obszarem tak samo potencjalnie niebezpiecznym. Tam też są duże skupiska turystów, na które stosunkowo łatwo dokonać zamachu. Ale, jak już wspomniałem, Egipt ma większe doświadczenie w kwestii ochrony turystów, ma lepsze służby. To nie oznacza, że zdesperowany terrorysta tej ochrony nie ominie. Nie tak dawno udało się Egipcjanom zastrzelić zamachowców, którzy próbowali zaatakować turystów.
- Gdyby teraz spojrzał pan na wakacyjną mapę świata, to który z kierunków zdecydowanie odradziłby pan - właśnie ze względu na bezpieczeństwo.
- W tym roku lepiej odpuścić sobie Afrykę Północną, choć ceny będą coraz bardziej kuszące. Unikałbym także części krajów Bliskiego Wschodu. Widać wyraźnie, że fanatycy coraz aktywniej tam działają. To są obszary podwyższonego ryzyka, bo taki jest cel islamistów.
- Z drugiej strony rodzi się w nas bunt - nie dajmy się zwariować islamistom, oni nie mogą panować nad nami!
- Oczywiście, że nie mogą. Tylko problem jest jeden. Oni mają AK47. A my z nimi na razie przegrywamy, czy nam się to podoba, czy nie. Przegrywamy wojnę na całej linii. Nie potrafimy wygrać propagandowo, ani politycznie. Pod względem militarnym to nie wiem, co by tam trzeba było zrobić...
- Dlaczego świat zachodni jest wobec terroryzmu tak bezsilny?**
- Bo tam jest ogromna bieda, potworna frustracja. Arabska wiosna nie wybuchła dlatego, że ludzie chcieli demokracji. To była wściekłość, że podrożał kuskus i marchewka. Bieda z kolei trafiła na pożywkę religijną, na tłumaczenie, że my wam pomożemy, że trzeba wszystko zmienić, że trzeba obalić władzę, że dopiero wtedy będzie lepiej. Do tego mamy jeszcze obraz Europejczyków, którzy do nich przyjeżdżają, lekko wydają pieniądze i w dodatku często zachowują się w taki sposób, który dla kultury arabskiej jest trudny do przełknięcia. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że wokół Jasnej Góry wszyscy w szortach i z piwami w rękach imprezują dniami i nocami. Znalazło by się wiele osób, które uznałyby to za obrazę uczuć religijnych.

Prof. Daniel Boćkowski - historyk, profesor Uniwersytetu w Białymstoku. Na uczelni kieruje Zakładem Bezpieczeństwa Międzynarodowego. W zakresie jego badawczych zainteresowań znajduje się Bliski Wschód i współczesny świat islamu oraz najnowsza historia Polski i stosunki polsko-radzieckie w czasie II wojny światowej.

- A czy w Polsce jesteśmy bezpieczni?
- Jeśli powiedziałbym tak, to bym skłamał. Nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. Z chwilą, gdy terroryzm stał się powszechny, gdy jego celem jest każdy, kto jest inny, nie możemy wykluczyć, że przyjdzie też do nas. Oczywiście, na skali zagrożeń, w Polsce terroryzm jest poniżej wszystkiego. Jest równie prawdopodobny jak duży wypadek lotniczy, czy kolejowy. Jednak samoloty spadają. My też możemy w końcu zostać zaatakowani. Działaliśmy przecież w Iraku, w Afganistanie...
- Pewnym ratunkiem dla nas może okazać się, paradoksalnie, nasz katolicyzm.
- Tutaj mamy do czynienia z kwestią postrzegania przez fundamentalistów tzw. niewierności. Bo czym jest niewiara? Jest porzuceniem wiary, całkowitym. Niewierny jest przede wszystkim świat zachodu, który stał się bezbożny, laicki. To oni są określani kafir. Dość głęboka pobożność w Polsce może nas częściowo chronić. Jako ludzie księgi wierzymy w tego samego Boga, tylko nie uznaliśmy objawienia Koranu. Wszystko przed nami. Można nas próbować nawrócić, nie można potępiać za niewiarę.
Jednak islamiści nie myślą tymi kategoriami. Dla nich nawet muzułmanie, którzy nie są według ich wymagań pobożni, są celami ataków. Pamiętajmy jeszcze o sprawie konwertytów. Oni w jakimś promilu radykalizują się w sposób bardzo ostry. Mamy przykład Kanady. Jednym z atakujących w zamachu na parlament był konwertyta, który niedawno przeszedł na islam. To może być większe zagrożenie, niż mityczny Mohamed, który przyjedzie do nas wysadzać się. Może się zdarzyć, że ktoś z pobudek religijnych zaatakuje nas od wewnątrz.
- A czy uchodźcy, których mamy przyjąć z Afryki, mogą stanowić terrorystyczne zagrożenie? Zdaniem niektórych, to może być koń trojański.
- Zawsze może się tak zdarzyć. Jeśli przyjmowalibyśmy imigrantów, którzy składają podania, przechodzą kontrolę, to mamy osoby, o których coś wiemy. Na łodziach może przypłynąć każdy. Wiele z tych osób niszczy swoje dokumenty, podając fałszywe tożsamości. My nie możemy wykluczyć, że wśród tych osób są terroryści albo tacy, którzy mogą się zradykalizować.
- Z drugiej strony wiele tych osób naprawdę potrzebuje pomocy.
- Oczywiście. Tylko jest jeden problem. Ta pomoc musi być inaczej zorganizowana. Trzeba tych ludzi objąć opieką, dać im szansę, ale też obserwować. Służby muszą po prostu sprawdzić, czy nie ma potencjalnego zagrożenia.
- Czy można w takim razie spoglądać w przyszłość optymistycznie?
- Musimy uświadomić sobie jedno. Świat zmienia się na naszych oczach, coraz bardziej się radykalizuje. Europa ze swoją koncepcją liberalizmu jest szczególnie narażona na ataki fanatyków. Sposób na radykałów na razie jest jeden: izolować, nie wpuścić, wydalić. Niestety, Europie coraz trudnej będzie sobie radzić z tymi problemami. Spokojny świat na razie się kończy. Może wróci, ale ta dekada i następna nie zapowiadają się optymistycznie.
Oferty pracy z Twojego regionu**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna