Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Kuryło dla honoru pobił kolegę. A dla sukcesu porzucił swojego psa

Helena Wysocka
Piotr Kuryło biegnie do Aten. Planuje, że dotrze tam 20 września. Kilka dni odpocznie i weźmie udział w morderczym ultramaratonie. Do domu wróci autokarem
Piotr Kuryło biegnie do Aten. Planuje, że dotrze tam 20 września. Kilka dni odpocznie i weźmie udział w morderczym ultramaratonie. Do domu wróci autokarem
Piotr Kuryło, biegacz z Pruski Wielkiej nawołuje do pokoju i miłości, a sam porzucił ciężarną sukę w potwornym upale. Mówi, że zrobił błąd i chciałby się zmienić. Marzy o tym, by być... wyższym

Więcej wad w sobie nie widzi. - A coś jest nie tak? - dziwi się. Teraz biegnie do Grecji, gdzie pod koniec września weźmie udział w morderczym ultramaratonie. Później wróci autokarem do rodzinnej wsi i będzie musiał tłumaczyć się przed prokuratorem. - A co ja złego zrobiłem? - nie rozumie. - Przecież nie mogłem zabrać ze sobą tego psa.

Uważa, że padł ofiarą nagonki. - Pies to pies - tłumaczy. - Ludzie porzucają swoje dzieci i nikt nie robi szumu. Atakują mnie, ale nie bronią zwierzęcia, tylko walczą z kościołem. A ja jestem osobą głęboko wierzącą.

Wiózł kielnię Putinowi

Mieszka w malutkiej, podaugustowskiej wsi. Ma 43 lata, założył rodzinę, zbudował dom i realizuje swoją pasję. Biega. Najpierw ścigał się z bratem bliźniakiem po polnych drogach, dla zdrowia. Później zdecydował, że zacznie wyprawiać się dalej. Aby pokonać siebie i własne słabości. Chciał też, żeby o małej, rodzinnej wsi dowiedzieli się ludzie z całego świata. Wszystkie wyprawy traktuje bowiem jak misje.

- Tyle jest ważnych rzeczy do zrobienia - mówi. - Chciałbym załatwić choć jedną z nich.

"Walczył" o bezpieczeństwo na drogach. Chciał, by drogowcy załatali wszystkie dziury w asfalcie. Dlatego przebiegł kraj wzdłuż i wszerz. Później wyruszył do Aten, bo pragnął, by ludzie opamiętali się. Przestali gonić za pieniędzmi.

- One w życiu się nie liczą - przekonuje. - Najważniejsza jest rodzina. Ja to już wiem.

Wybrał się też trasą sanktuariów maryjnych. W dwa miesiące dobiegł do portugalskiej Fatimy, francuskiej Lourdes i wrócił do Augustowa. Przyniósł wówczas wodę mającą uzdrawiającą moc. Wlał ją do studni w Studzienicznej, żeby chorzy mogli jej zaczerpnąć. Brał też udział w znanych na całym świecie greckich ultramaratonach, ale w każdym było coś nie tak. Podczas pierwszego, sześć lat temu pobił kolegę. Rzucił się na niego wraz z bratem, też biegaczem. Miał go kopać i krzyczeć do bliźniaka:

Wal go po głowie!

Kuryło przyznaje, że do napaści doszło. O swojej ofierze mówi z pogardą.

- To była taka druga liga wśród biegaczy, taki pseudozawodnik - opowiada. - Zagrał mi na honorze. Powiedział, że moja żona woli sprintera, a nie długodystansowca. Postanowiłem dać hultajowi nauczkę. Mężczyźni muszą bronić honoru kobiety. Kiedyś za takie coś wyzywało się na pojedynek. Zresztą, to nie on, a ja ucierpiałem najbardziej.

W walce uszkodził sobie ścięgno w nodze i na metę w Sparcie dobiegł 30. Sprawa rozeszła się po kościach. Wprawdzie Polski Związek Lekkiej Atletyki wszczął postępowanie wyjaśniające, ale szybko je zakończył. Kuryło obiecał bowiem, że nie będzie już reprezentował kraju w żadnym biegu. Ale rok później znowu pojawił się w Atenach, by zmierzyć się ze światowej sławy maratończykami. I odniósł spory sukces. W Sparcie, na mecie był bowiem drugi. Ale znowu nie było tak, jak powinno. Pojawiły się bowiem komentarze, że oszukał organizatorów. Na trasie miał zamienić się z bratem bliźniakiem.

- Bzdura - oburza się. - To ludzka zawiść i tyle.

Pięć lat temu o Piotrze Kuryle znowu było głośno. Wymyślił bowiem, że obiegnie kulę ziemską. Po to, by na świecie zapanował pokój. Gdy powiedział o tym matce, wzruszyła ramionami: Synu, ty nie wiesz, że może to zrobić tylko Bóg.

- Postanowiłem zabrać go ze sobą, wiedziałem, że we dwóch będzie łatwiej - żartował. - Zresztą zawsze z nim biegam. Wyprawa, to doskonały czas na modlitwę.

Pokonał ponad 20 tysięcy kilometrów w rok. Gdy wbiegł na Rynek Zygmunta Augusta, czekały go tłumy. Kuryło miał w oczach łzy. Obiecał wówczas żonie, że kończy z bieganiem.

- Znajomi podpowiadają, że można jeszcze okrążyć ziemię z drugiej strony. Ale ja już składam broń. Swoje zrobiłem. Nikt mnie biegnącego nie zobaczy - zapewniał maratończyk. - Zresztą, obiecałem to rodzinie. A człowiek jest tyle wart co jego słowo.

Ale długo nie usiedział w domu. Najpierw kajakiem, w czterdzieści dni przepłynął Wisłę pod prąd, a później rowerem przejechał z Lizbony do Władywostoku. Chciał Putinowi wręczyć kielnię, by budował pokój, ale nie udało się. Pomógł więc przy remoncie domu rodzinie mieszkającej na Syberii i wrócił do Pruski Wielkiej. W rodzinnej wsi znowu był witany jak bohater.

Wyrzucił ciężarną sukę

Kilka tygodni temu biegacz z Pruski Wielkiej wyprawił się znowu do Grecji, by wziąć udział w ultramaratonie, który rozpocznie się 25 września. Jak zwykle, rywalizować będą tam biegacze z całego świata. Kuryło chce być na mecie pierwszy, znowu błyszczeć. Tym bardziej, że swój start dedykował ludziom chorym na nowotwory.

Kilka dni po tym, jak wyruszył z rodzinnej wsi trafił na pierwsze strony gazet. Ale nie za sprawą sukcesu, a okrucieństwa. Okazało się, że parę godzin przed startem pozostawił przed bramą schroniska w podaugustowskim Żarnowie kilkunastoletnią, ciężarną sukę, którą wcześniej przygarnął. Z nieba lał się żar, a biegacz uwiązał zwierzę i po prostu odjechał.

- Myślałem, że schroniska po to właśnie są - tłumaczył. - Nie mogłem zabrać psa ze sobą.

Nie mógł też pozostawić go w domu. Dlaczego, nie wiadomo. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, na portalach społecz-nościowych zawrzało. Internauci, którzy parę miesięcy wcześniej wspierali biegacza, zbierali kasę na jego wyprawę, nie pozostawili na nim suchej nitki. Kuryło ugiął się. Zapowiedział, że rezygnuje z biegu. Wróci do domu i wyjedzie z kraju, by podjąć pracę na budowie. - Jestem murarzem, mam kielnię, poradzę sobie w życiu - przekonywał.

Na portalu społecznościowym deklarował, że dobrowolnie podda się karze. Podejmie prace społeczne w miejscu publicznym tak, by ci, którzy go potępiają, mogli napluć mu w twarz.

Ale dzień później zmienił zdanie i biegnie dalej. Tyle tylko, że do swojej wyprawy dołożył jeszcze jedną intencję. Podejmuje morderczy trud, by ludzie zrozumieli, że nie można krzywdzić zwierząt.

Wróci po psa

Piotr Kuryło jest teraz w Bułgarii. Mówi, że zdarł już jedną parę butów, jest potwornie gorąco. - Ale dam sobie radę - zapowiada. - Facet powinien mieć jaja.

Ma żal do mediów, że rozpętały burzę wokół porzuconego psa. Twierdzi, że przez tę medialną nagonkę wiele osób od niego się odwróciło. Co będzie dalej, nie wiadomo. - Dużo straciłem - ocenia.

W ostatnim dniu września wróci do Pruski Wielkiej. Nie liczy, tak jak w minionych latach, na uroczyste powitanie. Ma plan: pojedzie do schroniska i zabierze psa, którego porzucił. - Chcę też utworzyć schronisko dla bezpańskich zwierząt - deklaruje.

Czy dotrzyma słowa, nie wiadomo. Do tej pory różnie z tym bywało.
============41 (dp) Box mag(52809183)============
Po aferze z psem Urząd Marszałkowski w Białymstoku poprosił Piotra Kuryłę, by nie używał koszulki z logo województwa. Biegacz odparł, że nie ma takiego zamiaru, ponieważ była brudna i ją wyrzucił. Ze współpracy i promocji maratończyka wycofała się produkcja MARATHONFILM. Nad takim rozwiązaniem zastanawiają się też władze Grajewa, które deklarowały, że wesprą Piotra Kuryłę finansowo.
============06 (dp) Podpis pod zdjęcie(52809182)============
Piotr Kuryło biegnie do Aten. Planuje, że dotrze tam 20 września. Kilka dni odpocznie i weźmie udział w morderczym ultramaratonie. Do domu wróci autokarem
============25 (dp) Liftout piatek(52809184)============
Piotr Kuryło mówi, że pies to pies. Ludzie wyrzucają dzieci i nikt nie robi szumu. - Atakują mnie, bo walczą z kościołem - tłumaczy. - A ja zawsze biegam z Panem Bogiem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna