Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<I>Trujcie się dalej</I>

Julita Januszkiewicz
Kto jest winien wydobywania się smrodu? - do tej pory nie wiadomo. Każdy w Surażu na ten temat ma inne zdanie. Sytuacja przypomina błędne koło.
Kto jest winien wydobywania się smrodu? - do tej pory nie wiadomo. Każdy w Surażu na ten temat ma inne zdanie. Sytuacja przypomina błędne koło. A. Meteńko
- Smród tak daje, że któregoś dnia w łazience nie można było usiedzieć. Smród nie do opisania. Tak jakby trup leżał w domu - skarży się Weronika Leszczyńska, mieszkanka ul. 11 Listopada w Surażu. - A wieczorem to przejść się nie da. Ja to już i płakałam i klęłam - mówi nam kobieta, pokazując studzienkę. Fetor rozchodzi się z rur kanalizacyjnych.

Z uciążliwym problemem mieszkańcy ulicy 11 Listopada w Surażu zwracali się już do sanepidu. "Smród jest tak duży, że mamy ochotę wyrzec się własnych mieszkań. Jest on nie do wytrzymania. Smród roznosi się po całym mieszkaniu, powodując bóle głowy i mdłości. Fetor jest również na posesjach, a szczególnie w obrębie studzienek kanalizacyjnych" - czytamy w piśmie mieszkańców.
"Interwencja była rozpatrywana. Pracownik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku przeprowadzający kontrole i wywiady z lokatorami nie wyczuwał fetoru, zarówno w pomieszczeniach jak i na zewnątrz kontrolowanych budynków. Mieszkańcy przekazali informacje, że nie odczuwają fetoru. W związku z powyższym wydano decyzję umarzającą postępowanie" - odpowiedziała w piśmie Joannna Maria Soszka, zastępca Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Białymstoku.
Kazali podpisać
- Sanepid był i kazali podpisać, że w tym czasie nie śmierdzi. To podpisaliśmy - opowiada Leszczyńska.
Problem zaczął się po założeniu nowej kanalizacji.
- Nie mogłem przyjmować w przychodni pacjentów. Były dni, że przez kilka godzin musiałem wietrzyć gabinet. W końcu z powodu zatrucia oparami trafiłem do szpitala. Smród był tak intensywny - mówi lekarz z Suraża (imię i nazwisko do wiadomości).
Sprawa ciągnie się od trzech lat. Gmina zapłaciła za wymianę kanalizacji prawie 3 mln zł. Połowę tych kosztów pokrył Ekofundusz. Kto jest winien wydobywania się smrodu? - do tej pory nie wiadomo. Każdy w Surażu na ten temat ma inne zdanie. Sytuacja przypomina błędne koło.
- Czego tu nie było, pani! Przyjeżdżały różne komisje i tylko nam coś obiecują. Koniec świata i fetor niemiłosierny. Trujcie się dalej. A może powsadzać ich do studzienek, tych, co tu przyjeżdżają - domaga się Józef Leszczyński
Radni: Wadliwa robota projektanta
Surascy radni uważają, że smród spowodowany jest złym wykonaniem rur kanalizacyjnych i wadliwą robotą projektanta.
- Prawdopodobnie źle wykonano dokumentację, projekt. Wcześniej mówiono, że aby zmniejszyć smród, muszą się do kanalizacji podłączyć ludzie. I co z tego? Im więcej było ludzi tym większy smród mieliśmy - mówi Marian Zimnoch, radny z Suraża.
- Pieniądze poszły w błoto. Sądzę, że projektant za szeroki przekrój rury zrobił. Ten co zawinił, niech ponosi konsekwencje - denerwuje się Cezary Leszczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Surażu.
Burmistrz: Trudno ustalić
Jednak innego zdania jest burmistrz Suraża.
- Trudno ustalić, kto jest winny. Kawałek kanału tłoczy ścieki od stadionu. Jest za mało ścieków na końcu ulicy. Były przeprowadzane ekspertyzy, błędów nie da się wytknąć. Wszyscy nie są podłączeni, stąd problem. Niech się podłączą, to smród się zmniejszy - tłumaczy Zenon Borowski, burmistrz Suraża.
Z kolei według Cezarego Leszczyńskego ludzie nie chcą się podłączać, właśnie by uniknąć smrodu.
Problem próbowano rozwiązać wsadzając "rurę w rurę".
- Jest to metoda prowizoryczna. Jeszcze dwa, trzy lata i zapcha się całkowicie. Od czasu do czasu kanalizację przepłukują, a to kosztuje. Gmina musi do tego dopłacać z podatków mieszkańców - wyjaśnia przewodniczący rady.
- Trzeba płukać co dwa, trzy miesiące, bo inni wody nie będą mogli pić - mówi Borowski.
Przeciw temu pomysłowi buntują się mieszkańcy Suraża.
- Pompują, my płacimy za wodę, a rozliczają nas, odbiorców! - krzyczy Weronika Leszczyńska.
Tymczasem zdaniem burmistrza powodem fetoru jest brak zgodnych z normą wywiewek w domach mieszkańców ul. 11 Listopada.
- Miałam przez 16 lat szambo i nigdy nie śmierdziało i wywiewki żadnej nie było - mowi zdenerwowana kobieta.
Nawet sam burmistrz aby uchronić się przed przykrym zapachem polecił pozatykać studzienkę obok urzędu pianką.
- W tym miejscu wolne ścieki zalegają, założyliśmy więc piankę eksperymentalną. A że ludzie nie dostosowali się do wymogów, to im śmierdzi - wyjaśnia Zenon Borowski.
Gwarancja do końca września
Gwarancja na inwestycję mija 30 września. Trzy tygodnie temu gmina wystosowała pismo do projektanta. Jeżeli ustosunkuje się do niego negatywnie, sprawa trafi do sądu.
- Projektant będzie się bronił, że ludzie nie dostosowali do jego zasad. A teraz z tego powodu czeka nas droga sądowa - tłumaczy Borowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna