Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mazurek w zawieszeniu

(hel)
Łukasz Mazurek - suwalczanin, który po pijanemu uszkodził autem dystrybutor gazu na stacji benzynowej, został wczoraj skazany na karę więzienia w zawieszeniu.

Sąd uznał, że mężczyzna popełnił przestępstwo nieumyślne.
Do mrożącego krew w żyłach zdarzenia doszło w czerwcu tego roku. Wczesnym rankiem na stację benzynową przy ulicy Mickiewicza, centrum miasta, podjechał hyundai. Za kierownicą siedział Łukasz Mazurek, przypuszczalnie chciał zatankować paliwo. 24-letni mężczyzna podjechał do dystrybutora z gazem od innej niż należało strony. Auto zawisło na skrzynce z zaworami, jeden z nich został zniszczony. Zaczął ulatniać się gaz. Kierowca próbował wycofać samochód, co spowodowało jeszcze większe rozszczelnienie instalacji. Fachowcy oszacowali, że z dystrybutora wydobywało się 100 litrów gazu na minutę. Wystarczyła iskra, by część miasta wyleciało w powietrze.
- Szczęście, że strumień gazu nie poszedł na silnik samochodu - dodają strażacy.
Mazurek wysiadł z auta i chciał uciekać. Miał we krwi, jak się później okazało, 2,1 prom. alkoholu. Towarzyszyła mu, również pijana, dziewczyna.
Tymczasem gazowy dywan o grubości kilkunastu centymetrów zaczął unosić się nad ziemią i przemieszczać na drugą stronę ulicy Mickiewicza i dalej w stronę Gałaja. Zaalarmowane służby ratownicze ewakuowały mieszkańców kilkudziesięciu domów, zabezpieczyły teren wokół stacji. Strażacy specjalną dmuchawą starali się jak najszybciej zmniejszyć stężenie gazu w powietrzu. Z kolei pracownicy suwalskich "Wodociągów" wietrzyli i przepłukiwali studzienki kanalizacyjne, gdzie również stężenie gazu było bardzo wysokie. W akcję, która trwała blisko pięć godzin, zaangażowanych było kilkadziesiąt osób.
W minionym miesiącu suwalska prokuratura oskarżyła Łukasza Mazurka o umyślne spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców miasta oraz jazdę pod wpływem alkoholu. Mężczyzna przyznał się do winy. Oskarżyciel domagał się, aby sprawca trafił na rok i dwa miesiące do więzienia.
Wczoraj sąd zmienił nieco kwalifikacje czynu. Uznał, że Łukasz Mazurek działał nieumyślnie, bo był pod wpływem alkoholu. Poza tym, do pewnych zachowań zmusiły go okoliczności, w jakich się znalazł. Sąd nie potwierdził też wersji, że sprawca próbował uciekać z miejsca zdarzenia.
- Oddalił się na polecenie pracownika stacji, który zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Potwierdzają to świadkowie - mówił wczoraj przewodniczący składu orzekającego Ryszard Filipow.
Mazurek został skazany na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na cztery lata.
- Kara więzienia byłaby zbyt surowa - uznał sąd.
Mazurek musi też zapłacić tysiąc złotych nawiązki na rzecz Narodowego Funduszu Zdrowia oraz pokryć koszty procesu. Przez cztery lata nie będzie mógł również kierować pojazdami mechanicznymi.
Oskarżony nie przyszedł na odczytanie wyroku. Na nasz wniosek sąd zgodził się na publikację jego danych. Wyrok nie jest prawomocny.
Więcej w papierowym wydaniu "Gazety".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna