Nie mają już sił na protesty

Sami zbierali pieniądze na węgiel, by budynek ogrzać. Położyli nawet nowy dach. Co roku wójt Chołko groził, że szkołę zlikwiduje, a dzieci poprzenosi do Suwałk. Dzięki ich zabiegom szkoła przetrwała. Do tego roku. Rodzice stracili zapał i nadzieję, a nauczyciele nabrali wody w usta.
- Została nas garstka - mówią rodzice.
Co bogatsi sami wożą swoje pociechy do Suwałk. Deklaracje gminy, która obiecuje opłacać uczniom przejazdy do Szkoły Podstawowej nr 11, nikogo nie przekonują.
- Owszem, jest autobus, którym dzieci mogłyby dojeżdżać, ale te z nich, które kończą lekcje po godzinie 14 nie mają czym wrócić do domu. Ale to już nasze zmartwienie - nie ukrywa żalu Halina Taraszkiewicz, której dwoje dzieci uczy się w Nowym Brodzie.
Gmina przyznaje, że szkołę likwiduje, bo uczniów jest za mało, by mogła ona funkcjonować.
- Koszt utrzymania jednego ucznia wynosi 8 tysięcy złotych, a mamy jedynie 6 tysięcy dotacji ministerialnej - mówi Zbigniew Mac-kiewicz, sekretarz gminy. - Resztę dopłacamy my - dodaje.
W tej chwili, w podstawówce w Nowym Brodzie uczy się 24 dzieci. Za rok ma ich być o kilkoro mniej. Dla gminy to wystarczający powód, by przestać w szkołę inwestować.
Wszystkim nauczycielom samorząd zapewnił zatrudnienie, więc zrezygnowali z odwoływania się od tej decyzji. Likwidacji nie chcą nawet komentować.
- Wójt chce oszczędzać na naszej wsi - żalą się mieszkańcy. - Nie dość, że likwiduje szkołę, to jeszcze żałuje na odśnieżanie.